Dziesięć i pół miesiąca – dokładnie tyle widzowie zmuszeni zostali czekać na nowe odcinki Orphan Black. Produkcja BBC America oraz rola Tatiany Maslany odbiły się w amerykańskich mediach szerokim echem. Dziennikarze docenili ogrom pracy włożony w tworzenie serialu, w którym jedna aktorka wciela się w kilka głównych bohaterek. Efektem była nawet nominacja do Złotego Globu dla Maslany i nagroda dla najlepszej aktorki przyznana przez telewizyjnych krytyków. Nic nie stoi na przeszkodzie, by podobny wynik osiągnięto w 2014 roku.
Premiera drugiego sezonu Orphan Black w bezpośredni sposób kontynuuje wydarzenia, które oglądaliśmy blisko rok temu podczas finału pierwszej serii. Sarah stara się odnaleźć swoją córkę i w bezkompromisowy sposób szuka sposobu na dotarcie do Rachel Duncan, kierowniczki Dyad Institute. Posądza ją o porwanie Kiry i wymuszenie w ten sposób podpisania patentu kompletnie ograniczającego ludzką niezależność. Jak zwykle w tego typu sytuacjach prawda jest nieco inna, a poszukiwanie dziewczynki dopiero się zaczyna. Nie można jednak zapomnieć o wyróżnieniu znakomitej sceny z Sarah i Rachel, która nie skończyła się po myśli panny Duncan.
Orphan Black i wyjątkowy talent Tatiany Maslany kolejny raz sprawiają, że widz zapomina o tym, w jaki sposób tworzony jest ten serial. Przynajmniej dwa razy złapałem się na tym podczas premiery, kompletnie zapominając, że w rozmawiające ze sobą bohaterki wciela się tak naprawdę jedna osoba. Po pewnym czasie, gdy czujność widza zostaje uśpiona, zupełnie przestajemy zdawać sobie z tego sprawę. Idealnym przykładem jest wspomniane wcześniej spotkanie Sarah z Rachel, ale już wcześniejsze sceny z Cosimą i Alison zupełnie zacierały wrażenie związane z innowacyjną budową serialu.
[video-browser playlist="618346" suggest=""]
Jak zwykle swoje pięć minut w całej historii miała ulubienica widzów (oraz moja), czyli Alison. Przy okazji rozwoju wątków tej bohaterki dowiedzieliśmy się, że Tatiana Maslany potrafi ślicznie śpiewać (czy jest coś, czego ta dziewczyna nie potrafi?). Z kolei dużo śmiechu mogła wywołać scena, w której Alison wyposażona w gwizdek i gaz pieprzowy była bliska obezwładnienia dwóch agentów próbujących ją porwać. Panna Hendrix wprowadza do całej historii potrzebną dawkę rozluźnienia, a co istotne, nie wpływa to zbytnio na poważną i momentami brutalną historię klonów.
Z całej premiery najsłabiej wypada wątek Cosimy (podobnie jak w pierwszym sezonie). Ma on jednak potencjał do solidnego rozwoju - choćby dlatego, że bohaterka jest chora i już niebawem może okazać się kluczowym elementem badań w Dyad Institute. Cosima, a właściwie jej wygląd, przydał się też Manning do pojawienia się na przyjęciu. Tatiana Maslany kolejny raz pokazała klasę, kreując Sarah przebraną i udającą Cosimę. Nawet wtedy postać wyglądała wiarygodnie.
Przerwa w emisji Orphan Black w żaden sposób nie wpłynęła na poziom produkcji, którą ponownie ogląda się doskonale. Kolejne odcinki pokażą, na co jeszcze stać Tatianę Maslany i jak wiele nowych klonów wprowadzą do serialu jego twórcy.