Po nie najgorszym poprzednim odcinku do finału sezonu podchodziłem z dużym dystansem. W pewnym momencie Preacher swoją nudą mocno odrzucał - na tyle, by stracić wiarę w ten serial. Warto było jednak czekać na dwa ostatnie odcinki, które w znacznym stopniu wynagrodziły te wszystkie bezcelowe sceny, po których można było tylko głośno wzdychać. W Call and Response zamiast tego mieliśmy kilka okazji, by szczerze się uśmiechnąć lub wręcz roześmiać. Co najważniejsze, powrócił ten absurdalny, nieco groteskowy humor, który w takiej dawce pojawiał się chyba tylko na początku sezonu. Owszem, momentami, jak choćby podczas rozmowy z Bogiem, ocierał się on o żenadę, jednak jako całość zdecydowanie się bronił. Oczywiście małomiasteczkowy, absurdalny humor nie każdemu przypadnie do gustu, ale poprzednie dziewięć odcinków przygotowało widza na tego typu żarty. Nie tylko gęsty klimat i elementy komiczne spowodowały, że ostatni odcinek sezonu oceniam mocno pozytywnie. Docenić należy przede wszystkim rozwiązanie poszczególnych wątków, które - choć w większości zakończone tragicznie - przyniosły wiele emocji. Najmocniejszym punktem jest tu postać szeryfa. Przeżył on sporą transformację podczas tych kilku tygodni i skupiając się tylko na jego wątku, był to jeden z najlepszych w całym serialu. Zwieńczeniem jego przemiany była świetna scena torturowania Cassidy'ego. Doskonale przedstawiono w niej jego ból i rozterki dotychczasowego życia. No url Dobry powrót zaliczył także Cassidy. Znowu był zabawny i budował odpowiedni klimat; szczególnie dotyczy to końcowej sceny w restauracji. Dużo emocji wzbudził także Odin, którego scena z dzieckiem ulepionym z mięsa była mocna i poruszająca. Nieco niezrozumiałą, ale ciekawie pokazaną zmianę zakończyła także Emily, co doskonale podkreślone było jej grą w kościele czy uśmiechem w rozmowie z dziećmi. Nie zabrakło jednak kilku przeciętnych scen, znanych z wcześniejszych odcinków. Motyw z Carlosem i retrospekcje z napadu na bank były dla mnie sztampowe i zrobione kompletnie bez pomysłu. Absurdalny powód zdrady i dziecko na siłę wepchnięte do historii nie wprowadzają do niej nic ciekawego. Ot, kolejny zapychający wątek, dodatkowo przedstawiony w mało oryginalny sposób. Podobnie zresztą jak związek Jessego i Tulip, który jest sztucznie budowany i - jak dla mnie - zbyt mocno ograny. Wróćmy jednak do fabuły i wyczekiwanego zakończenia, które powinno usatysfakcjonować większość widzów. Było zaskakująco, śmiesznie, zakończono wiele wątków, a samą akcję mocno popchnięto do przodu, zwiększając oczekiwania co do następnego sezonu. Przerysowana końcówka sprawdziła się fantastycznie. Twórcy przedstawili w niej swoją wizję świata bez wartości, podkreślając trudności mieszkańców Annville, która bardzo płynnie przeszła w scenę prowadzącą do wybuchu całego miasteczka. Wybuch ten, jak i inne finałowe wydarzenia doprowadziły historię do momentu, w którym w zasadzie rozpoczyna się komiks. To teraz prawdopodobnie rozpocznie się ekscytująca akcja i - jak mówią sami bohaterowie - szalona jazda z alkoholem oraz dużą dawką brutalności. Kolejny sezon zapowiada się bardzo dobrze i jeśli twórcom nie zabraknie ciekawych pomysłów, powinno być wyśmienicie. Ogólnie rzecz ujmując, trudno pozbyć się wrażenia, że cały pierwszy sezon został podporządkowany przygotowanemu wcześniej pomysłowi na jego zakończenie. Niestety brakowało nieco treści, dlatego musieliśmy przeboleć kilka nudniejszych odcinków, ale końcówka i zapowiedź nowego sezonu sprawdziły się naprawdę dobrze. W końcu bohaterowie ruszają w trasę, a nam pozostaje tylko niecierpliwie czekać na pierwsze informacje o drugim sezonie Preacher.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj