Akcję dziewiętnastego odcinka podzielono na dwie części. Jedna dotyczy niejakiej Leony Wainwritght, która pracuje w urzędzie zarządzania zasobami ludzkimi, druga zaś - Matthew Reeda, prokuratora. Jako że kwestia Leony jest mniej ważna (świetne, choć nieco przygnębiające przypomnienie, że nawet Reese z Shaw nie są w stanie wszystkich uratować), zajmują się nią Finch wraz z Fusco. Sprawie prawnika przygląda się "bojowa" para. 

Podzielenie drużyny na dwa zespoły pozwala skupić się na relacjach. Świetnie wykorzystano to w przypadku byłych agentów, czyli Shaw i Johna. Już pierwsza scena, w której rzucają monetą, zastanawiając się, kto tym razem ma ratować "kolejny numer", pokazuje, że twórcy zaserwują nam sporo humoru. Właściwie cała akcja powrotu do liceum na dwudziestolecie ukończenia szkoły i poznawanie "starych znajomych" to strzał w dziesiątkę. Policzkowanie Johna czy podchody do Shaw wywołują uśmiech na twarzy, podobnie jak rozpakowywanie walizek. Niemal czujemy klimat produkcji takich jak "Pan i Pani Smith", gdzie zawodowi agenci-zabójcy udawali małżeństwo (w filmie nawet nim byli). 

Trzeba pochwalić operatora za świetne zdjęcia. Synchroniczne otwieranie walizek czy utrata pistoletów w tym samym czasie wyglądają rewelacyjnie - i nawet jeśli są to szczegóły, to niezwykle ważne. 

Konwencja powrotu po latach została wykorzystana wiele razy zarówno w filmach, jak i serialach. Motyw zemsty za śmierć dziewczyny i niszczenie psychiczne drugiej osoby poprzez przypominanie o tym incydencie również, ale twórcy robią to w specyficzny dla siebie sposób i wielkie gratulacje dla nich, że nie boją się korzystać ze sprawdzonych schematów. Person of Interest zawsze czerpali z najlepszych wzorców - i nie inaczej jest tym razem. Szczególnie że znowu zmieniają sprawdzone zagrania i przypominają, że nigdy nie wiemy, czy numer, który wyskoczy, jest ofiarą czy też katem.

[video-browser playlist="635212" suggest=""]

Sceny z Finchem i Fusco nie są aż tak zabawne, ale za to popychają wątek główny do przodu. Znowu pojawia się kwestia Czujnych, inwigilacji, udziału rządu w tajnych operacjach i, przede wszystkim, tajnego finansowania Maszyny. Najważniejsza zaś jest ostatnia scena, która zapowiada spore zmiany. Jak twierdzi Root, "będzie dużo roboty". Czy chodzi o wyłączenie Maszyny? W pewien sposób na pewno, ale intrygujące jest również przejście na interfejs analogowy. Co miałoby to znaczyć? Nie wiadomo, ale może być ciekawie, a także nieco bardziej w klimatach science fiction.

Pojawienie się Root nawet na chwilę jest zawsze dobrym pomysłem. Amy Acker świetnie wczuwa się w rolę hakerki, a jej integracja z Maszyną Fincha i pomysłowość (fałszywe tożsamości) zaskakują. Może stała się nieco za idealna i zbyt wszechmogąca, szczególnie gdy patrzymy, jak strzela pistoletami niczym rasowa zabójczyni, ale staram się przymykać oko na takie sprawy, wiedząc, że pewne ustępstwa są wskazane, jeśli chcemy otrzymać dobrą rozrywkę. 

A ta jest na poziomie wręcz fenomenalnym. Person of Interest to jedna z nielicznych produkcji, która nie tylko nie nudzi, ale wręcz wyznacza standardy telewizyjne. Nawet jeśli zdarzy się słabszy odcinek, za chwilę otrzymujemy prawdziwą perełkę. Podobnie jest z odcinkiem dziewiętnastym. Może nie jest tak genialny jak chociażby trylogia z Carter, ale zasługuje na uznanie. Dostarcza odpowiedniej porcji rozrywki i każe z niecierpliwością wyczekiwać kolejnych wydarzeń. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj