Najnowszy odcinek serialu Pokolenie V zagłębił się w umysły i uczucia głównych bohaterów. Dzięki temu dostaliśmy kilka emocjonalnych momentów, ale też z odrobiną humoru ze strony wyczekiwanego Soldier Boya.
W szóstym odcinku Pokolenia V twórcy kreatywnie wykorzystali supermoce Cate, aby prawda mogła wyjść na jaw. Postać "wciągnęła" przyjaciół do swojego umysłu, co pozwoliło przyjrzeć się kilku kluczowym wspomnieniom. Mnóstwo emocji przyniosły te Cate, które obserwowali Marie, Jordan, Andre i Dusty. Zobaczyliśmy tragiczne konsekwencje sytuacji, gdy jako dziewczynka przyczyniła się do zaginięcia brata. Okazało się też, że rodzice przetrzymywali ją w pokoju przez kilka lat, bo uważali ją za niebezpieczną. Było to wstrząsające i bardzo przykre.
Z kolei wspomnienie wizyty Shetty dobrze wyjaśniło, dlaczego Cate z nią współpracowała i wymazała pamięć przyjaciołom. W końcu ktoś okazał jej dobroć i zrozumienie, których nie uzyskała od rodziców. Dziewczyna została zmanipulowana i wykorzystana. W obliczu tej smutnej prawdy trudno widzieć w niej antybohaterkę. Jest bardziej ofiarą Uniwersytetu Godolkina. I z tego poczucia winy postacie utknęły w jej świecie, który zaczynał się rozpadać. Jednak wydaje się, że twórcy nie do końca wykorzystali potencjał walki z czasem, aby zintensyfikować emocje.
Trochę inny charakter miały wspomnienia, w których Cate po raz pierwszy w miłych okolicznościach spotkała Luke'a. Zaskoczyło to, jak drastycznie zmieniła się atmosfera, gdy Golden Boy zaczął przemawiać do Andre i wytknął mu zdradę. Patrick Schwarzenegger zagrał tu na tyle dobrze. Można było poczuć grozę, gdy zaatakował bohaterów, którzy nie mogli użyć swoich mocy.
Z początku wspomnienia Jordan z Brinkerhoffem najmniej angażowały, bo po prostu dowiedzieliśmy się, w jaki sposób zdobyła u niego posadę. Jednak tkwiło w tym dużo skrywanych emocji. To bardzo podobna sytuacja do tej Cate, bo Jordan również okazano życzliwość, której wcześniej nie otrzymała od rodziców czy rówieśników. I to wystarczyło, aby Brink ją sobie zjednał. Emocjonalna konfrontacja z samą sobą ujawniła ich tchórzostwo i głęboko skrywane poczucie winy. London Thor i Derek Luh zagrali tu bardzo dobrze, dzięki czemu wątek przyniósł więcej emocji, niż można było się spodziewać. Posłużył też do wyjawienia istotnej informacji o Luke'u, którego czymś szprycowano, ale chciano to utrzymać w tajemnicy.
Powróciliśmy też do krwawych wspomnień Marie, w których przypadkowo zabiła rodziców za pomocą swoich mocy. Tu też nie zabrakło emocji w konfrontacji z siostrą – padło wiele gorzkich słów. Jednak scena nie miała takiej siły, jak można by oczekiwać. W pamięci wciąż mamy wcześniejsze krwawe zdarzenie. Poza tym omawialiśmy już obawy bohaterki. Mimo wszystko Marie zaimponowała mi, ponieważ w tym trudnym momencie opanowała się, co doprowadziło do ich uwolnienia. To zapunktowało na korzyść tej bohaterki.
Przekonanie Cate, żeby się obudziła, nie porwało. Jakby twórcy wycisnęli wcześniej wszystkie emocje, a powrót do rzeczywistości był tylko formalnością. Przynajmniej jasno powiedziano, że Cate będzie musiała mocno się postarać, aby odzyskać zaufanie grupy, a przede wszystkim zdewastowanego Andre. Warto jeszcze wspomnieć o zapowiadanym i wyczekiwanym cameo Jensena Acklesa w roli Soldier Boya, które było świetne i pełne humoru. Jego obecność została sprytnie i zabawnie wytłumaczona, a do tego dobrze wkomponowana w fabułę, mimo że nie odegrał w niej zbyt dużej roli.
W wątku Emmy doszło do zbliżenia z Samem. Twórcy nadali temu wydarzeniu romantyczny charakter, choć nie powstrzymało to ich przed wizją z muppetową wersją bohaterki. W każdym razie Emma nie odwróciła się od Sama, który przestrzegł ją przed swoją psychiczną niestabilnością. Te mądre słowa wsparcia, które powiedziała mu Emma, powinno się też kierować do osób z podobnymi problemami. Serial stał się dzięki temu jeszcze bardziej życiowy i wartościowy, a bohaterka znowu zyskała wiele sympatii widzów.
Widzowie dostali też odrębny wątek, który rozgrywał się w Lesie. Cardosa pracował nad udoskonaleniem wirusa osłabiającego supków, ale Shetty znów pokazała swoją gorszą stronę – kazała mu sprawdzić, na co naprawdę stać ten specyfik. Co prawda śmierć młodej kobiety z mocami nie poruszyła emocji, ale ma kluczowe znaczenie dla świata The Boys i jego spin-offu.
Najnowszy odcinek Pokolenia V miał formę sądu nad postaciami – każdy miał coś na sumieniu. Coś, z czym trzeba było się skonfrontować. Aktorzy sprawili, że poszczególne wątki działały na emocje, a wydarzenia pogłębiły postacie, dzięki czemu dobrze je rozumiemy. Końcówka zapowiada, że młodzi supkowie wezmą sprawy w swoje ręce, ale trudno przewidzieć, jak to się wszystko potoczy. I ta niewiadoma dobrze podtrzymuje zainteresowanie historią, ale też zwiększa oczekiwania wobec ostatnich epizodów sezonu.