Historia kobiety, która ocalała z katastrofy samolotowej to jeden z najbardziej wciągających odcinków serialu. Motelowy pokój przybrał z tej okazji bardzo ponury wystrój, który podkreślały ciemne dywany i tapety. Dzięki temu przez cały seans ma się wrażenie pewnego bliżej nieokreślonego niepokoju, który tylko podsyca zainteresowanie. Detale znowu sugerują, że akcja rozgrywa się we wcześniejszych czasach, prawdopodobnie w latach 90., jednak dla fabuły nie ma to większego znaczenia – rzecz mogłaby dziać się nawet dzisiaj. Główna bohaterka od początku wydaje się podejrzana, jednak dopiero po jakimś czasie można powiązać ją z katastrofą samolotową, o której mówi się w telewizji. Okazuje się, że kobieta przeżyła to wydarzenie i ukryła się w pobliskim motelu, próbując zwalczyć szok. Trochę zastanawia fakt, że poza zadrapaniami nic jej nie jest – jak wiadomo, katastrofy samolotowe zbierają zazwyczaj śmiertelne żniwo, więc ten fakt od razu rzuca się w oczy. I rzeczywiście okazuje się to słusznym tropem interpretacyjnym – choć nikt tego wyraźnie nie powiedział, można śmiało założyć, że kobieta jednak nie żyje. Fakt, że wiemy, jak rozegra się dyskusja między ofiarą wypadku a dziwną nieznajomą nie oznacza, że odcinek pozbawiony jest elementu zaskoczenia. Jest nim samo zakończenie, w którym ponownie cofamy się do punktu wyjścia. Tym razem więc pokój przywodzi mi na myśl swego rodzaju przedsionek po śmierci, czyściec. Bohaterka była przecież wypytywana o wiarę w Boga, zatem można sądzić, że będzie tu tkwić dopóki się w tej kwestii nie sprecyzuje. Młodą dziewczynę można interpretować jako wysłannika niebios, który ma za zadanie wywołać w duszach pokorę i zabrać je dalej. Skoro tutaj się to nie udaje, podejmie kolejną próbę za jakiś czas. I tak w nieskończoność. Mimo, iż odcinek dotyczy tematyki metafizycznej, nie ma w nim natrętnych powiązań z wiarą, czy religią. Twórcy przyjrzeli się zagadnieniu pod nieco innym kątem, biorąc pod uwagę sumienie osamotnionego człowieka a także to, jak ważne jest podejmowanie właściwych decyzji. W swoim lekko pesymistycznym wydźwięku obraz zmobilizował mnie do myślenia i jeszcze długo po seansie nie chciał wyjść z głowy. Otwarte zakończenie także wypada bardzo interesująco, dając widzowi chwilę na zastanowienie się nad samym sobą. Świetnie sprawdza się też krótka sekwencja migających obrazów, przypominających flashbacki w głowie kobiety. Dobrze jest od czasu do czasu zobaczyć lecący samolot - wnętrze tego pokoju rzeczywiście może przytłoczyć. Tak czy inaczej, dla mnie był to jeden z najlepszych odcinków do tej pory. Sprzyja emocjom i filozofowaniu, w związku z czym przyznaję 8/10. W kolejnym epizodzie poznajemy natomiast Borisa Karlova, tenisistę. Jego historia zaczyna się inaczej niż wszystkie, bo od napisów początkowych, stanowiących wprowadzenie do życiorysu. Wiemy, że jest on człowiekiem miłym, uprzejmym, we wszystkim najlepszym i - co najważniejsze - świetnym sportowcem. Biały tekst na czarnym tle nadbudowuje pewną wizję osoby, której sprzyja także pierwsze triumfalne wejście do pokoju. Wystarczy jednak, że lepiej przyjrzymy się Borisowi, a widzimy, że jego wizerunek zupełnie różni się od zaprezentowanego opisu - niechlujność, alkohol, papierosy... Trochę to dezorientujące, ale tym samym ciekawe – nie wiemy zatem zupełnie, z jakim człowiekiem mamy tak naprawdę do czynienia. Widać, że mężczyzna jest w rozsypce emocjonalnej, jednak dopiero za sprawą jego dalszych czynów dowiadujemy się, co takiego wydarzyło się w jego życiu, że postanowił zdjąć idealną maskę. Kluczem do zrozumienia jego osoby jest jego szczera rozmowa z pokojówką, na której bazuje cała fabuła odcinka. Można rzec, że znów mamy do czynienia z epizodem przegadanym, ale tym razem rozmowa toczy się bardzo ciekawie, na co wpływ ma z pewnością gra aktorska. Bohaterowie wydają się prawdziwi, pełni emocji i przemyśleń, co udziela się także widzowi. Choć ich rozmowa jest dość przyziemna, da się w niej zauważyć drugie dno. Ciekawy sposób poruszenia problemów imigracji, poczucia wyobcowania, traumy wojennej, czy presji społeczeństwa – historie opowiadane ustami osób z dwóch różnych światów są naprawdę wciągające i mądre w swojej prostocie. Zaletą odcinka jest także fakt, iż po raz pierwszy mamy do czynienia z klimatem świątecznym. Strój Mikołaja, śnieg, czy gwiazdkowa ścieżka dźwiękowa dodatkowo działają na korzyść epizodu, wywołując przyjemne odczucia. Zakończenie, choć otwarte, wyraźnie jest pozytywne – odcinek udowadnia, że nawet najmniejszy impuls jest w stanie wywołać w człowieku diametralną zmianę. Zarówno zrezygnowana pokojówka jak i rozgoryczony tenisista musieli wpaść na siebie akurat w tym momencie i w tym pokoju, by wyciągnąć nowe wnioski. Historia prosta i bardzo przyjemna w odbiorze. Na plus ponownie ujęcia retrospektywne dodające głębi całości. 7/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj