Prawi Gemstonowie: sezon 1, odcinek 1-6 - recenzja
Naśmiewanie się z chciwości kościelnych hierarchów stało się ostatnio modne. I nie ma się co dziwić, jest to przecież bardzo wdzięczny temat. Jak wypada nowa komediowa produkcja HBO? Przeczytajcie naszą recenzję.
Naśmiewanie się z chciwości kościelnych hierarchów stało się ostatnio modne. I nie ma się co dziwić, jest to przecież bardzo wdzięczny temat. Jak wypada nowa komediowa produkcja HBO? Przeczytajcie naszą recenzję.
Danny McBride, po sukcesie swoich dwóch poprzednich seriali tworzonych dla HBO, czyli Mogło być gorzej i Wicedyrektorzy tworzy kolejną produkcję, tym razem opowiadającą o tym, jak wygląda w USA biznes kościelny od kuchni. Nie jest on tak przerażający jak w obrazie Smarzowskiego czy dokumencie braci Sekielskich, ale różowo też nie jest. Prawi Gemstonowie pokazują rodzinę pastora Elia Gemstone’a (John Goodman), która z wiary zrobiła świetnie prosperujący biznes. Mają programy telewizyjne, jeżdżą ze swoim show, głoszą słowo boże po całym świecie, urządzają masowe chrzciny w parkach wodnych. Podsumowując: czego się nie dotkną, zamieniają w złoto. Wierni ich kochają. I o ile intencję pastora są z gruntu słuszne, to jego potomstwa już nie. Jessie (Danny McBride), Kelvin (Adam Devine) i Judy (Edi Patterson) to chciwi ludzie robiący wszystko dla pieniędzy. Nie wierzą w słowa, które głoszą, są one dla nich tylko sposobem na wyciąganie z wiernych coraz większej ilości pieniędzy. Jessie jest modelowym przykładem zepsucia przez życie w luksusie. Jest przekonany o swojej wyższości intelektualnej, choć jest idiotą. Otacza się ludźmi jeszcze głupszymi od siebie, by móc nimi pomiatać, zdradza żonę przy każdej okazji, bierze narkotyki i łamie chyba wszystkie przykazania. Wszystko oczywiście w wielkiej tajemnicy przed opinią publiczną. Kościół Gemstone’ów jest zarządzamy jak typowa korporacja. Otwierają swoje kościoły w miastach, gdzie już takie przybytki istnieją, tylko po to, by innym pastorom odebrać wiernych, a co za tym idzie, dopływ gotówki. Jesteśmy świadkami istnej wojny gangów z Bibliami w rękach.
Nawet zabawnie ogląda się scenę, w której tytułowa rodzina otwiera swój nowy kościół w centrum handlowym, w miejscu, gdzie wcześniej mieścił się Sears, ale z powodów coraz gorszej sytuacji w gospodarce musiał zostać zamknięty. Nabożeństwa, które w tym miejscu się odbywają, swoją oprawą multimedialną i repertuarem bardziej przypominają cotygodniowe show na Brodawayu niż nudne nabożeństwa prowadzone w konkurencyjnych, tradycyjnych kościołach. Dlatego właśnie Gemstonowie odnoszą taki wielki sukces. Niczym Patryk Vega badają lokalne społeczności i dostarczają im dokładnie tego, czego chcą. A chcą oglądać show.
Prawi Gemstonowie nie proponują widzom nic nowego, czego McBride nie zaserwowałby im w innych swoich produkcjach. Dostajemy dokładnie ten sam typ rubasznego humoru, jak choćby w Wicedyrektorach. Nawet część obsady jest ta sama. Na ekranie znów zobaczymy Waltona Gogginsa, tym razem w wersji uduchowionej. Nie jest to jakiś wielki zarzut, widocznie McBride ma równie wierną widownie w USA co Adam Sandler i bezpośrednio do niej kieruje swoje produkcje. Mnie jednak ten serial gdzieś po 3 odcinku zaczął męczyć. No bo ile można oglądać, jak świat jest łaskawy dla idiotów, którym dziwnym zbiegiem okoliczności wszystko się udaje. Nawet kiedy sytuacja wydaje się być beznadziejna.
Z tym serialem warto się zapoznać chociażby dla (jak zwykle) bardzo ciekawej kreacji Johna Goodmana. Świetnie wypada on w roli pastora starającego się po śmierci żony utrzymać rodzinę na drodze wiary. Oczywiście to, co chce głowa rodu, a to, co jego potomkowie, to są dwie różne rzeczy.
W ciągu sześciu odcinków, które zostały mi pokazane, można zaobserwować trzy linie fabularne. Pierwsza to walka Gemstona seniora z pobliskimi pastorami, którzy obawiają się że powstanie nowego ogromnego kościoła w centrum handlowym pozbawi ich i wiernych, i pieniędzy. Drugi wątek to walka Jessiego z szantażystami, którzy mają jego nagranie z jakieś niedawnej orgii. Trzeci to konflikt pomiędzy Elią a jego szwagrem Babby Billim, który uważa, że nie dostał należytej części tortu finansowego.
Prawi Gemstonowie nie będą wielkim hitem HBO, ale z drugiej strony nie każda ich produkcja musi od razu rozpalać ciekawość widzów na całym świecie. Jest to przeciętny serial, przy którym można miło spędzić czas i się zrelaksować. Nic więcej.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat