"The Vampire Diaries" podkreślają w najnowszym odcinku fakt ciekawej konwencji tego sezonu. Wygląda na to, że początek i koniec odcinka to wydarzenia z przyszłości, które można powiedzieć, że są tajemnicze, intrygujące i zaskakujące. Ta tajemnica napędza 7. sezon, bo w teraźniejszości będziemy obserwować, co doprowadziło do tych wydarzeń. Największym zaskoczeniem jest popsuta relacja Caroline ze Stefanem, czego nie zwiastował przesłodzony romans z 1. odcinka. Jest ciekawie. Brak romansu jako takiego jest największym plusem tego odcinka. Teraz, gdy Caroline jest więźniem Heretyków, nie ma czasu na robienie maślanych oczu i słodkich min. Tempo jest solidne, więc historia dostarcza wrażeń i nie pozwala się nudzić. Komplikacja związana z właścicielem domu Salvatore na swój sposób jest zabawna. Który raz z kolei Matt daje się zabijać dla dobra ogółu? Kiedy godzi się na plan Bonnie i koniec końców wszystko idzie znów nie tak jak trzeba, trudno się tak naprawdę nie zaśmiać. Aż dziwne, że bohater z takim altruistycznym podejściem jeszcze żyje i jest człowiekiem. Zwrot akcji z zemstą na Damonie jest zaskoczeniem - i to pozytywnym. Wplątanie w to wszystko śpiącej Eleny ciekawie gmatwa sytuację i wprowadza potrzebne emocje. Wydaje się, że sytuacja ta będzie mieć kluczowy wpływ na spokojną i organiczną przemianę Damona w tego, kogo pamiętamy z 1. sezonu. W tym odcinku jest już coraz bliższy temu wizerunkowi, więc krok w dobrą stronę zostaje postawiony. [video-browser playlist="755568" suggest=""] Nadal mieszane odczucia wzbudza Alaric i jego krucjata w celu odbicia żony ze szponów śmierci. Wygląda na to, że Heretycy to tylko jeden z głównych wątków sezonu, bo tajemniczy kamień wydaje się powoli budować drugą większą historię. W jednej scenie widzimy, jak ożywia martwego, więc możemy przypuszczać, że coś z taką mocą w tym serialu nie może przynieść nic dobrego. Może to ożywiona Jo zacznie wszystkich zabijać? Ma to potencjał, ale na razie trochę czegoś tu brak. Obawiam się, że ten wątek może być za bardzo przekombinowany. Największym szokiem jest to, że "The Vampire Diaries" w tym sezonie nie ogląda się jak komedię, w której nie sposób się nie śmiać z żenujących scen i idiotycznych rozwiązań fabularnych. Nowa seria zaczyna się dobrze i powoli, stopniowo odbudowuje utraconą jakość serialu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj