Witamy ponownie bohaterów serialu po wakacjach, które przebiegły zgodnie z zapowiedziami z końca sezonu czwartego. Blair spędziła lato u boku swojego księcia, żyjąc jak w bajce – idealnie i nudno. Serena pracowała na planie „"Pięknych i przeklętych", a Nate i Chuck, połączeni na nowo mocnymi więzami męskiej przyjaźni, tygodniami relaksowali się w komfortowych warunkach i uwodzili stada kobiet. W "Yes, then Zero" na pozór dzieje się dużo, ale tak naprawdę fabuła słabo posuwa się do przodu.

[image-browser playlist="607795" suggest=""]©2011 The CW Television Network

Serena, Chuck i Nate grają w mało skomplikowana, ale sprawiającą im niezwykłą frajdę grę, która polega na zgadzaniu się na absolutnie wszystko i wychodzeniu naprzeciw przygodom. Dzięki tej grze Serena traci, a potem zyskuje pracę, jak zwykle spadając na cztery łapy, Nate znajduje sobie seksowną, starszą kochankę w postaci Elizabeth Hurley (niestety to już było, pamiętacie księżną - Mädchen Amick?), a Chuck wykorzystuje czas wolny na wyczynowe skoki, rozbijanie motoru i obijanie sobie żeber. Czasy, kiedy Bass szalejący pod hasłem samozniszczenia przyprawiał o palpitacje serca, przeminęły. Przykro patrzeć jak paskudnie została zepsuta ta niezwykła i tak intrygująca postać. Pozostałą dwójkę ryzykownych graczy pozostawię już bez żadnego komentarza.

Blair, która zawsze ratowała nawet najgorsze odcinki serialu, także nie zachwyca. Testowanie uczuć Louisa, który dosłownie czołga się u jej stóp, co parę sekund składając wyrazy wiecznej miłości, jest po prostu nudne. Smutna prawda jest taka, że Blair z Louisem zawsze jest nudna, a to już naprawdę coś bardzo niepokojącego. Wiem, że biedna dziewczyna nie może ustawicznie cierpieć w mroku Bassowej miłości, ale to jej bajkowe, idealne życie usypia już przed jego faktycznym początkiem. Być może trochę pikanterii doda temu związkowi mały sekret, który wyszedł na jaw pod koniec odcinka. Maleńki promyk nadziei stanowi relacja Blair i Danem, która dość mocno w tym odcinku oberwała, ale to pewne, że niedługo się podniesie i rozkwitnie. Za to bardzo miłym akcentem zawsze jest Dorota i ilekroć za jej sprawą można usłyszeć na salonach Waldorfów język polski, nie sposób się nie uśmiechnąć.

[image-browser playlist="607796" suggest=""]©2011 The CW Television Network

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że scenarzyści wydusili już z tej historii, a przede wszystkim z jej bohaterów, wszystko, co tylko się dało. Wplątali nawet w najbardziej fantastyczne przygody, są po prostu mdli i przewidywalni. Można w nieskończoność pakować ich w nowe romanse i dostarczać nowych tragedii życiowych, ale jaki w tym sens? Produkcja straciła całkowicie ten niewątpliwy czar, który kilka lat temu podbił tak wiele serc. Namiętna miłość, jaką nastolatki całego świata darzą Chucka Bassa, powoli słabnie, a coraz gorzej przemyślane intrygi już nie wywołują dreszczyka emocji. Zaliczyliśmy już chyba wszelkie możliwe kombinacje związków między głównymi postaciami i stajemy przed trudnym wyborem – czy: a) umrzeć z nudów podczas oglądania ciągłych rozstań i powrotów tych samych ludzi, czy też b) zwariować z irytacji musząc co kilka odcinków mierzyć się z nowymi kochankami, który szybko zyskują wielkie uczucie głównych bohaterów, a równie szybko je tracą, w międzyczasie wprowadzając trochę więcej chaosu do nieuporządkowanego świata Upper East Side. Męczy też kurczowe trzymanie się początkowej formuły serialu – tytułowa plotkara zeszła na dalszy plan w okolicach trzeciego sezonu, obecnie jej pseudo-ironiczne komentarze pojawiające się kilka razy na odcinek są po prostu nie na miejscu.

Wciąż jest przyjemnie na nich patrzeć – uroda młodych gwiazd rozkwita, a zachwycające stylizacje, które są nam serwowane w dość dużej liczbie odsłon, stanowią obiekt zazdrości młodych dziewczyn. Jednak ładne buzie i modne ubrania można równie dobrze pooglądać na okładkach magazynów, a niekoniecznie w nowych odcinkach Plotkary.

[image-browser playlist="607797" suggest=""]©2011 The CW Television Network

Oczywiście serial wciąż będzie miał widownię, w końcu każdy jest ciekaw jak potoczą się dalsze losy śmietanki towarzyskiej Nowego Jorku. Szkoda jednak, że jego twórcy nie wolą odejść w blasku chwały, zamiast coraz bardziej psuć swój dorobek. Ale cóż, nie od dziś wiadomo, że światem rządzi pieniądz i zysk, a na to z pewnością wciąż mogą liczyć.

xoxo

Ocena: 5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj