Dwie sprawy odcinka udowadniają nam tak naprawdę jeden istotny fakt. W odróżnieniu od tego, co prezentowano na początku, bieżące wydarzenia przestają być kalką zagranicznych procedurali. Coraz lepiej udaje się dopasować je do polskich realiów i kompletnie zerwać ze schematem gatunkowym, przez co przestajemy odnosić wrażenie, że to wszystko już widzieliśmy. Tyczy się to spraw rozwodowych z 9. epizodu oraz batalii sądowych z przedszkolem z odcinka 10. Obie wypadają interesująco, rozrywkowo i nie tak bardzo przewidywalnie.
Ważnym elementem jest także życie osobiste naszych bohaterów. Przed Dorotą postawiono wyzwanie w postaci adoratora. To zmusza ją do przemyślenia swojego życia oraz małżeństwa, co też w przyzwoity sposób rozbudowuje emocjonalną charakterystykę postaci. Do tego dochodzi relacja Agaty z Markiem. Ciągle prowadzi bardzo nieumiejętne, czasem żenujące, podchody, by zaciągnąć ją do łóżka. Wszystko wskazuje na to, że jego nieudane próby mają sprawiać takie wrażenie, bo Agata jednocześnie bez przerwy torpeduje jego działania. I to jakoś się sprawdza, gdyż ostatnią rzeczą, jakiej ten serial potrzebuje, to romans obojga bohaterów.
Główny wątek rozwija się w oczekiwanym kierunku, ale nadal zapewnia dobrą dawkę rozrywki. Nie ma tu zaskoczeń czy napięcia, ale pomimo tego posuwa się w interesującym tempie. Wiemy, że Bitner pracuje dla gangstera; wiemy także, że chce coś od Agaty, ale dokładnych motywów jeszcze nie znamy. Dobrze, że twórcy nie podają nam wszystkiego na tacy.
Prawo Agaty to nadal luźna, trochę infantylna produkcja, która zaczyna nam serwować coraz smaczniejsze dania. Rozwija się w zdecydowanie dobrym kierunku.