Magdalena Łazarkiewicz w swoim najnowszym filmie Powrót rozprawia się w pełni z polską hipokryzją, ukrywaną pod maską dobrych zamiarów i idei. Reżyserka bardzo sprawnie potraktowała inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami opowieść o Ulce, młodej dziewczynie, która po latach nieobecności powraca do rodziny. Ma za sobą traumatyczne przeżycia, gdyż była zmuszana do prostytucji w Niemczech. Jednak jak się okazuje, bohaterka nie spotyka się ze współczuciem, a raczej z pogardą. I trzeba przyznać, że twórczyni dokonuje bardzo dobrze wiwisekcji pewnych stereotypów społecznych, według których ludzie są dobrzy, ale tylko na pokaz. A w środku tego problemu znajduje się właśnie Ula, brawurowo zagrana przez Sandrę Drzymalską. Młoda aktorka jest oszczędna w środkach wyrazu - gra bez przegięć, z odpowiednim dystansem i pewnym stonowaniem emocjonalnym. Te wszystkie punkty aktorka wypełniła, co przełożyło się na naprawdę dobrą kreację. Ula w jej wykonaniu to postać, której od początku do końca kibicujemy, nawet mimo złych życiowych wyborów, o których dowiadujemy się w czasie seansu. To bohaterka z krwi i kości, którą moglibyśmy spotkać na ulicy. Reżyserka nie próbuje tłumaczyć postępowania swojej głównej postaci, jednak bardzo dobrze wprowadza ją w brutalny świat. Ten zabieg dodaje mocy całej historii. A sama opowieść sprawia, że w trakcie seansu czułem się bardzo niekomfortowo, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Film ten szokuje, wzrusza obrazami, ale również zmusza do myślenia nad kondycją naszego społeczeństwa. Najmocniejszym punktem produkcji według mnie jest relacja Ulki z matką. To bardzo toksyczna więź, która jednak przyciąga. Ta mieszanka emocji, którą wytworzyły Sandra Drzymalska i Agnieszka Warchulska, jest bardzo dobrze zbalansowana, aby odbiorca czuł pewien rodzaj głębokiego dyskomfortu, ale również swoistego magnetyzmu. W czasie seansu nie mogłem uwierzyć, że relacja tych postaci wchodzi w aż takie rejony apatii, by za chwilę otrzymać ogromną dawkę ciepła. Właśnie w ten sposób kino powinno szargać naszymi emocjami. Jednak muszę na minus dać ostatni akt produkcji; twórczyni stara nam się za dużo wbić do głowy, dorzuca sporą dozę dosłowności. Nie ma już tutaj tej tajemnicy, która sprawiała, że domyślaliśmy się pewnych rzeczy o głównej bohaterce na podstawie śladów podrzucanych przez reżyserkę. Gdy Ulka zostaje obdarta z tej aury, cała historia traci na wartości. Do tego finał potraktowano zbyt skrótowo. Można było tutaj zostawić trochę niedopowiedzenia. Jednak koniec końców Powrót to produkcja, która szarga mocno emocjami widza, ze świetnymi kreacjami aktorskimi. Według mnie spełnia prawie wszystkie warunki, które powinno spełniać zaangażowane społecznie kino. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj