Pojawienie się Tholly’ego niezaprzeczalnie jest darem niebios, ponieważ bez niego Ross by chyba zginął. Nie wspominając już o biednym lekarzu, po którego nasz główny bohater się udał. Tholly to bohater naprawdę barwny, trzeba mu to przyznać. Ma w sobie sporo z pirata, do tego takiego wyjątkowo cwanego. Wyprawa do Francji bez niego wyglądałaby zupełnie inaczej, trzeba więc mieć nadzieję, że nagłe pojawienie się tego starego przyjaciela rodziny ma coś więcej na celu, niż tylko uratowanie Dwighta. W innym przypadku rola Tholly’ego ograniczy się do załatwiania cudzych interesów. Wydarzenia we Francji to zupełna nowość w Poldark – jak dotąd bohaterowie co najwyżej udawali się do Londynu, jednak inny kraj stanowi sporą odmianę. Twórcom serialu świetnie udało się oddać grozę rewolucji. Nikt nie może czuć się bezpieczny, a zwłaszcza Anglik szukający przyjaciela. Każdy, kto śledzi wydarzenia od pierwszego sezonu, świetnie już poznał Rossa. To żywiołowy, często porywczy mężczyzna, jednak francuska rewolucja ujawnia jego bardziej pokorną stronę. Kiedy jest taka potrzeba, Poldark potrafi służalczo przytakiwać i generalnie nie wychylać się. Jednak jak to często bywa, kobieta potrafi szczególnie uprzykrzyć życie… Po drugiej stronie morza jest równie ciekawie, choć wydarzenia rozgrywają się w znacznie mniejszej skali. Kto miał nadzieję, że Elizabeth przypomni sobie, jak była miłą i niewinną kobietą, będzie srogo rozczarowany. Kto szukał argumentów, aby porządnie ją znienawidzić, praktycznie nie musi się już martwić. Aktorka wcielająca się w Elizabeth, Heida Reed przyznała, że jej bohaterka w trzecim sezonie bardzo się zmienia – i to nie na lepsze. Trzeci odcinek sezonu zdaje się to potwierdzać, pokazując Elizabeth jako prawdziwą żonę George’a Warleggana. Sama zaczyna go wręcz przypominać swoim wywyższającym się zachowaniem, a nienawiść do Rossa udziela się jej zupełnie. Jest tylko jeden moment, kiedy Elizabeth niekoniecznie zgadza się z mężem – chyba nikt nie sądził, iż George będzie sprawiedliwym sędzią. Łatwo karać biednych, ale znacznie trudniej szanowanych obywateli. Bogatych, pochodzących z rodzin arystokratycznych, posiadających znaczne wpływy. Tak oto rzekomo rewelacyjny w swoim mniemaniu świeżo upieczony przedstawiciel prawa bez problemu poddaje się korupcji. Jednak oglądanie tego małżeństwa daje sporo satysfakcji – serial doczekał się pary tych złych. Są też i ci dobrzy. Metodyści są w tym odcinku przedstawicielem pospólstwa, które wadzi wszystkim swoją chęcią do modlitwy w jakimś zacisznym miejscu. Nie mogąc znaleźć odpowiedniego budynku, w końcu dostają prezent od Demelzy. Scena, w której żona Rossa objaśnia mu, dlaczego bez jego zgody użyczyła budynek braciom, pokazuje, jak to mądra kobieta, która niezwykle rozwinęła się jako postać od pierwszych odcinków serialu. Jest już całkowicie samodzielna, a Ross musi w końcu zrozumieć, że żona to nie tylko gospodyni domu, która ma coś do powiedzenia co najwyżej o kolacji. Co do kobiet – Morwenna ewidentnie nie broni się już przed uczuciem do Drake’a, które jest naiwne do bólu, ale to w końcu pierwsza miłość młodych ludzi. Trzeci epizod sezonu trzyma dobry poziom początkowych odcinków – zwłaszcza wydarzenia we Francji sprawiają, że widz ogląda wydarzenia rozgrywające się na ekranie w nieustannym napięciu, drżąc o życie dość chwilami lekkomyślnego Rossa. Co jak co, ale takiego przyjaciela, jakiego ma Dwight, ze świecą szukać. Dobrze, że wyjaśniono zresztą, co stało się z tym lekarzem – zarośnięty i brudny robi co może, aby ratować ludzi. Pewnie tylko jego profesja sprawiła, że wciąż żyje. Śmierć Francisa była sporym szokiem, wzbudzając żal, ponieważ kuzyn Rossa był jedną z najlepszych postaci serialu. Śmierć Dwighta Enysa zabolałaby może bardziej. Nie pozostaje nic innego, jak kibicować dzielnej Caroline, czekającej na męża.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj