Polski transatlantyk „Przyszłość” wyrusza z portu w Gdyni do Buenos Aires. Na jego pokładzie iście doborowe towarzystwo – zaczynając od reprezentacji polskich szachistów, płynących na olimpiadę, poprzez sławnego literata Witolda Gombrowicza, skrajnie prawicowego, faszyzującego polskiego dziennikarza, jowialnego nafciarza z młodą małżonką i milczącym sekretarzem, aż po tajemniczą panienkę Ninę, podróżującą ze schorowaną ciotką… Jest na pokładzie także nasz główny bohater – Edward Abramowski, o którym z początku wiemy tylko tyle, że ukrywa prawdziwy cel podróży. I nie tylko to…

Kiedy zamordowany zostaje jeden z pasażerów, to Abramowski zaangażuje się w śledztwo, w którym każdy z podróżnych jest podejrzany. Każdy może być sprawcą. Zwłaszcza że gra idzie o najwyższą, bynajmniej nie szachową, stawkę. A w Europie kotłuje się coraz bardziej. Wojna wisi na włosku, Rosja rękami swoich oficjeli podpisuje z Niemcami sławetny pakt…

Czubaj odchodzi w Półmistrzu od klasycznej konwencji kryminału, ciążąc bardziej ku powieści szpiegowskiej. Wszak to o rozgrywki wywiadów idzie tutaj gra. Bój toczy się o to, kto jest którego mocarstwa agentem. I z tego wynikają zbrodnie. Sam Abramowski – postać ciut sztampowa, ale w tej sztampowości jednak bardzo atrakcyjnie nakreślona – kusi, by go nie porzucać po jednej tylko powieści. Z chęcią poczytałbym o nim więcej, bo tutaj jego pełny potencjał nie został wykorzystany. Niewiele dowiadujemy się o jego przeszłości – autor podrzuca jedynie dość szczątkowe informacje – ale mimo to da się zauważyć, że nasz bohater swoimi losami zapełniłby co najmniej kilka książek. I zwyczajnie szkoda, by tak atrakcyjną literacko postać nie wykorzystać szerzej. Zresztą, sam czas akcji to doskonałe literackie ramy, które można transferować na inne – niż tylko (ograniczony jednak przestrzennie) pokład transatlantyku – lokacje. Przeddzień II wojny światowej, okres, kiedy ścierają się wielkie masy politycznych zmagań i nikt nie jest zdolny przewidzieć, co przyniesie najbliższy czas, ale wielu obawia się najgorszego, to przecież – z literackiej perspektywy – olbrzymi twórczy potencjał. O ile Czubaj nieźle wykorzystał go w Półmistrzu, to jednak nie wyczerpał konwencji, a dopiero ją napoczął. I warto by było pochylić się nad nią ponownie.

Źródło: Znak

Podoba mi się tutaj przemieszanie postaci autentycznych z fikcyjnymi. Buduje to ciekawe tło i osadza solidnie opowieść w kontekście czasów. Choć autor gdzieniegdzie nagina fakty na potrzeby fabuły (do czego zresztą otwarcie przyznaje się w posłowiu), to jednak całość wypada doprawdy smakowicie – właśnie dzięki temu mariażowi konfabulacji z prawdą historyczną. Intryga, choć pozornie zawikłana, w praktyce okazuje się dość topornie skrojona. I nie, nie jest to wada, ten finalnie rozłożony na czynniki pierwsze zamysł jakoś dobrze, mimo swojej prostoty, pasuje. Układa się w zarys pewnego prawdopodobieństwa, które sprawia, że skłonny jestem uwierzyć w nakreślone zdarzenia. Choć wiele podejrzewam na długo przed końcem lektury, to jednak nie przeszkadza mi to czytać powieści z dużą dozą przyjemności. I zaciekawieniem, na ile moje przypuszczenia / założenia się potwierdzą.

Siłą Półmistrza jest – mam wrażenie – coś innego. Po pierwsze, wspaniale dobrany teatr zdarzeń, wspomniany mariaż fikcji z historią i osadzenie opowieści w tak znaczącym momencie dziejów. Z naszej perspektywy tragicznym, ale jednocześnie niezwykle pociągającym twórczo. Po drugie, bardzo podoba mi się język powieści. Stylistycznie Czubaj trafia w moje gusta idealnie, nie upraszczając języka nadmiernie, ale poruszając się w jego obrębie na tyle gładko, że czuć dopasowanie do realiów, w jakich pisze. To powieść, która brzmi tak, jakby nie powstała współcześnie, ale co najwyżej w okresie międzywojnia. Przypomina nieco prozę zapomnianego, acz wspaniałego polskiego pisarza Antoniego Marczyńskiego, który lubował się w podobnej tematyce. Takie porównanie może stanowić tylko pochwałę, wszak Marczyński był najpoczytniejszym pisarzem swoich czasów. Czy Czubaj z nową powieścią też się do tego zbliży? Mam nadzieję, bo Półmistrz to naprawdę zajmująca historia, która – mimo swojej fabularnej prostoty – oferuje mnogość emocji. I obcowanie z dobrej klasy warsztatem, a to – w przypadku literatury dowolnej proweniencji – zawsze kwestia najważniejsza.

Na zakończenie powtórzę – Edward Abramowski to postać o wielkim potencjalne, którą z chęcią spotkam na łamach kolejnej powieści Mariusza Czubaja. Awanturnik, szpieg, prywatny detektyw – on jest wszystkimi po trochu, co czyni go niezwykle atrakcyjnym literacko. Drogi Autorze, proszę, nie zmarnuj tego!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj