W piętnastym epizodzie twórcy obrali nieco inną niż dotychczas taktykę w próbach rozśmieszenia widza. W kategorii małego absurdu i abstrakcji można bowiem rozpatrywać fakt, że dwa główne motywy przewodnie dotyczyły pełnej radości i pompy mowy pogrzebowej oraz odświeżenia marki papieru do higieny intymnej. Niby nic nadzwyczajnie oryginalnego, gdyby nie to, że zmarłego niemal każdy nie cierpiał, a przedstawiciel firmy papierniczej właśnie przechodzi niemałe załamanie nerwowe.

To niecodzienne zestawienie problemów fajnie przeplata się przez cały odcinek i dostarcza niezłej rozrywki. W końcu bohaterowie prowadzą agencję reklamową. Bardzo przyjemnie ogląda się, jak Simon i spółka robią co w ich mocy, aby zmienić powszechne postrzeganie denata, który za życia nienawidził "kwiatków, szczeniąt, śpiewu ptaków i tortu". Wszystko to zgrabnie zapętla się pod koniec i oferuje morał związany z ojcowską miłością. Ckliwe, ale zrobione w sposób nienachalny i całkiem zgrabnie rozwijające postaci Simona oraz Sidney.

[video-browser playlist="635298" suggest=""]

Trzeba chwalić aktorów drugoplanowych oraz w szczególności Sarę Michelle Gellar za spory postęp, jaki zrobili od początkowych epizodów – głównie jeśli chodzi o wykształcenie poprawnego komediowego timingu oraz nabranie większej swobody i pewności siebie. Daleko im jednak do takiego maestro, jakim jest Robin Williams, bez którego The Crazy Ones zapewne już dawno znikłoby w czeluściach krainy kasacji. On jest motorem napędowym produkcji, a jego zdolności improwizacji dostarczają masę śmiechu. W recenzowanym odcinku najzabawniejsze były sceny, w których parodiował takie klasyki jak Ojciec chrzestny i "Patton" czy odnosił się do Czasu apokalipsy.

Komedia CBS raczej wykorzystuje szansę na wykształcenie unikalnego dla siebie poczucia humoru i tożsamości. Nie miałbym absolutnie nic przeciwko, gdyby The Crazy Ones zostało nagrodzone zamówieniem drugiego sezonu. Poza tym byłoby aż nie na miejscu, gdyby powrót do telewizji takiej legendy jak Robin Williams miał zakończyć się tak samo przedwcześnie jak ten Michaela J. Foxa.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj