Tychże wątków przewodnich mieliśmy (i mamy) już kilka, ale przecież dołożenie kolejnego nie zaszkodzi, a znając ekipę Nolana, można przypuszczać, że będzie miał coś wspólnego z poprzednimi i wszystko połączy się w zgrabną całość. 

Historia Harolda przywodzi na myśl film z Halle Berry pt. The Call, przede wszystkim zaś rozbudowuje uniwersum i odpowiada na ciekawe pytanie, które kiedyś sobie zadałem: co z przypadkami, które zdarzają się tak szybko, że Maszyna nie ma szansy wszystkiego przeanalizować i wypluć numeru na czas. Na szczęście scenarzyści pomyśleli i o tym, tłumacząc, że istotnie tak może być. W tym wypadku pozostaje Finch, który sam stara się pomóc. Oczywiście ma to wiele wspólnego z kolejnym celem, którym jest operatorka i trenerka z linii ratunkowej. Porwany zostaje chłopiec, ale to tylko przykrywka. Zadaniem kobiety jest słuchanie porywacza i wykonywanie jego poleceń, a Harold i ekipa muszą zaradzić sytuacji.

Odcinek, mimo że z niezwykle prosta historią, w pewnym momencie się komplikuje, gdyż powyższa sprawa ma wiele wspólnego ze śledztwem prowadzonym przez detektywa Fusco. Zgrabne połączenie tych dwóch motywów daje nam całkiem świeży epizod. Chociaż wydawało mi się, że twórcy nie za wiele już będą w stanie wymyślić, po raz kolejny zostałem miło zaskoczony. Najważniejsze są jednak dwa istotne fakty. 

Pierwszym z nich jest rozwój postaci i ich relacji. Prym wiedzie tutaj wspomniany już Fusco, który po rozpracowaniu HR i złapaniu Simmonsa zyskał status niemal "półboga" w wydziale - pytany jest o radę, pomaga w najtrudniejszych sprawach, staje się wzorem dla innych. Czuje się w tej roli nieźle; widać, że odpowiada mu ta praca, szczególnie że się do niej nadaje. Ta nagła metamorfoza ze zwykłego detektywa, który wprowadzał element komediowy, w mentora i doświadczonego policjanta to miła odmiana. I nawet nie tak naciągana - wszak widać potencjał tej postaci i to, jak można ją wykorzystać, szczególnie że nadal mamy wrażenie, iż Fusco to wciąż ten sam stary kompan naszej ekipy. 

[video-browser playlist="634709" suggest=""]

Drugim ważnym faktem jest pojawienie się "ducha" - bo tak wypadałoby nazwać przeciwnika Reese'a i spółki. Nieuchwytny, potrafiący przewidzieć niemal wszystko, a przede wszystkim niezwykle inteligentny i wyrachowany osobnik prowadzi niebezpieczną gierkę nie tylko z operatorką, ale także z Finchem, w którym najwyraźniej odnalazł godnego przeciwnika. Najciekawszy jest tutaj koniec odcinka, który każe dopatrywać się kolejnego poważnego wroga i zapowiada ciekawą rozgrywkę pomiędzy "duchem" a ekipą Harolda.

Piętnasty odcinek Impersonalnych jest ciekawy, ma kilka dobrze zrealizowanych dynamicznych scen, ale skupia się bardziej na historii niż typowych "akcjach". To miła odmiana po poprzednich epizodach, w których nie brakowało strzelania, pościgów i walk. Tym razem na pierwszy plan wysuwa się Harold, a Reese wraz z Shaw pozostają z boku, pomagając mu. Nie zabrakło jednak czasu dla Fusco. Twórcy zawsze znajdą chwilę, by pokazać każdego z bohaterów, a jednocześnie nie ma się wrażenia, że jest to robione na siłę. 

To, w jakim kierunku podąża serial, jest niezwykle ciekawe. Możemy być niemal pewni, że końcówka sezonu będzie obfitować w wiele niespodzianek. Dopiero co pojawiła się nowa organizacja, mamy jeszcze wątek Root, samej Maszyny, a teraz tajemniczego adwersarza. Szykuje się emocjonujący finał. Nic, tylko czekać!

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj