Serial już na samym początku pokazuje, że będzie mówił o szerszej perspektywie niż historia jednej młodej kobiety, słowami jak to „jedno państwo zostało podzielone na dwa”. Dlatego też – oprócz poszukiwań tytułowego pretendenta do ręki Lety, będziemy mogli obserwować nadchodzące w Indiach wybory, a także przygody Maana, dalekiego krewnego głównej bohaterki. Nie wiem, czy to już szaleństwo, ale widząc daną produkcję na Netfliksie, zaczynam zastanawiać się, którą wcześniejszą produkcję tej platformy ma ona zastępować. Tym razem moim pierwszym skojarzeniem po obejrzeniu zwiastuna był oczywiście Unorthodox. Zobaczmy i odhaczmy, co się zgadza: miniserial oparty na powieści; historia opowiada o dziewczynie z kultury niezachodniej, w której wiara gra istotną rolę; głównym wątkiem historii jest wybór między posłuszeństwem rodzinie a własnym sercem. I w sumie, tak naprawdę to tyle. Także podobieństwa można znaleźć, jednak im bardziej wchodzimy w szczegóły, tym większe różnice się ukazują. I nie chodzi tylko o to, że Pretendent do ręki to fikcja, a Unorthodox jest powieścią biograficzną. Jeśli więc macie nadzieję na zastępstwo, to srogo się rozczarujecie. Choć może nie, bo Pretendent do ręki to przyjemna historia, którą warto zobaczyć. Głównie dlatego, że możemy poznać Indie (oczywiście te bogatsze, nikt nie lubi pamiętać o biedniejszych sferach) – w końcu materiał źródłowy, aktorzy czy reżyserka właśnie z tego kraju pochodzą. Oczywiście, tak jak się spodziewacie, będzie to obraz trochę przekoloryzowany i naiwny, co nie oznacza, że nie dotknie kilku cięższych tematów. Również ta indyjska perspektywa, choć niezwykle ciekawa, może być dla wielu widzów zaskakująca czy rozczarowująca. Czytałam na przykład opinie, że wybór Lety był dla wielu niezrozumiały – bo w krajach zachodnich jesteśmy nauczeni, że to właśnie nasze decyzje, a nie rodziców, są najlepsze. Tu jednak twórcy subtelnie, acz jednak wskazują – powinieneś słuchać rodziców, to wtedy będzie dobrze. Jeśli im się sprzeciwisz, będzie źle. Widać również sympatie do pewnego rodzaju postaw i antypatie do innych. Najlepszym przykładem będzie brat Lety, ślepo zakochany w kulturze brytyjskiej, mimo że w samym kraju nigdy nie był. Jest to postać najbardziej groteskowa ze wszystkich, typowo humorystyczna. Jednak choć  wskazuję na te aspekty, nie oznacza to, że one przeszkadzają. Ot, taka licentia poetica, która się sprawdza. Serial nie  ma za zadanie pouczać,  jest przyjemną (przez większość czasu) historią pokazującą różnorodne postaci. I w większości są one naprawdę sympatyczne i można z nimi sympatyzować. Dlatego łatwo zrozumieć i motywację Lety, i jej matki, czy Maana i jego ojca. Tym bardziej tragedia, zwłaszcza tych drugich, jest bolesna.  Choć serial – i tu trochę zaspoileruję – ma jednak dosyć pozytywne przesłanie, więc nie martwcie się, że czeka was dramat, przez który kilka dni będziecie płakać. Warto dodać, że serial nie bał się poruszyć ciężkich tematów, które mnie bardzo zaskoczyły. I nie mówię tylko o szaleństwie miłości Maana (to było akurat bardzo typowe dla tego typu produkcji), ale o całej historii z wujkiem Lety, choć potraktowanej trochę z boku. Nie spodziewałam się tak ciężkiego motywu w tym serialu. Niestety produkcja nie zawsze trzymała dobry poziom.  Choć wesołe, „dobre” historie czy zwykłe sceny pokazujące życie rodziny Mehra wyszły w serialu fantastycznie, wątki dramatyczne wydawały się trochę sztuczne. Zwłaszcza scena z wujkiem Lety, które momentami wywoływały ciarki żenady. Jednak oprócz tych delikatnych potknięć aktorzy radzili sobie bardzo dobrze. Przepiękna była również  sceneria. Dlatego, choć nie jest i nie będzie to Unorthodox, warto zapoznać się z tym serialem. Patrząc na to, co się dzieje na świecie, taka forma podróży na razie będzie najbezpieczniejsza.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj