Danny McBride, po sukcesie swoich dwóch poprzednich seriali tworzonych dla HBO, czyli Mogło być gorzej i Wicedyrektorzy tworzy kolejną produkcję, tym razem opowiadającą o tym, jak wygląda w USA biznes kościelny od kuchni. Nie jest on tak przerażający jak w obrazie Smarzowskiego czy dokumencie braci Sekielskich, ale różowo też nie jest. Prawi Gemstonowie pokazują rodzinę pastora Elia Gemstone’a (John Goodman), która z wiary zrobiła świetnie prosperujący biznes. Mają programy telewizyjne, jeżdżą ze swoim show, głoszą słowo boże po całym świecie, urządzają masowe chrzciny w parkach wodnych. Podsumowując: czego się nie dotkną, zamieniają w złoto. Wierni ich kochają. I o ile intencję pastora są z gruntu słuszne, to jego potomstwa już nie. Jessie  (Danny McBride), Kelvin (Adam Devine) i Judy (Edi Patterson) to chciwi ludzie robiący wszystko dla pieniędzy. Nie wierzą w słowa, które głoszą, są one dla nich tylko sposobem na wyciąganie z wiernych coraz większej ilości pieniędzy. Jessie jest modelowym przykładem zepsucia przez życie w luksusie. Jest przekonany o swojej wyższości intelektualnej, choć jest idiotą. Otacza się ludźmi jeszcze głupszymi od siebie, by móc nimi pomiatać, zdradza żonę przy każdej okazji, bierze narkotyki i łamie chyba wszystkie przykazania. Wszystko oczywiście w wielkiej tajemnicy przed opinią publiczną. Kościół Gemstone’ów jest zarządzamy jak typowa korporacja. Otwierają swoje kościoły w miastach, gdzie już takie przybytki istnieją, tylko po to, by innym pastorom odebrać wiernych, a co za tym idzie, dopływ gotówki. Jesteśmy świadkami istnej wojny gangów z Bibliami w rękach. Nawet zabawnie ogląda się scenę, w której tytułowa rodzina otwiera swój nowy kościół w centrum handlowym, w miejscu, gdzie wcześniej mieścił się Sears, ale z powodów coraz gorszej sytuacji w gospodarce musiał zostać zamknięty. Nabożeństwa, które w tym miejscu się odbywają, swoją oprawą multimedialną i repertuarem bardziej przypominają cotygodniowe show na Brodawayu niż nudne nabożeństwa prowadzone w konkurencyjnych, tradycyjnych kościołach. Dlatego właśnie Gemstonowie odnoszą taki wielki sukces. Niczym Patryk Vega badają lokalne społeczności i dostarczają im dokładnie tego, czego chcą. A chcą oglądać show.   Prawi Gemstonowie nie proponują widzom nic nowego, czego McBride nie zaserwowałby im w innych swoich produkcjach. Dostajemy dokładnie ten sam typ rubasznego humoru, jak choćby w Wicedyrektorach. Nawet część obsady jest ta sama. Na ekranie znów zobaczymy Waltona Gogginsa, tym razem w wersji uduchowionej. Nie jest to jakiś wielki zarzut, widocznie McBride ma równie wierną widownie w USA co Adam Sandler i bezpośrednio do niej kieruje swoje produkcje. Mnie jednak ten serial gdzieś po 3 odcinku zaczął męczyć. No bo ile można oglądać, jak świat jest łaskawy dla idiotów, którym dziwnym zbiegiem okoliczności wszystko się udaje. Nawet kiedy sytuacja wydaje się być beznadziejna. Z tym serialem warto się zapoznać chociażby dla (jak zwykle) bardzo ciekawej kreacji Johna Goodmana. Świetnie wypada on w roli pastora starającego się po śmierci żony utrzymać rodzinę na drodze wiary. Oczywiście to, co chce głowa rodu, a to, co jego potomkowie, to są dwie różne rzeczy. W ciągu sześciu odcinków, które zostały mi pokazane, można zaobserwować trzy linie fabularne. Pierwsza to walka Gemstona seniora z pobliskimi pastorami, którzy obawiają się że powstanie nowego ogromnego kościoła w centrum handlowym pozbawi ich i wiernych, i pieniędzy. Drugi wątek to walka Jessiego z szantażystami, którzy mają jego nagranie z jakieś niedawnej orgii. Trzeci to konflikt pomiędzy Elią a jego szwagrem Babby Billim, który uważa, że nie dostał należytej części tortu finansowego. Prawi Gemstonowie nie będą wielkim hitem HBO, ale z drugiej strony nie każda ich produkcja musi od razu rozpalać ciekawość widzów na całym świecie. Jest to przeciętny serial, przy którym można miło spędzić czas i się zrelaksować. Nic więcej.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj