Druga część trylogii zaczyna się praktycznie tam, gdzie skończyła się akcja pierwszego tomu. Obserwujemy konsekwencje wydarzeń, które są nawet ciekawe. Matka Johna poznała jego zasady i pomaga mu ich przestrzegać. Zostało to tak dobrze napisane, że nawet udało się wpleść w niektóre sceny nieco humoru sytuacyjnego. Jednak co ważniejsze główna postać, nadal się rozwija, nie stoi w miejscu. Dan Wells nie pozostaje obojętny na wszelkie elementy, jakie towarzyszą okresowi dojrzewania. Dzięki temu zasady zostają wzbogacone o takie uszczegółowienia, jak chociażby: nie patrz się na biust. Inne natomiast są łamane, żeby John mógł w miarę normalnie egzystować. Wykreowanie dobrze rozwijającej się postaci było niewątpliwym plusem drugiego tomu.
Tego już nie można powiedzieć o akcji, która przez praktycznie całą pierwszą część książki była strasznie powolna, aż do momentu przełomowego, po którym gnała jak zwariowana. Efektem tego była słaba pierwsza połowa „Pana Potwora”. Może nie zanudzała, ale nie można było mieć takiego uczucia, chęci zajrzenia na nową kartkę, ciekawości, którą trudno powstrzymać, którą trzeba natychmiast zaspokoić. Niestety po raz kolejny się uwidoczniło, że to jest pierwsze dzieło (trylogia) Dana Wellsa i jest mu bardzo ciężko utrzymać stały, wysoki poziom. Przez złe, nierównomierne rozłożenie akcji, ciężko jest zachować czytelnikowi ten równe zainteresowanie. Jest to o tyle duża wpadka, że po dosyć kiepskiej pierwszej połowie odbiorca może zrezygnować z lektury i ominie go to co najlepsze.
Ważnym elementem drugiego tomu było to, że pisarz znalazł miejsce na wykreowanie dwóch nowych postaci, a raczej na ich rozwinięcie. Po prostu poświęcił im więcej miejsca, a to się opłacało, gdyż wykorzystał to w najważniejszych momentach. Mowa oczywiście o Brooke i agencie FBI Clarku Formanie. Pierwsza z tych postaci sporo zamieszała w życiu Johna od strony całkiem zwyczajnej. Przyjaźń, randki, pozwoliła mu żyć normalnie. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że wkradł się pewien rodzaj miłości na karty powieści i ją tym samym ubarwił. Swoją drogą, Brooke jest postacią, której nie da się nie lubić. Miła, sympatyczna, pomysłowa – takie cechy zauważamy u niej na pierwszy rzut oka. Poza tym jest świetnym uzupełnieniem dla historii: czy John stanie się seryjnym morderca? Druga natomiast z postaci, jak można przypuszczać zamieszała w życiu naszego bohatera o tej drugiej strony, czyli jak można rzec, Pana Potwora i zabójstw. Agent Forman jest dokładnie taki jaki powinien być. Specjalista w swoim fachu, który posiada ogromną wiedzę, ma również wiele sekretów, jak przystało na człowieka agencji rządowej. Do tego wszystkiego wypada jeszcze dodać, że wydaje się momentami sympatyczny, co jest dosyć zaskakujące. Natomiast jego rozmowy z Johnem to jedne z najlepiej napisanych dialogów w książce. Pod tym względem należą się pochwały dla autora. Jak i również za obie postacie, które nie tylko ubarwiły książkę, ale miały spory wpływ na fabułę.
W sumie cały fenomen „Pana Potwora” polega na momencie przełomowym. Autor dobrze sobie przygotował grunt pod tę chwilę poprzez nową serię morderstw, dwie nowe postacie i ładny rozwój głównego bohatera, aczkolwiek jak już wcześniej wspomniałem to przygotowanie trwało nieco za długo. Dan Wells kontynuuje dalej swoją filozofię, którą rozpoczął w „Nie jestem seryjnym mordercą”, czyli jak można było się spodziewać, otrzymujemy kolejnego „Demona”. I w tym momencie wydaje się, że wszystko ma ręce i nogi. Autor naprawia niejako swój błąd z pierwszej części pokazując, że taki był jego zamysł od początku. Pomimo jednak tych wszystkich zalet nie unika nadal błędów. Potencjał tego „Demona” był ogromny, mógł rozbudować niesamowicie fabułę, a jedynie uchylił rąbka tajemnicy z czym mamy do czynienia. I w tym momencie trudno powiedzieć czy było to zamierzone czy to kolejna wpadka z urwaniem ciekawego wątku. Wypada mieć nadzieję, że zgłębimy nieco bardziej przypadek „Bogów” w następnym tomie. To wszystko prowadzi nas do finałowych zdarzeń, które mają miejsce w drugiej części książki. Przełom był zaskakujący i niekonwencjonalny. Od tego momentu czytelnik zaczyna wręcz pożerać kolejne kartki. Każda następna strona przynosi nowe fakty i posuwa fabułę do przodu. Nie wypada zapominać również o Johnie, który gra pierwsze skrzypce wraz z „Demonem”. Jego wewnętrzna walka, spryt i inteligencja, które zostały po raz kolejny ukazane i podkreślone, to najlepsze elementy emocjonującego zakończenia „Pana Potwora”. Wszystko to kończy się teoretycznie dobrze, ale koszty jakie ponosi bohater są niewspółmierne do zysków, co jest kolejnym plusem. Natomiast finałowy fragment zwiastuje kolejne zmiany i zapowiada zaiste emocjonujący finał trylogii o Johnie Cleaverze. Jeśli tylko Dan Wells wykorzysta wszystkie atuty, które do tej pory wydobył z rękawa i uniknie wpadek, w szczególności tej, z nierównym tempem akcji w poszczególnych częściach książki, to „Nie chcę Cię zabić” może okazać się najlepszą z trylogii.
„Pan Potwór” to pod wieloma względami strasznie nierówna książka. Jednak spaja pewne elementy w całość, dzięki czemu tworzy przejrzysty obraz pomysłu autora na tę historię. I mimo tych wpadek nadrabia genialną końcówką, która zaostrza tylko apetyt na ostatni tom. W tym momencie, powieść już zupełnie nie przypomina pod żądnym względem serialu Dexter, gdyż twórca poszedł w zupełnie innym kierunku. Jeśli uda Ci się przetrwać pierwszą część książki, czeka Cię uczta w końcówce i zapewniam Cię, drogi czytelniku, że bez wątpienia sięgniesz po „Nie chcę Cię zabić”, aby dowiedzieć się jak się kończy historia młodego Johna Cleavera.
Ocena: 7/10
[image-browser playlist="605174" suggest=""]
Tytuł: Pan Potwór
Autor: Wells Dan
Wydawnictwo: Znak emotikon
ISBN: 978-83-240-1753-9
Tłumaczenie: Mariusz Gądek
Oprawa: miękka
Format: 144x205
Liczba stron: 256
Rok wydania: 09 luty 2012
Cena detaliczna: 26,90 zł