Dawno, dawno temu w Europie miał miejsce tajemniczy blackout, w ramach którego unicestwiona została cała dotychczas znana technologia. Ci, którzy ocaleli, założyli wiele plemion i osad, w których wychowywali swoje dzieci i kolejnych potomnych. W taki sposób powstali min. Źródlanie, z których wywodzi się trójka głównych bohaterów - rodzeństwo Liv, Kiano i Elja. Ciężko jest tu tak naprawdę wybrać jednego głównego bohatera, bowiem po zamieszkach, z udziałem plemienia Wron, w których rodzeństwo zostało rozdzielone, historia zaczyna iść trzema torami. Prawie równymi, bo choć twórcy starają się każdemu poświęcić podobny czas ekranowy, to losy Liv i Kiano są zdecydowanie ciekawsze niż Elja. Na plakacie promocyjnym, naszą uwagę zwraca ogromny sześcian. W trailerze promującym serial, również zaznaczone jest, że przedmiot jest czymś bardzo ważnym. A jak to wygląda w rzeczywistości? Sześcian owszem, istnieje, jest pożądany przez wiele osób, a przez zupełny przypadek trafia w ręce Elja. Chłopca, który niczym Frodo z Władcy pierścieni  dostaje do wykonania swoją misję, więc biegnie, biegnie, biegnie i… przynudza. David Ali Rashed gra najbardziej apatyczną, strzelającą fochy i zmęczoną życiem postać w serialu. Aktor ma dopiero 18 lat, więc jest dopiero na początku swojej kariery, jednak po popisie w “Plemionach Europy” nie sądzę, że posypią się w jego kierunku jakieś wybitne propozycje. Nie chcę jednak zrzucać całej winy na aktora, bo zakładam, że twórcy również nie popisali się kreując tę postać na papierze. Kompanem w podróży Elja zostaje Oliver Masucci. I w tym momencie możemy zastanowić się, dlaczego w taki sposób aktorów sparowali producenci. Niedoświadczony Rashed aktorsko ginie przy Masuccim, który charyzmą i zabawą swoją delikatnie stukniętą postacią, kradnie każdą scenę, w jakiej się pojawia. Przez to Rashed po pierwsze znika, po drugie jeszcze bardziej denerwuje. Czasami aż się dziwiłam, jak anielską cierpliwość miała postać Masucciego, bo za tego wiecznego focha na twarzy Elja już dawno powinien zostać wyrzucony z auta. Ale, miał on jednak ten mistyczny sześcian, i to jest właściwie cała definicja tej postaci - chłopak, który ma sześcian. Charakteru zero, jakiejkolwiek charyzmy - minus jeden. Scenariusz dla postaci Liv, granej przez Henriette Confurius ma się nieco lepiej. To na barki niemieckiej Katniss Everdeen (tyle, że z kuszą, a nie łukiem) padło zadanie ciągnięcia wątku romantycznego, którego mamy dość po słowo daję - pięciu minutach. Po rzezi plemienia Wron na Źródlanach, Liv na prośbę oczywiście niesamowicie atrakcyjnego dowódcy, dołącza do Szkarłatnych, gdzie narasta w niej gniew i motywacja do odbicia ojca i rodzeństwa z rąk wroga. A, i oczywiście podniecenie, bo David, który co prawda powinien być zajęty na przykład zbliżającą się wojną, zawsze znajduje czas na naszej buntowniczki. Znamy ten schemat, Tris i Four z “Niezgodnej” już lata temu nauczyli nas, jak wygląda romans na treningu samoobrony. Cały wątek wiecznie zamyślonej Liv ma jeden dobry aspekt. Szkarłatni mają wśród zakładników jedną z Wron. Źródlanka kombinuje jak może, aby wydobyć z niej potrzebne informacje i przeskakuje z jednej strony na drugą. Widz też zaczyna się gubić w tym, komu można tu ufać i kto tym razem mówi prawdę, więc jest tu jakakolwiek szansa na to, aby obrotem spraw zaskoczyć oglądającego. Czy mnie zaskoczył? Czasami tak, ale kiedy indziej wiedziałam, co się wydarzy, już w poprzedniej scenie.
fot. Netflix
+3 więcej
Najlepiej i najciekawiej ma się wątek Kiano, w którego wciela się Emilio Sakraya. Kiano jako niewolnik trafia do zamieszkiwanej przez Wrony twierdzy Brahtok, dawnego Berlina, gdzie początkowo pracuje jako robotnik, a potem zostaje zmuszony do bycia kochankiem przepięknej Varvary (Melika Foroutan), jednej z liderek plemienia, która ma słabość do młodych i przystojnych oraz do noszenia lateksu. Varvara, choć bywa przerysowana, a swoim zachowaniem zasłużyła na lata więzienia, zasługuje jednak na pochwałę. Drapieżna i tajemnicza piękność jest mocnym punktem serialu. Zwłaszcza od momentu, kiedy nawiązuje dziwną, ale i bliską relację z Kiano. Ten wątek najlepiej obrazuje to, co znamy pod pojęciem metamorfozy postaci. Kiano jest też moim zdaniem najlepiej napisaną postacią z trójki rodzeństwa, bo w końcu towarzyszymy komuś, komu aż chce się kibicować i naprawdę jesteśmy ciekawi tego, jak dalej potoczą się jego losy. Największym problemem Plemion Europy nie jest jednak ani tragicznie napisana postać Elja, ani głupie love story Liv. Tym, co najbardziej kłuje w oczy jest nic innego jak przewidywalność. Jeśli mieliście do czynienia z jakimkolwiek serialem typu “nowa rzeczywistość po apokalipsie / młodzi ratują świat”, to prawdopodobnie przewidzicie wszystko na dziesięć minut do przodu. I tu nawet nie trzeba główkować, analizować i na tej podstawie zakładać, co się wydarzy. Wystarczy tylko w miarę ogarniać, co się dzieje na ekranie i dalszy scenariusz sam nasuwa się na myśl. Zastanawiam się jednak, do kogo twórcy kierują swoją produkcję. Na pewno nie jest to serial odpowiedni dla osób poniżej 15 roku życia, bo rozlew krwi, nagość i brutalność są tu na porządku dziennym. Jednak starsi widzowie od razu wyłapią masę błędów i schematów, które widzieli już 10 razy, cztery lata temu. Mamy tu więc problem, bo ogólnie rzecz biorąc, serial nie jest aż tak tragiczny, żeby nie dało się go oglądać, ale nie za bardzo wiadomo, komu go polecać. Grupa wiekowa, która prawdopodobnie najlepiej przyjęłaby scenariusz, jest wykluczona ze względu na nieodpowiednie dla nich sceny. Strzał w kolano, i to bardzo bolesny. Złote gwiazdki dostaje natomiast Kiano i Varvara, a także sceny akcji! Rozwiązanie przyjęte przez operatorów jest bardzo trafione i sprawia, że jako widzowie czujemy się tak, jakbyśmy byli w centrum wydarzeń. Ponieważ zakończenie jednoznacznie sugeruje nam, że tutaj musi pojawić się drugi sezon, jest jeszcze nadzieja, że twórcy nauczą się na błędach. Czy tak jednak będzie? Szczerze wątpię. Plemiona Europy to serial bazujący na szczątkach scenariusza do The 100, Niezgodnej, Igrzysk Śmierci czy jakiejkolwiek innej dystopii, z jaką mieliście do czynienia. Bolesna przewidywalność odbiera bardzo dużo frajdy, ale serial nadal obejrzeć można. Chociażby po to, aby zagrać do niego w drinking game, kiedy pojawia się coś, co znamy już z czegoś innego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj