Serial The Good Wife od zawsze był świeży. Niekoniecznie przełomowy, ale na pewno przykuwał uwagę widza wieloma rzeczami, których wcześniej na telewizyjnej sali sądowej nie było. Dynamiczne, pełne niespodziewanych zwrotów akcji procesy przywodzą na myśl "Ludzi honoru" Aarona Sorkina. Amerykański scenarzysta pokazał, że rozprawa może być równie emocjonująca co policyjny pościg, ucieczka z więzienia czy napad na bank. CBS wykorzystuje sorkinezyjskie szybkie dialogi i w każdym odcinku urządza w sądach wielkie bitwy na słowa. Klasę twórców Żony idealnej pokazuje jednak fakt, że to wszystko wciąż świetnie funkcjonuje, pomimo czterech sezonów na karku.

Recenzja zawiera szczegóły fabularne finałowego odcinka.

Nie jest łatwo utrzymać suspens na sali sądowej, co ilustruje przykład naszego rodzimego Prawa Agaty. To bardzo dziwi - wydawałoby się, że niedoskonałość polskiego prawa będzie świetnym punktem wyjścia czy też elementem rozwiązania wielu spraw. Amerykański serial zaś wykorzystuje rzeczywistość administracyjną i prawną, często pokazując nadzwyczajne posiedzenia, nieformalne negocjacje z wymiarem sprawiedliwości, quasi-sądy sportowe czy rządzące się nieco odmiennymi prawami sądy wojskowe. Choć zgodnie z wymaganiami stacji ogólnodostępnej The Good Wife serwuje jedną sprawę na odcinek, te nigdy nie są takie same.

Finał czwartej serii na celownik bierze wybory nowego gubernatora stanu Illinois, w których w szranki stają Mike Kresteva i Peter Florrick. Tym razem głosowanie staje się centralnym punktem odcinka i w doskonały sposób łączy dwie płaszczyzny fabularne – życia zawodowego i prywatnego Alicii. To właśnie od niej i od jej pracy zależy to, czy jej mąż zostanie gubernatorem. Walka o to stanowisko rozgrywa się nie w urnach, ale na sali sądowej. Serial CBS mierzy się ze świętością głosowania, z amerykańską dumą i literą tamtejszego prawa. Dla obywateli Stanów Zjednoczonych to bardzo istotna kwestia, zwłaszcza w świetle – wspomnianego zresztą w odcinku – ponownego liczenia głosów w wyborach prezydenckich z 2000 roku.

[image-browser playlist="591908" suggest=""]©2012 CBS

Oprócz dramatu rozgrywającego się na sali sądowej, w "What’s in the Box?" nie brakowało również rewolucji w życiu osobistym bohaterów. Alicia staje w końcu przed wyborem: Will czy Peter; Cary zakłada własną firmą i próbuje podebrać Lockhart/Gardner Kalindę; Peter zostaje gubernatorem… Przez 45 minut odcinka wydarzyło się naprawdę wiele. Szkoda jedynie, że zabrakło Matthew Perry’ego w roli Mike’a Krestevy. Nawet kilkusekundowa scena z jego udziałem na pewno wzbogaciłaby odcinek. Może jeśli Go On nie dostanie drugiego sezonu, będziemy go częściej widywać w Żonie idealnej?

W całym finałowym zamieszaniu scenarzystom znakomicie udało się też oszukać widzów i zastosować zaskakujący cliffhanger, kończący cały sezon. Oczekując rozwiązania sprawy Alicii i Willa, w trakcie odcinka rozważaliśmy, co będzie lepsze dla bohaterki, czy powinna wrócić do męża czy poddać się uczuciu i znów spróbować związku z byłym ukochanym. Choć ta sytuacja miała właściwie tylko dwa możliwe rozwiązania, twórcy serialu poszli inną, trzecią ścieżką. Alicia dołącza do Cary’ego i odchodzi z Lockhart/Gardern, pozostawiając widza z opadniętą szczęką i pytaniem: "Dlaczego?". Czy to sposób na odseparowanie się od Willa i powrót do Petera? A może wydostanie się po prostu spod łaski Gardnera i próba stworzenia z nim stałego związku? Trudno przecież o zdrowe relacje, kiedy Will byłby wciąż szefem Alicii.

Zaledwie kilkusekundowy cliffhanger będzie miał ogromny wpływ na kształt kolejnego sezonu. Twórcy Żony idealnej wykazali się wielką odwagą – odejście Alicii z Lockhart/Gardner całkowicie zmienia obowiązującą od pilota serialową dynamikę. Po raz pierwszy główna bohaterka stanie przeciwko Willowi Gardnerowi i jego firmie, po raz pierwszy to ona będzie rządzić. Piąty sezon zredefiniuje cały serial – wyobraźmy sobie potencjalną rozprawę: Alicia po jednej stronie, Will po drugiej, a w roli sędziego… Diane, bo przecież i ona niedługo pożegna się z korytarzami Lockhart/Gardner.

W finale czwartego sezonu doszło do sfinalizowania kilku wątków, kumulujących się już od początku trzeciej serii. Było bardzo dynamicznie, intrygująco i – przede wszystkim – zaskakująco. The Good Wife po wakacjach powróci zupełnie inna niż dotychczas. Serial CBS nie pozwoliłby sobie na cliffhanger, który rozwiązałby się w pierwszych pięciu minutach kolejnego odcinka, jak ma to miejsce w większości innych seriali. Piąty sezon zaprezentuje zatem zupełnie inny status quo. Niemniej mimo nadchodzącej rewolucji, o poziom nowej serii możemy być raczej spokojni - The Good Wife nie ma słabych odcinków.

Serial w Polsce emitowany jest obecnie na kanale Universal Channel. Czwarty sezon można śledzić w środy o 22.00.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj