Widownię The Tunnel wypadałoby rozgraniczyć: na tych, którzy widzieli oryginał, czyli szwedzko-duński "Most nad Sundem" i/albo amerykański remake, czyli The Bridge; oraz na tych, którzy do oglądania brytyjsko-francuskiej produkcji zasiedli bez ich znajomości. W obydwu wypadkach wrażenia po dwóch pierwszych odcinkach powinny być jak najbardziej pozytywne. Tym, którzy wiedzą już, jak potoczy się fabuła serialu, a nawet znają jego zakończenie, nie grozi nuda, a to za sprawą kilku zmian w scenariuszu, jak i samej realizacji, mocno nacechowanej "brytyjskością". Ci, którzy oglądają zupełnie nowy, nieznany serial, też powinni być usatysfakcjonowani.

Drugi odcinek rozpoczyna się sceną, w której wyzywająco ubrana kobieta kradnie w nocnym klubie karty kredytowe, po czym przynosi je mężczyźnie, będącemu prawdopodobnie dilerem narkotyków. Jak się potem okazuje, kobieta jest narkomanką, pracującą w domu opieki dla osób starszych. Jest także siostrą Stephena, pracownika opieki społecznej, pomagającego imigrantkom i prostytutkom, którego poznaliśmy w premierowym odcinku. Wątek Suze dominuje najnowszy epizod, zgrabnie przeplatając się z głównym tematem serialu, czyli śledztwem w sprawie zamordowanych kobiet, znalezionych w Eurotunelu na granicy francusko-brytyjskiej. Akcja toczy się powoli, chyba jeszcze wolniej niż odcinka poprzedniego, a jednocześnie sceny nie są tak długie jak w pierwowzorze. Czterdzieści kilka minut mija zaskakująco szybko.

Produkcja Sky Atlantic i Canal+ budzi respekt sposobem realizacji. Jest on nieco odmienny od tego, jaki zaprezentowali Skandynawowie czy Amerykanie. Przede wszystkim jest tu jeszcze więcej niedomówień. Zwłaszcza w stosunku do The Bridge wyraźną przewagę nad obrazową dosłownością biorą sceny urywane, celowo niedokończone. Poza tym twórcy są o wiele bardziej odważni w kwestii tego, co można widzowi pokazać, a czego nie. Dało się to zauważyć już w pierwszym odcinku, w którym zobaczyliśmy rozcięte zwłoki z widocznymi wnętrznościami. Tym razem zabrano nas do rzeźni, w której zastajemy szokujący widok - nie tylko ubite zwierzęta, ale i części ludzkiego ciała.

Rzeźnia to zresztą jeden z mylnych tropów, na które natrafiają prowadzący śledztwo, Elise i Karl. Zasadniczo odcinek ani trochę nie przybliża ich do rozwikłania zagadki podwójnego morderstwa. Pojawiają się jednak kolejne wskazówki, wiodące m.in. do Organizacji Syjonistycznej i nazistów. Ponadto bohaterowie otrzymują informacje od mordercy, który określa siebie mianem tropicielem prawd. Pierwsza prawda, w imię której działa, to nierówność wobec prawa, którą chciał unaocznić, zabijając znaczącą francuską polityk i brytyjską prostytutkę. Druga prawda również poniesie za sobą śmierć. Intrygujące zakończenie odcinka stanowi doskonały przykład tego, jak zazębić dwa wątki i wyjaśnić widzowi, że żaden z nich nie jest zbędny.

Wcielających się w główne role Clemence Poesy i Stephena Dillane’a bardzo dobrze się ogląda. Są różni jak ogień i woda, a w tym odcinku widzimy ich głównie w pojedynkę. Dillane wnosi do serialu odrobinę humoru i bezpretensjonalnej naturalności; Poesy doskonale radzi sobie z powściągliwością swojej postaci. Do fantastycznej Sofii Helin z "Mostu nad Sundem" wiele jej jednak brakuje i Elise przegrywa na razie w starciu z Sagą Noren. Głównie dlatego, że jej postać, wraz ze swoim nieprzystosowaniem społecznym (nie zostało to powiedziane wprost, ale ma zespół Aspergera), nie jest aż tak wyeksponowana jak w oryginale.

W drugim odcinku The Tunnel różnice kulturowe między Brytyjczykami a Francuzami nie są właściwie widoczne. Twórcy zapowiadali, że będą one tłem dla fabuły, jednak póki co jest to tło dosyć blade. Niemniej jednak zarówno w zderzeniu z materiałem bazowym, jak i jako samodzielny serial The Tunnel wypada bardzo dobrze. Co najważniejsze, scenarzyści postawili na samodzielność w niektórych kwestiach i zaproponowali swoje własne rozwiązania. Trzymają się zasadniczej osi wydarzeń "Mostu nad Sundem", ale poszczególne elementy przystosowują do swoich własnych pomysłów (jak chociażby wątek Charlotte i Alaina Joubert). W konsekwencji nie oglądamy klatka po klatce kopii tego, co już wymyślił ktoś inny, lecz otrzymujemy świeży produkt.

Remake "Mostu nad Sundem" ma jeszcze jedną mocną stronę – naprawdę trzyma w napięciu i wywołuje emocje. Klimat buduje niepokojąca muzyka, surowe obrazy i mroczna aura, którą spowitych jest wiele scen. Jeśli tylko uda się podtrzymywać tę atmosferę w kolejnych odcinkach, to The Tunnel może dorównać oryginałowi. Brytyjczycy mają doświadczenie w kręceniu podobnych produkcji kryminalnych (wystarczy wspomnieć Broadchurch, Luthera czy "Wallandera", choć wartych uwagi tytułów jest znacznie więcej), temu wyzwaniu powinni więc sprostać.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj