Prawnik z Lincolna to serial Davida E. Kelley'ego. Twórca, który może pochwalić się takim hitem jak Wielkie kłamstewka, ma spore doświadczenie w gatunku prawniczym - wymieńmy tu Ally McBealKancelarię adwokacką czy Orły z Bostonu. Jego styl, doświadczenie i charakter dają o sobie znać w nowej produkcji Netflixa, która jest pozytywnym zaskoczeniem. Dostajemy serial prawniczy na poziomie telewizji ogólnodostępnej, co samo w sobie jest niespodzianką. Produkcja nie sprawia wrażenia, jakby była tworzona dla Netflixa. Daje sprawnie działającą rozrywkę, która nie odkrywa niczego nowego w gatunku, ale oferuje nam dokładnie to, czego oczekujemy. 
fot. Netflix
Oczywiście, świetną podstawą dla serialu był już pierwowzór literacki. Każdy, kto zna książki oraz film Prawnik z Lincolna, mniej więcej wie, czego można się spodziewać, ale nawet pomimo tego, twórca poświęca dużo czasu, by pokazać nam na ekranie Mickey'ego - charyzmatycznego człowieka z problemami. Prawnik z Lincolna porusza różne ważne tematy jak choćby uzależnienie głównego bohatera, z którym wciąż musi walczyć. Nikt tutaj nie sili się na mroczne czy śmiertelnie poważne i realistyczne ukazanie tego faktu. Jest to utrzymane w przystępnym tonie, pozwalającym dobrze zrozumieć tę postać. Pozostali bohaterowie szczególnie się nie wyróżniają, ale świetnie uzupełniają Mickey'ego, którego gra Manuel Garcia-Rulfo. Pierwszy sezon ukazuje powrót Mickey'ego do zawodu po rocznej przerwie. Wszystko związane jest z głównym wątkiem, jakim jest sprawa oskarżenia technologicznego geniusza o zabicie żony i jej kochanka. To jest pokaz, jak dobrze prowadzić opowieść, by trzymać widza w niepewności do samego końca. Jesteśmy wiele razy zbijani z tropu, więc pytania - "winny?" i "niewinny?" - bardzo często się pojawiają. Twisty działają, a to pobudza ciekawość. Obok tego mamy kilka mniejszych spraw sądowych oraz dobrze prowadzone wątki osobiste, które uzupełniają całość. To wszystko tworzy całokształt, który dobrze się ogląda. Seans mija szybko. Pod kątem fabularnym nie czuć, by twórcy mieli ambicje na coś więcej niż po prostu dobra gatunkowa rozrywkowa, ale w kontekście treści tworzonej dla Netflixa to podejście okazuje się zbawienne.  Prawnik z Lincolna to wyjątkowa pozycja w ofercie Netflixa, bo platforma ta dawno nie dała nam serialu, który oglądałoby się z taką przyjemnością. Gdyby fabuła została ciut skondensowana, a sezon skrócony o dwa odcinki, efekt byłby lepszy. Pod koniec czuć, że jest to za bardzo przeciągnięte. Pomimo tego i tak jest to rozrywka warta tego czasu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj