Szósty odcinek rozpoczyna się malowniczą ucieczką Rossa z Trenwith, po tym, jak beztrosko odwiedził on ciotkę Agatę. Tym samym dało to widzom okazję do zobaczenia dość rzadkiego widoku, jakim jest przestraszony Poldark. Scena to dość urocza, a George i jego niechęć do ropuch tylko dopełnia obrazu. Kto by zresztą pomyślał, że te płazy staną się zaczątkiem serii wydarzeń, które dla niektórych bohaterów zakończą się naprawdę źle. Wzrastający konflikt pomiędzy Warlegganami a Poldarkami z powodu kilku ropuch w stawie może zniszczyć komuś życie. George z każdym odcinkiem staje się niestety coraz bardziej przerysowaną postacią, która dostaje paranoi na punkcie ropuch, ponieważ Ross w szkole wkładał mu je do spodni, co oczywiście staje się kolejnym dobrym powodem, aby go… no właśnie, co jeszcze może zrobić Warleggan? Bardziej zdyskredytować Poldarka, aktualnie bohatera, który napadł francuskie więzienie? Ta śmieszna wojenka zaczyna męczyć nie tylko Rossa, ale chyba też odrobinę i widza. Poza ropuchami mamy jeszcze innych bohaterów, a nie wolno zapomnieć o Enysie, którego spokojne życie u boku Caroline zdaje się w rzeczywistości męką. Odcinek szósty jak na dłoni pokazuje jasno, że małżonka Dwighta to wciąż dama z wyższych sfer, która nie ma bladego pojęcia, co tak naprawdę przeżył jej mąż. Marcepan i inne dogodności nie są w stanie załatwić niczego, póki nie pojawia się niezastąpiony Ross z Hugh Armitagem u boku, pozbywający się od ręki większości lęków Dwighta. Zdecydowanie zbyt szybko postawiono tego lekarza na nogi, ponieważ w następnym odcinku zdaje się już zupełnie inną osobą. Mimo wszystko trudno nie współczuć mu ogromnej traumy, ale też trzeba mieć trochę zrozumienia dla żyjącej pod kloszem Caroline, która po prostu nie ma prawa zdawać sobie sprawę, co widział jej mąż. Wróćmy jednak do ropuch będących zalążkiem naprawdę dużych kłopotów. Drake Carne trafia do więzienia pod zarzutem kradzieży bezcennej Biblii z Trenwith, co jest oczywiście absurdem, a młodziutka Morwenna zrobi wszystko, aby uratować ukochanego przed śmiercią. Nawet, jeżeli oznacza to poślubienie Whitwortha. Scena ślubu nieszczęśliwej Morwenny rozdziera serce. Uczucie łączące ją z Drake’iem wydaje się typową pierwszą miłością, która często kończy się rozstaniem, jednak niezaprzeczalnie dziewczyna trafiła na najgorszego mężczyznę w hrabstwie. Whitworth w odcinku siódmym Poldark udowadnia, że to prawdziwy potwór, który George’a Warleggana zostawia daleko w tyle. George to prawdziwy obłudnik, człowiek zwyczajnie zły, lecz w innych kategoriach. On nie ośmieliłby się podnieść ręki na żonę… Mija trochę czasu, Morwenna jest w ciąży, a Whitworth dość szybko potwierdza wszelkie przypuszczenia, która można było wysnuć do tej pory na jego temat. To ogarnięty manią seksualną brutal, hipokryta najgorszego rodzaju, człowiek uważający się za wzór cnót wszelakich, jednocześnie głoszący oświecone prawdy w kościele, gdzie jest wikarym. Pewnie większość widzów ma przed oczami wizję, jak ktoś spycha Whitwortha z, dajmy na to, schodów, bo na nic innego nie zasłużył. Jakby było mało nieszczęść, duchowny zaprasza do siebie jeszcze siostrę Morwenny, Rowellę (Esme Coy), na którą też ewidentnie ma chrapkę. Nowa bohaterka ma jednak odrobinę więcej pewności siebie niż zahukana Morwenna, więc kto wie, może pomoże siostrze w odzyskaniu wolności. Tymczasem Ross po raz drugi popełnia dokładnie ten sam błąd, którego Demelza – oraz zapewne widzowie – nie są w stanie mu wybaczyć. Odmowa zostania sędzią pokoju na rzecz George’a sama w sobie była przykra, lecz Poldark rozczarowuje zupełnie swoim zachowaniem po raz kolejny, gdy jego duma i upór są ważniejsze, niż pomoc ludziom za pomocą stania się członkiem parlamentu. Kto więc zastępuje Rossa? Oczywiście… George. Wygląda na to, że w całym hrabstwie tylko ci dwaj są godni piastowania wysokich stanowisk, co jest trochę śmieszne. Demelza jest słusznie zła, a jej małżeństwo ponownie przeżywa kryzys. Miłośnicy serialu pewnie są już od dawna przyzwyczajeni do specyficznego związku łączącego Poldarków. Raz jest dobrze, innym razem gorzej, a teraz na domiar złego wtrąca się jeszcze Hugh Armitage, który robi maślane oczy do Demelzy, coraz śmielej dając jej do zrozumienia, iż darzy ją uczuciem. Młodzian jest naprawdę irytujący, a chyba mało kto uważa, że Demelza rzuci mu się w ramiona po historii z niedoszłą zdradą Rossa. Wydarzenia obu odcinków bledną jednak przy jednym wydarzeniu, a mianowicie śmierci ciotki Agaty, która była w serialu od samego początku. George Warleggan pokazuje, jak wstrętną jest osobą, odmawiając starszej kobiecie urodzinowego przyjęcia – ba, posuwa się nawet do pogrzebania w starych księgach, aby tylko jej udowodnić, że nie kończy stu lat, a jedynie 98! Ciotka w ramach zemsty uświadamia nuworyszowi, że jego dziecko wcale nie musi być jego… Cóż z tego, skoro chwilę później kobieta umiera. Tak zakończyła życie jedna z najbarwniejszych bohaterek Poldark, a jej pogrzeb wyciska łzy z oczu. Wszystkim będzie brakować ciotki Agaty. Oba odcinki serialu wiele wątków skraca, inne przeciąga, ale i tak sprawiają, że serial wciąż ogląda się z zainteresowaniem. To prawda, robi się coraz bardziej melodramatycznie, ale o to w tej produkcji przecież chodzi.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj