Papierowy mag to debiutancka powieść Charlie N. Holmberg, amerykańskiej autorki, która wprowadza nas w świat pełen magicznych możliwości. I tak jak pomysł jest dobry, mam wrażenie, że największym problemem tej powieści jest jej… długość.
Ceony Twill od zawsze marzyła, że zostanie Wytapiaczem, czyli specjalistką od magii metalu. Jako najlepsza uczennica Szkoły Magów Tagis Praff wydawała się mieć to w garści. Niestety, z powodu zbyt małej liczebności magów papieru, zostaje, nie z własnej woli, wysłana na staż do ekscentrycznego Emery’ego Thane’a, jednego z najlepszych papierowych magów. Na początku niechętna, później coraz bardziej zachwyca się możliwościami tego rodzaju czarów, jak i samym mentorem. Do czasu, gdy Emery trafia ofiarą Wytapiacza, a od śmierci dzieli go niewiele…
Sam pomysł Charlie N. Holmberg wydawał mi się fascynujący – zamiast wciąż poruszać się w magii żywiołów czy machać różdżkami, pokazuje ona całkiem świeży pomysł na czary, gdzie każdy z czarodziej może wybrać, w którą stronę pójdzie – magii papieru, metalu, plastiku czy szkła. Fabuła, co prawda, nie jest zbyt odkrywcza, ale zarówno bohaterowie jak i główny wątek są przyjemni. Za to sama powieść przypominała mi trochę Trylogię Czarnego Maga Trudi Canavan – biedna dziewczyna w szkole magii, poznaje swojego specyficznego ukochanego-mentora. Jednak to co już na pierwszy rzut oka odróżnia obie powieści to… grubość obu książek.
Mówiąc o stronie estetycznej – okładka przedstawiona przez Wydawnictwo Kobiece jest przepiękna, ale wiele treści się w niej nie znajduje. Albo inaczej – wiele się dzieje, ale mam wrażenie, że wszystkie wątki były spłaszczane, jak w filmach, aby zmieścić się w te półtorej-dwie godziny, a tu w dwieście trzydzieści stron. Przez co mogę wam obiecać, że podany wyżej opis nie zdradza wcale całej fabuły, a wręcz przeciwnie – opisałam jedynie początek. Tylko co z tego, skoro pędzimy po łebkach, bo fabuła, którą Canavan by rozpisała na setki stron, mieści się tylko w trochę ponad dwustu. Dlatego niewiele dowiadujemy się o rzeczywistości otaczającej bohaterów – choć z tego, co rozumiem, wszystko dzieje się przed lub w okolicach pierwszej wojny światowej . Czy świat magów i ludzi to dwa różne światy niczym w Harrym Potterze? A może jesteśmy jednym spójnym światem, alternatywną wersją naszej rzeczywistości? Czemu Ceony, jeśli mówimy o naszej przeszłości, nie jakichś jej wariantach, miała aż tyle wolności? Wiele pytań, mało odpowiedzi.
Niewiele lepiej jest z samą magią. Dowiadujemy się na przykład, że magię plastiku wymyślili magowie. Ale co z resztą? Jak powstała? Jakie są jej zasady? Nie mówię, że w pierwszym tomie autorka powinna nam zdradzać wszystkie tajemnice, ale pewne podstawy, byśmy wiedzieli, jak poruszać się po jej świecie, by się przydały.
Z tego powodu również trudno uwierzyć w wielką miłość Ceony do Emery’ego, bo dla nas w sumie ledwo go poznała. Jest oczywiście informacja o gotowaniu, wspólnych posiłkach, ćwiczeniach magicznych (najbardziej interesujących dla mnie w całej powieści), ale trudno tu o większy rozwój ich relacji. W filmie może by to wystarczyło, ale to nie jest scenariusz do żadnej produkcji, tylko powieść, której prawem jest pokazywać i uczyć nas więcej szczegółów. Nie mówię, że powinniśmy być zalewni nudnymi wstawkami, ale jak widzicie już – spokojnie można by było rozszerzyć powieść o rozwijanie przed naszymi oczami świata, magii czy samej ich relacji. A tak mamy skrótowy początek, byśmy przez całą powieść tak naprawdę podziwiali jak Ceony ratuje Emery’ego. I nie jest to złe, tylko trudno, by czytelnik tak szybko związał się emocjonalnie z bohaterami, by przeżywać ich przygody.
Jednak Papierowy mag ma swoje pozytywy – sami bohaterowie są przyjemni, świat przedstawiony ma duży potencjał, a książkę czyta się sprawnie i na pewno sięgnę po następny tom. Mam jednak nadzieję, że pisarka wraz z nabytym doświadczeniem lepiej rozplanowała fabułę, dzięki czemu będziemy mieć trochę więcej do poczytania.