Jest rok 1783. Ross Poldark (Aidan Turner) wraca do rodzinnej Kornwalii po zakończeniu wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, tylko po to, żeby dowiedzieć się, że jego ojciec nie żyje, zaniedbany przez służbę dom powoli popada w ruinę, a jego narzeczona Elizabeth (Heida Reed) ma wyjść za mąż za jego kuzyna Francisa (Kyle Soller). W obliczu generalnej klęski Ross zakasuje rękawy i postanawia przywrócić porządek nie tylko w domu – przy wsparciu zatrudnionej w charakterze pomocy domowej Demelzy (Eleanor Tomlinson) – ale też postawić na nogi należącą do rodziny kopalnię miedzi, wyciągając w ten sposób przy okazji z marazmu lokalna gospodarkę. Tak pokrótce zaczyna się historia rodziny Poldarków, przeniesiona w tym roku po raz trzeci na mały ekran przez stację BBC, po poprzednich wersjach z 1975 i 1977 roku. Całość oparta jest na serii książek niejakiego Winstona Grahama opublikowanych w latach 40. XX wieku (ostatnia powieść cyklu ukazała się jednak po bardzo długiej przerwie, w roku 1977). Trudno w zasadzie powiedzieć, dlaczego stacja zdecydowała się na kolejną adaptację powieści Grahama, tym bardziej że zrobiła to w dość specyficzny jak na dzisiejsze czasy sposób. Otóż „Poldark” to dość… staromodny serial. A przynajmniej nakręcony w zupełnie nienowoczesnym stylu (zapomnijcie o pełnym brutalności i zmysłowości świecie „Outlandera” czy jakiejkolwiek innej współczesnej produkcji serialowej dziejącej się w czasach historycznych). Oglądając „Poldark”, ma się wrażenie, że ktoś skrzyżował melodramat z XIX-wieczną powieścią obyczajową – mamy tutaj i wielką miłość, i mezalians, i krytykę społeczną, i walkę z niesprawiedliwością oraz wyzyskiem, a to wszystko na tle ekonomicznych problemów właścicieli kornwalijskich kopalń. Tak samo przedstawieni są bohaterowie, reprezentujący pewne określone gatunkowo typy. Jest tu zatem chmurny, szlachetny i walczący o sprawiedliwość główny bohater; jest równie szlachetna, acz rozsądna narzeczona; jest naiwna, ale dobra do kości dziewczyna z niższej warstwy; jest zazdrosny kuzyn o słabym charakterze; jest stłamszona przez rodzinę i buntująca się dziewczyna; sprawiedliwy i mądry senior rodu; para leniwych służących, stanowiąca także element humorystyczny serialu; jest czarny charakter – bankier i wyzyskiwacz przędący wraz z bratem sieć intryg i pułapek czyhających na każdego, kto ośmieli się spróbować zagrozić jego interesom. Mimo że bohaterowie serialu na pierwszy rzut oka wydają się mieć jasno określone role, nie wszyscy są czarno-biali, niektórzy nawet niejednoznaczni (kapitan Blamey), a cechy ich charakteru mają swoje konsekwencje i podlegają także negatywnej ocenie. I tak słabość charakteru Francisa czy naiwność Demelzy prowadzą do nieszczęść i tragedii, a zadufanie i przekonanie o nadrzędności własnych przekonań Rossa (nie liczącego się z kosztami, jakie poniesie najbliższa rodzina) mogą być mocno irytujące i wcale nie tak pozytywne, jak mogłoby się wydawać. Tym sposobem protagonista nie zawsze jest pozytywną postacią, tak samo jak postać robiąca coś złego nie jest z gruntu złym człowiekiem. [video-browser playlist="727539" suggest=""] „Poldark” to serial trzymający się swojego gatunku, więc niewiele nas tutaj zaskoczy – jeśli znamy gatunkowe wyznaczniki i pewne założenia, doskonale wiemy, czego się spodziewać. Wiemy, kto pełni jaką rolę w tej historii, możemy po części przewidzieć także kolejne sukcesy i katastrofy, które potencjalnie stają się udziałem bohaterów. Nie jest to jednak do końca rzeczą złą. Jeśli jesteśmy gotowi przyjąć gatunkowe obciążenia serialu z całym dobrodziejstwem inwentarza i powolnie rozwijającą się akcją (tak naprawdę napięcie wzrasta, a intryga zagęszcza się mocno gdzieś w okolicy szóstego odcinka, a wszystkich w sezonie jest osiem), to „Poldark” okazuje się mieć pewien niezaprzeczalny urok, jaki znamy z dawnych filmów i powieści. Może okazać się całkiem przyjemną odmianą od współczesnej, zbrutalizowanej wizualnie telewizji (nawet jeśli czasami to niepokazywanie pewnych rzeczy może wydawać się nieco irytujące i nieżyciowe). Choć gwoli sprawiedliwości nie jest to bynajmniej historia składająca się z rzeczy przyjemnych i idyllicznych, chodzi raczej o sposób ich zaprezentowania. I jest też niestety jednym z nielicznych seriali obyczajowych osadzonych w historycznej rzeczywistości, jakie mamy dostępne w telewizji, dlatego poniekąd staje się pozycją obowiązkową dla wszystkich wielbicieli produkcji kostiumowych, tym bardziej że nie sposób odmówić twórcom dbałości o szczegóły – tak obyczajowe, językowe, jak i kostiumowe, dostosowane oczywiście do statusu społecznego bohaterów oraz miejsca, w którym rozgrywa się akcja (nie ma tutaj bynajmniej wielkomiejskiego przepychu i blichtru). Klasyczność i melodramatyczność „Poldark” przejawia się także oczywiście w całej oprawie muzyczno-wizualnej. Muzyka skomponowana przez Anne Dudley jest na wskroś ilustracyjna i odpowiednio rzewna, jak choćby smyczkowy temat przewodni, który - swoją drogą - szybko wpada w ucho. Serial kręcony jest w dość statyczny sposób, a całości dopełniają zapierające dech w piersi kornwalijskie krajobrazy. Choć to chyba mało powiedziane – malownicze klify skąpane w popołudniowym słońcu lub zanurzone w groźnie spiętrzonych chmurach, Ross przemierzający galopem kilometry ścieżek wzdłuż tychże klifów czy ujęcia bohaterów toczących rozmowy na szczytach klifów, podczas gdy wiatr od morza rozwiewa im włosy (szczególnie pięknie prezentują się w tym zestawieniu rude włosy Demelzy), są tak prominentną częścią serialu, że tak naprawdę to one najbardziej zostają nam w pamięci i pod powiekami – tak piękne i świetliste, że aż kiczowate. Czytaj również: „Poldark” – powstanie 2. sezon serialu BBC One No dobrze, zapytacie, ale czy to jest w ogóle dobry serial i właściwie dla kogo jest zrobiony? Być może nie jest to serial wybitny, ale ciekawy i zrobiony jakby z pełną świadomością i premedytacją pod prąd telewizyjnych trendów. To na pewno serial dla tych, którzy lubią klasyczną literaturę, którzy z sentymentem wspominają dawne produkcje kostiumowe i są w stanie zaakceptować pewne gatunkowe schematy. „Poldark” posiada niezaprzeczalny, trącący myszką urok, za jakim czasem tęsknimy, oglądając kostiumowe lub historyczne produkcje mocno uwspółcześnione w formie i sposobie kształtowania bohaterów pod obecne wymagania i oczekiwania lub myśl politycznej poprawności. Taka współczesna klasyka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj