Najnowszy odcinek Preacher jest pełen różnych wydarzeń, ale w odróżnieniu od poprzednich epizodów nie jest nastawiony wyłącznie na wygłupy. Oczywiście nie brakuje w nim brawurowej akcji czy żartów, ale tym razem atmosfera jest nieco poważniejsza. A to dzięki temu, że bohaterowie pokazują ludzkie oblicze, przyznając się do swoich słabości, co na tak zakręconą fabułę tego serialu jest naprawdę wartościowe. Ale też jest to niespodziewane, że twórcy postanowili zagłębić się w psychikę postaci, a nie skupiać się tylko na absurdalnej i krwawej rozrywce. Najlepiej pod tym względem wypada wątek Cassidy’ego, w którym otrzymaliśmy retrospekcje. Poznaliśmy jego rodzinę oraz wojenną historię, podczas której ginie jego przyjaciel. Nie mogło również zabraknąć przemiany w wampira, która nie miała nic z szopki Eccariusa z poprzedniego sezonu. Brutalnie napadnięty stał się krwiopijcą, co podkreśla jeszcze bardziej tragizm tej postaci, biorąc również pod uwagę jego wyrzuty sumienia związane z Billym. W porównaniu z komiksową wersją przeszłości Cassa, serial wyszedł obronną ręką, zmieniając w niej kilka szczegółów. Z kolei większe różnice z materiałem źródłowym możemy zaobserwować przy postaci archanioła, którego wizerunek jest zupełnie inny. W jego wypadku twórcy postawili na uczłowieczenie tej istoty oraz humor, który na razie nie wybija się ponad przeciętność. Dlatego może lepszym wyjściem w jego wypadku byłoby zbudowanie wokół niego atmosfery tajemniczości niż forsowanie średnich żartów. W końcu to kluczowa postać w Preacher! Podobnie jak u Cassidy’ego, sporo czasu poświęcono stanowi psychicznemu Tulip. O ile wątek wampira potrafił nawet wzruszyć (bardzo dobry Joseph Gilgun), tak u naszej bohaterki twórcy podeszli do tematu jej różnych zaburzeń i cierpienia z powodu odrzucenia w sposób komediowy. Choć wnioski z testu psychologicznego z obrazkami nie przyniosły nam żadnych rewolucyjnych informacji o tej postaci, to przynajmniej spełnił swoje zadanie, rozbawiając widzów. Warto zwrócić uwagę na jej blond włosy, które nawiązują do komiksowej odpowiedniczki. Można wręcz powiedzieć, że jest to hołd złożony oryginalnej bohaterce, co cieszy. Przez trzy sezony zdołaliśmy już bardzo dobrze poznać Jessego, więc już nie musimy się zagłębiać w jego ciemne zakamarki psychiki. Wiemy, jakie wydarzenia go ukształtowały, więc w jego przypadku mogliśmy pozwolić się wciągnąć w wir zwariowanej akcji w Domu Rozrywki Jesusa de Sade. W Preacherze już kilka razy oglądaliśmy świetne walki kręcone na jednym ujęciu (lub tak sprytnie zmontowane) i tym razem nie było inaczej. Jesse rozprawił się z kolorową i hedonistyczną bandą Sade niezwykle widowiskowo, a praca kamery też mogła się podobać. Pierwsza klasa pod względem choreografii tego starcia, gdzie Dominicowi Cooperowi również należą się pochwały. Jedynie, co w tej bijatyce przeszkadzało, to wygenerowana komputerowo krew, która wyglądała przesadnie sztucznie. W rezultacie nie czerpało się w pełni przyjemności z tej rozbudowanej walki. Warto wspomnieć, że ten wątek również ma swoje podstawy w komiksie. Lubieżny Dom Rozrywki całkiem dobrze został odzwierciedlony w serialu. Inny los spotkał wykorzystywanego chłopca, który tutaj zginął od zabłąkanej kuli. Ironia wciąż nie opuszcza kaznodziei, co też dodało emocji. Poza krwawą potyczką w Domu Rozrywki Jesse spotkał także dawno niewidzianego Hitlera, który zarządza Piekłem. Kaznodzieja odrzucił propozycję dyktatora w sposób brutalny. Choć scena była krótka, to miło było zobaczyć tę postać, jako dowód, że nie został zapomniany przez twórców. W końcu też udało się zapełnić luki w linii czasowej, gdzie w wątku Custera serial skacze między wydarzeniami. Teraz nabrał on trochę więcej sensu. Ciekawi też, czy motyw spadającego samolotu to już ten moment, w którym widzieliśmy nieżywego Jessego z początku czwartego sezonu, czy wciąż twórcy będą nam gmatwać w głowie. O ile jego „przygody” będą zawierać tak efektowne sceny, jak w tym odcinku i nie będą nudzić, to można przymknąć oko na ten specyficzny sposób opowiadania historii. Nie można też zapomnieć o naszym oryginalnym duecie, który przemierza Texas w poszukiwaniu kaznodziei. Najlepiej w tym wątku działa kontrast między tymi bohaterami. Naiwny, gadatliwy i dobroduszny Eugene, który wierzy w boski plan to całkowite przeciwieństwo ponurego, bezwzględnego i siejącego postrach Świętego od Morderców. Sprośne i makabryczne wydarzenia to tylko pretekst, aby pokazać ich razem na ekranie. Nie są potrzebne, ale idealnie obrazują, jacy są. Znacznie fajniej ogląda się ich w akcji niż Herr Starra zamartwiającego się o swoją urodę, który nie imponuje w tym sezonie. Deviant to dobry odcinek, który wyjątkowo wiele razy nawiązał do komiksu. Obok widowiskowej akcji przemycił również nieco głębsze treści o naszych bohaterach. Mimo że na razie nie do końca wiemy, w jakim kierunku zmierza ten sezon, poza misją ocalenia świata przed apokalipsą przez Jessego, to ważne, że serial jak na razie nie nuży. W poprzednich sezonach epizody nie zawsze interesowały, ale teraz ich dynamika daje frajdę. Oby Preacher zachował takie tempo i wielowątkowość, co sprawia, że po prostu dobrze się go ogląda. A przecież o to właśnie chodzi!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj