Każdy z nas ma film, który darzy sympatią - może nie jest największym fanem, może nie ogląda go milion razy w roku, ale słysząc jego tytuł, uśmiecha się błogo, myśląc „tak, to był dobry seans”. A potem nie wie jak zareagować na wieści o planowanym sequelu. Wielu z nas miało zapewne podobne odczucia, słysząc o 2. części świetnego „Pitch Perfect”. Mam dobrą wiadomość – udało się, choć nie bez szwanku.
Pierwsza część "
Pitch Perfect" o grupie dziewczyn śpiewających a capella była ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich. Bez jakichś bardzo znanych nazwisk i z małym budżetem, obraz podbił box office i serca widzów na całym świecie. Pokochaliśmy produkcję za genialne covery, bezpardonowe żarty i różnorodne (ale równie zabawne!) postaci. Dlatego choć może niewielu rozdzierało szaty na wieść sequelu, to pewnie niejeden fan miał mieszane uczucia słysząc o nim nowe wiadomości. Jednakże nie ma co się martwić – film rozwieje nasze wątpliwości po pierwszych minutach. Będzie zabawnie, obrzydliwie i śpiewająco – czyli tak jak powinno być.
Najnowsza odsłona rozpoczyna się trzy lata po wydarzeniach z pierwszego filmu. Nasza grupa a capella jest sławna, a jej członkinie pomału kierują się w stronę dorosłości i skończenia studiów. Niestety, w czasie pewnego występu Gruba Amy zbytnio obnaża swoje wdzięki, przez co Bellas zostaję skazane na śmierć. Oczywiście nie dosłownie, ale nikt nie ma wątpliwości, że to koniec sławnej grupy. To nie oznacza jednak, ze dziewczyny zamierzają się poddać, zwłaszcza, że dołącza do nich nowa członkini…
Widz będzie śmiał się od pierwszej do ostatniej minuty filmu. Humor „
Pitch Perfect 2” bardzo dobrze znajduje równowagę między żartami z pieprzykiem, obrzydliwymi gagami i ostrymi dowcipami, dzięki czemu niesamowicie śmieszy, docinając wszystkim. Dostaje się Niemcom, Hindusom, amerykańskiej wiedzy o świecie, grubym, chudym, kobietom i mężczyznom czy stereotypom o różnych krajach. W tym „filmie dla młodzieży” (powiedzmy sobie szczerze – to komedia dla wszystkich) nikt nie jest bezpieczny.
Jednakże ten humor by nie działał, gdyby nie aktorzy. Choć może Anna Kendrick nie czuje się już w roli Becci tak dobrze jak wcześniej, pewnie wielu będzie padało ze śmiechu przy jej próbie dogryzienia niemieckiej koleżance. Rebel Wilson błyszczy, w każdym znaczeniu tego słowa (zwłaszcza w pierwszych minutach filmu!), a John Michael Higgins i Elizabeth Banks wydają się cieszyć ze swoich ról „tych złośliwych”, tym bardziej, że mają więcej czasu ekranowego – który wykorzystują wyśmienicie. Dodajmy do tego jeszcze narcystycznego tyrana i szefa Becci, w którego wciela się znakomity Keegan-Micheal Key i powstaje mieszanka wybuchowa. Co więcej, producenci zadbali o ciekawe smaczki (skierowane zwłaszcza do wiernych fanów) oraz zaskakujące występy gwiazd, takich jak Katey Sagal czy Snoop Dogg, który chyba zamierza pojawić się w każdej produkcji związanej z muzyką.
[video-browser playlist="696352" suggest=""]
Szkoda tylko, że z powodu nowej bohaterki (której, nawiasem mówiąc, nie trudno polubić), masy absurdalnych wydarzeń czy tysiąca gagów, cierpią bohaterowie. Skylar Astin, którego Jesse był w pierwszej części niemniej ważny niż Becca, w tym filmie stał się po prostu elementem wątku romantycznego
i postacią nawet nie drugo, ale trzecioplanową. Trochę lepiej ma Bumper, grany przez Adama DeVine’a czy Anna Camp, ponieważ im pozwolono chociaż przez chwilę zabłyszczeć na ekranie. Jednakże jeśli chodzi o resztę członkiń Barden Bellas – ich maksymalna rola to bycie obiektem jednego lub dwóch gagów, nic więcej. A szkoda, bo po drugiej części można by się spodziewać, że dowiemy się więcej o bohaterkach, które miały mniejszy udział w "jedynce". Nic bardziej mylnego. Jak tłem były, tak tłem pozostały – można nawet powiedzieć, że wcześniej miały więcej do roboty niż teraz.
Można to po części zrozumieć. Sequel powstał 3 lata po pierwszym filmie, a aktorki nie młodnieją, więc producenci woleli zabezpieczyć się wprowadzając nową, młodszą postać (Hailee Steinfield ma tylko 18 lat), z którą można byłoby robić następne części. I nie można nic zarzucić jej postaci, która jest tak samo dziwna jak reszta dziewczyn (kobiet?), ale pytanie czy to był na pewno najlepszy pomysł.
Cytując klasyka – czyli najpewniej Paulo Coelho – wszystko ma swój początek, środek i koniec. Najczęściej w filmowych seriach mamy czas na poznanie bohaterów, na przywitanie się z nimi po raz drugi (gdy żyją na świeczniku po osiągnięciu celu z pierwszej części lub zupełnie na odwrót) i na pożegnanie. Wydawać by się mogło, że „
Pitch Perfect 2” będzie tym środkiem, jednak tak się nie dzieje, bo ledwo witając się z bohaterkami dostajemy informację, ze czas się z nimi pożegnać. I choć wielu ten zamysł może cieszyć, bo scenarzyści nie bawili się w zbędne fabuły, to widz może mieć przez cały seans wrażenie, że producenci odebrali mu możliwość na dłuższą znajomość z Barden Bellas. I teraz, gdy ledwo je odzyskał, musi się z nimi rozstać, choć w sumie możemy tęsknić tylko za Beccą, Grubą Amy i Chloe, bo trudno przywiązać się do reszty bohaterek, których rolą było tylko zaserwowanie nam paru gagów. Pojawia się jednak myśl, że przydałby się jeszcze jeden film dopełniający obie części „Pitch Perfect”.
Nie można mieć za to żadnych uwag do muzyki, która znowu prezentowała wysoki poziom. W serii „Pitch Perfect” cudowne jest to, że każdy znajdzie coś dla siebie. Oczywiście, nasze bohaterki śpiewają z szeroko rozumianego mainstreamu, ale korzystają z tak różnych gatunków i możliwości, że chyba nie znajdzie się człowiek, któremu nie spodoba się choć jedna piosenka. Szkoda tylko, że polski dystrybutor nie zrobił z jakiegoś powodu napisów do utworów – na „
Pitch Perfect 2” przyjdą ludzie w różnym wieku i z różną znajomością angielskiego i szkoda, że nie będą mogli do końca cieszyć się z filmu.
Warto jeszcze na sam koniec wspomnieć o reżyserce, Elizabeth Banks. Genialna, nie do końca doceniania w Hollywood aktorka okazała się być niezłą reżyserką i myślę, że jej kariera jeszcze może nas pozytywnie zaskoczyć.
Czytaj także: Premiery kinowe weekendu – 15-17 maja 2015 roku
"
Pitch Perfect 2" ucierpiał w tradycyjny dla sequeli sposób. Próbując w niego wpakować więcej humoru, akcji i wydarzeń, film przestał skupiać się na postaciach. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to genialna rozrywka i nikt nie wyjdzie seansu zawiedziony. Może tylko trochę niepewny, czy trafił na część drugą, czy trzecią.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h