Już pierwsze minuty silnie nawiązują do klasyków gatunku. Planszą tytułową, stylistyką nagrania, zniszczoną taśmą, "taniością" efektów specjalnych, niedociągnięciami realizacyjnymi (wpadający w kadr mikrofon). Te elementy silnie przywodzą na myśl klasyki złotej ery VHS, kino klasy B czy nawet C. Początkowe minuty są zresztą filmem w filmie. Norman ogląda wtedy z babcią telewizję, w której leci horror o zombie. Chłopiec przepada za takimi opowieściami. Cały jego pokój zdobią plakaty, figurki i inne bibeloty związane z tym "gatunkiem" wyimaginowanych potworów. Zamiłowanie do takich postaci może wynikać z faktu, że chłopiec posiada dar rozmawiania ze zmarłymi. Duchy widzi codziennie, często prowadząc z nimi serdeczne dyskusje. Nawet babcia jest istotą pozagrobową.

Nietypowa umiejętność chłopca nie przysparza mu przyjaciół. Co więcej - skutecznie izoluje, nawet od własnej rodziny, która nie mogąc go zrozumieć, traktuje go jak odmieńca. "ParaNorman" jest opowieścią o inności oraz tragicznych skutkach ludzkiego strachu i braku akceptacji. Osią fabuły jest opowieść o wiedźmie, która przed laty została powieszona właśnie z powodu niezrozumienia i oskarżeń o zabawę ogniem. Kobieta tuż przed śmiercią rzuciła na miasteczko specyficzną klątwę, podle której zmarli mają powstać z grobu w każdą rocznicę wymierzenia "sprawiedliwości". Zombie okazują się najmniejszym zmartwieniem mieszkańców, gdy nad ulicami zacznąją zbierać się fioletowe chmury zrodzone z nienawiści wiedźmy. Bardzo ciekawie wypada moment, w którym zombie zaczną bać się ludzi. Ciekawa gra schematem oraz ukazanie, że zdarza się, iż człowiek człowiekowi wilkiem, ale zawsze zombie zombie zombie.

Animowany świat ukazany jest w ciekawy sposób. Plenery miasteczka wyglądają interesująco, a niektóre miejsca przywodzą na myśl najsłynniejszy plac w studiu filmowym Universal, czyli plac Ratuszowy, rozsławiony przez "Powrót do Przyszłości" czy "Bruce’a Wszechmogącego". Las przywodzi zaś na myśl ten okalający "Miasteczko Halloween". Elementy wystroju stworzone są z dużą pieczołowitością i precyzją.

©2012 Universal Studios

Animacja postaci również jest ciekawa, aczkolwiek niektórzy bohaterowie, celowo przedstawieni w wyolbrzymiony sposób, nie zawsze są mili dla oka. Kilkoro z nich straszy wręcz swoją brzydotą. Co jednak znamienne – wcale nie mówię o zombie. Najmniej wpadająca w oko jest matka bohatera, o bardzo wysuniętym czole, które mocno szpeci jej fizjonomię. Zresztą wielu z nich posiada wyolbrzymione części ciała. Córka posiada nad wyraz rozwiniętą pupę, ojciec brzuch, a brat nowego kolegi napompowaną klatkę piersiową. Każde z nich wygląda dziwnie, ale nie w sposób wywołujący uśmiech, jak przy przerysowanych bohaterach "Frenkenweenie". "ParaNorman" jest pierwszą animacją poklatkową, która w tak dużym stopniu korzystała z możliwości drukarek trójwymiarowych, ułatwiających pracę animatorów. Tym bardziej szkoda, że efekt końcowy nie robi lepszego wrażenia.

Polski dubbing wypadł przeciętnie. Mało jest prawdziwie zabawnych tekstów, które zapamiętałoby się na dłużej. Jedynie kilka wywołuje uśmiech. Głosy aktorów również nie dają popisu emocjonalnego spektrum, w zasadzie ciągle brzmiąc tak samo. Niby nie jest źle, ale czegoś wyraźnie zabrakło.

Muzyka jest mocnym punktem produkcji. Kompozytor Jon Brion celowo odwołuje się do melodii charakterystycznych dla horroru. Dość powiedzieć, że nawet dzwonek telefoniczny Normana to motyw przewodni z "Halloween" Johna Carpentera.

©2012 Universal Studios

"ParaNorman" startuje w wyścigu po Oscara, konkurując o miano "Najlepszej Animacji" z "Meridą Waleczną" i "Frankenweenie". Nie ma z nimi jednak najmniejszych szans i to nie tylko z powodu mniejszej finezji efektu końcowego. Historia przedstawiona w filmie jest też mniej angażująca, a bohaterowie bardziej schematyczni, czasami niesympatyczni i niezabawni. Bije od nich chłód, więc nie czuć z nimi żadnej więzi. Może jest to zabieg celowy, mający postawić widza jeszcze mocniej w sytuacji Normana, ukazać otoczenie z jego perspektywy?

Pomysł wyjściowy jest ciekawy, ale obrazowi brakuje luzu, który ustawiłby go pośród najlepszych przedstawicieli swojego gatunku. Ot, ciekawa historyjka, do której niekoniecznie będzie się chciało wracać. Wszystkie krytyczne uwagi nie oznaczają jednak, że "ParaNorman" jest filmem złym. To raczej produkcja, która nie wykorzystała pełni swojego potencjału.

Na płycie brak niestety jakichkolwiek dodatków. W wersji zagranicznej też nie było ich wiele, jednak kilka z nich, opowiadających o procesie tworzenia animacji, mogło być ciekawych. Po napisach końcowych dostajemy zresztą krótką scenkę ukazującą proces produkcji postaci Normana. Szkoda, że nie można było zobaczyć dodatku o tworzeniu reszty efektów.

Ocena: 6+/10


Reżyseria: Sam Fell, Chris Butler
Produkcja: USA, 2012
Dźwięk: DD 5.1 polski, angielski, bułgarski, niemiecki, turecki
Napisy: polskie, angielskie, bułgarskie, niemieckie, tureckie
Format: 16:9
Dystrybucja: TiM

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj