Afery z mangami, anime czy grami nieprzeznaczonymi dla nieletnich, a łatwo dla nich dostępnymi, to w Japonii (i na świecie zresztą też) chleb powszedni. Nie, żeby było to coś złego, w końcu spora część japońskiej twórczości to po prostu bardzo mocna erotyka z bohaterami często sprawiającymi wrażenie młodszych, niż jest to przedstawione w fabule. Do cenzorskiej walki przyłożył zresztą rękę w 2010 roku sam burmistrz Tokio, Shintaro Ishihara. Nie w smak takie działania oczywiście samym twórcom oraz wydawnictwom. Gdzie zaczyna się słuszna walka z pornografią i przemocą, a gdzie przebiega cienka granica, za którą jest łamanie praw człowieka i kneblowanie ust mangakom? Za ten ciekawy temat zabrał się Tetsuya Tsutsui, którego twórczość jest w Polsce świetnie znana za sprawą wielu mang wydanych przez Studio JG - oto Poison City #01. Na początek trzeba wyjaśnić jedną sprawę, a mianowicie, czym jest program Cool Japan, wspominany w tej mandze. Za Cool Japan. Autoprezentacja Japonii w popkulturze, str. 7: Cool Japan to (...) nazwa programu japońskiego Ministerstwa Gospodarki, Handlu i Przemysłu, którego misją jest wykorzystanie najatrakcyjniejszych dla zachodniego odbiorcy elementów składających się na kulturę tego kraju, czyli mangi, anime, kulinariów, tradycyjnego rzemiosła, mody, turystyki czy muzyki, dla celów promowania rodzimego przemysłu za granicą oraz poprawy jego konkurencyjności na rynku. Tetsuya Tsutsui stworzył mangę ściśle opartą o realia, z akcją osadzoną w 2020 roku. To wtedy jak wiemy, rozpoczną się Igrzyska Olimpijskie w Tokio, a program Cool Japan ma na celu wypromowanie japońskiej kultury. Operacja Oczyszczenie nie oszczędza nawet pomnika siusiającego chłopczyka, który według władz także jest nieodpowiednim widokiem dla nieletnich. Jak w takich warunkach ma tworzyć swój nowy horror mangaka, Mikio Hibino? Początkowo nic nie zwiastuje trudności. Ot, redaktor prosi swojego podopiecznego o lekkie przystopowanie w scenach epatujących przemocą. Cóż, tylko że to horror. Manga Dark Walker z góry jest zatem skazana na pożarcie cenzorskiej bestii, która stworzyła dwuklasowy system: pozycja niezdrowa dozwolona jest od lat 15, zaś toksyczna, od lat 18. Wydaje się, że wszystko jest w porządku, jednak księgarnie niechętnie sprzedają mangi uznane przez rządowych ekspertów za toksyczne, co i tak kończy się ich anulowaniem. Lekka na początku cenzura zaczyna coraz bardziej ingerować w proces twórczy, na co zdecydowanie nie zgadza się Mikio oraz jego redaktor. Pojawia się również pewien amerykański wydawca, który razem z bohaterami rozpoczyna nierówną walkę z programem Oczyszczenie…
fot. Studio JG
Dwutomowa manga Poison City bardzo realistycznie przedstawia świat, w którym twórca ma niewiele do powiedzenia. Albo się dostosuje, albo może zapomnieć o karierze. Jest co prawda jeszcze jeden sposób na rysowanie, ale wtedy mangaka staje się członkiem zespołu, jedynie narzędziem, nie mającym wolnej woli, a mającym za zadanie jedynie rysować. Fabuła już nie jest jego problemem. Cenzura ma więc sens, o ile nie ingeruje w samą istotę gatunku, którego dzieło jest przedstawicielem. Naprawdę źle jednak robi się, kiedy każdy kadr, każde zdanie zaczyna się kwestionować, wyszukując w nim czegoś obscenicznego, niepedagogicznego, niewychowawczego, wszystko jedno… W tym momencie niewinny papieros palony przez bohatera, ba!, trzymany przez niego w ręce już skreśla tytuł na starcie. Tego poziomu cenzura jest właśnie pokazana w Poison City, ocierając się o absurd, pokazując też jej kulisy. Znajdowanie nieobyczajnych mang sprowadza się do prostej matematyki i taśmowej pracy, skupiającej się jedynie na warstwie graficznej, ignorując założenia fabularne. Czy Mikio jest w stanie pokonać ludzi znacznie od niego potężniejszych, aby mógł realizować się twórczo? Odpowiedź kryje w mandze Poison City - podejmującej trudny temat, ale jakże na czasie. Autor zresztą zajął się tematyką cenzury, ponieważ sam jej doświadczył… Ta dość krótka opowieść jest równie przerażająca, jak manga, którą próbuje wydać Mikio. W sposób skondensowany jak jak na dłoni pokazuje, co dzieje się, jeśli odbiera się twórcom prawo do jakiegokolwiek wolności twórczej.
Warstwa fabularna nie ustępuje grafice Poison City - Tetsuya Tsutsui ma niewątpliwie swój charakterystyczny i wyrazisty styl, który można łatwo rozpoznać już na pierwszy rzut oka. Jest stosunkowo mało mangowy, jeżeli ma na myśli się przeciętny tytuł z kraju Kwitnącej Wiśni. Autor stawia na realizm, a nie ogromne oczy i małe noski. Wydanie prezentuje się bardzo dobrze - każdy tomik zawiera kilka kolorowych stron, literówek nie stwierdzono. W każdym razie zdecydowanie warto sięgnąć po ten tytuł pełen grozy, choć zupełnie innego rodzaju, niż ta kojarząca się z horrorami - jest niczym intelektualne wyzwanie, pomagające zastanowić się, co by było, gdyby…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj