The Score to trzecia książka Elle Kennedy z serii Off-campus. Dotyczy kolejnej pary z paczki Garetta, wszyscy się znają, a akcja znów toczy się w tych samych miejscach, które czytelnicy poznali w dwóch poprzednich częściach. Historia skupia się na Deanie i Allie. On to mistrz szybkich numerków, playboy numer jeden i syn przesadnie bogatych prawników. Do tego świetnie gra w hokeja i jest typowym liderem zespołu, który idealnie odnajduje się w towarzystwie. Ona jest jego przeciwieństwem. Cicha, spokojna, angażująca się w związki i pragnąca stabilizacji. Fabuła tutaj prawie nie istnieje. Książka reklamowana jest jako romans z hokejem w tle. I faktycznie sportowy wątek jest tu odsunięty na bardzo daleki plan. O poziomie książki świadczyć również „subtelny” tytuł. Według autorki życie studentów kręci się tylko wokół imprez i przygodnego seksu. Informacje o innych aktywnościach, jak chociażby kierunki studiów czy zainteresowania bohaterów, Kennedy streszcza w zaledwie kilku zdaniach. Wygląda to tak, jakby autorka pomiędzy kolejne opisy seksualnych przygód bohaterów usiłowała wrzucić również inne wątki. Sami bohaterowie również pozostawiają wiele do życzenia. Allie przez większość czasu jest irytująca ze swoimi miłosnymi rozterkami i niezdecydowaniem. Czytając, ma się ochotę nią potrząsnąć i krzyknąć: ogarnij się! Dean kreowany na wielkiego podrywacza i chłopaka pozbawionego głębszych uczuć, szybko okazuje się być kolejnym rozmemłanym bohaterem. Jedynym plusem tej postaci jest poczucie humoru. Niestety Kennedy usiłowała wystylizować język bohaterów na młodzieżowy, co  najwyraźniej w jej ocenie oznacza masę niecenzuralnych słów upychanych praktycznie w każde zdanie i przez to jego żarty są bardziej żenujące niż zabawne.
Źródło: Zysk i S-ka
Podbój jest schematyczny do bólu. Od pierwszych stron wiadomo jak zakończy się ta historia. Oprócz irytacji nie wywołuje żadnych emocji. Może gdyby autorka rozbudowała inne wątki, a nie starała się ze swojej książki zrobić kolejnych Fifty Shades of Grey, historia byłby znośna. Sami bohaterowie wydają się mieć świadomość, w jakiej książce się znajdują, bo niejednokrotnie przyrównują swoją historię do Twilight. Chociaż trzeba przyznać, że był to jedyny zabawny fragment w całej powieści. Gdzieś pod koniec autorce przypomniało się, że w powieściach dla młodzieży koniecznie musi wydarzyć się jakiś dramat. Także na ostatnich pięćdziesięciu stronach serwuje czytelnikom nagłą śmierć, żałobę i bolesne rozstanie. Poza tym problemy bohaterów są głębokie jak kałuża po kapuśniaczku, a nawet traumatyczne sytuacje zdają się nie mieć większego wpływu na ich życie. Podbój należy do jednej z tych książek, przy lekturze których zadajesz sobie pytanie do kogo jest skierowana i czy naprawdę odnajduje swoich czytelników. To kolejna pozycja, która pokazuje, że młodych czytelniczek nie traktuje się poważnie. Widocznie, według większości współczesnych autorek, to grupa idiotek, która nie zasługuje na porządną, inteligentną lekturę. Książka Kennedy jest tak zła, że nie można jej traktować nawet w kategoriach guilty pleasure.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj