Płonne były nadzieje tych, którzy liczyli, że zdobywanie kościoła przez ludzi Odina w jakimś stopniu rozrusza ten serial. Zamiast tego na samym początku mamy dość niezrozumiane i nielogiczne starcie części bandy z Custerem, która pokazana (a w zasadzie nie pokazana) jest w bardzo słaby technicznie sposób, na co wcześniej przy okazji Preacher nie można było narzekać. Niestety brak logiki ciągnie się tu do samego końca. Chodzi tu przede wszystkim o przeciągnięte do granic możliwości oblężenie kościoła, które było po prostu słabo napisane. Zarówno nocny, jak i dzienny atak zostały w niezwykle prosty sposób odparte przez pijanego Jessego. Jest to mocno naciągane, szczególnie biorąc pod uwagę, jak wiele mógł on w tym czasie zrobić. Oczywiście w serialach tego typu i bazując na unikalnym klimacie Preachera nie ma co wymagać od niego żelaznej logiki, tym razem jej brak został jednak wyraźnie przesadzony. No url Rozciągnięcie ataku na kościół na cały odcinek miało jednak swoje plusy. Dzięki temu twórcy mogli pokazać ten absurdalny humor serialu w postaci większości mieszkańców Annvile, którzy zebrali się, by pooglądać strzelaninę. Był to w zasadzie jedyny tego typu element, bo kompletnie zabrakło ciętego języka Cassidiego i Tulip, a Fiore i DeBlanc już kilka odcinków temu przestali być zabawni. El Valero został zdominowany przez Jessego Custera i jego zawalający się świat. Dzięki Eugene'owi ciekawie pokazano, że wykazał on swoją skruchę i w końcu postanowił oddać Genesis. Na koniec wydarzeń w kościele widz pozostawiony jest jednak z dużym znakiem zapytania i poczuciem gwałtownego zamknięcia jednego z ciekawszych wątków w serialu. Jedynym w zasadzie plusem tego odcinka był Odin i pokazanie źródła jego zachowania. Scena z trumnami, a później z wnętrznościami była mocna i soczysta, zbliżając się do najlepszych fragmentów całego serialu. Świetnie sprawdziło się także pragnienie Odina o potępienie Boga, skierowane zarówno do młodego, jak i starego Custera, dzięki którym poruszany jest komiksowy temat oddalenia Boga. Niestety były to tylko nieliczne fragmenty w mocno przeciętnym odcinku. Oglądając El Valero, nie można pozbyć się wrażenia, że wszystko tu jest rozciągane i wypełniane z powodu braku pomysłów twórców. Jest to dość absurdalne ze względu na potencjał całej historii, która w tym momencie staje się w pewien sposób karykaturą kultowego komiksu, szczególnie biorąc pod uwagę momentami groteskowo przedstawianego Jessego. Niestety jest to jeden z najgorszych odcinków serialu, który poważnie odsuwa nadzieje na ekscytujący finał sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj