Przede wszystkim odcinek podejmuje tematykę nietolerancji, związanej głównie z Judem. Chłopak chciał sobie pomalować paznokcie, bo tak, ale przez to został pobity w szkole. Mamy zatem problem natury osobowościowej, ponieważ społeczeństwo, w tym także siostra, zmusza go do tego, by był normalny. Nie akceptują ekscentryzmu dzieciaka, co tłumaczone jest lękiem. Ładnie to wyjaśniono w rozmowie Leny z Judem, gdy ona motywuje go do stawienia czoła problemom, a nie duszenia się, robiąc coś, co nie jest mu bliskie. To też tyczy się relacji Callie z Wyattem. Brandon po plotkach od razu ocenił jej chłopaka, nie podejmując najmniejszego wysiłku, aby je zweryfikować. Wie, że Wyatt to wyrzutek, który ma specyficzne podejście do życia i potraktował go tak jak pozostali. W cały wątek świetnie wpleciono morał dla młodszego widza o tym, by nikogo nie oceniać po pozorach.
Ważnym aspektem jest też związek Jesusa z Lexi, który wchodzi na nowy poziom. Takim sposobem twórcy przedstawiają nam w umiejętny sposób błędy nastolatków- seks, brak myślenia, strach przed konsekwencjami i nawarstwianie się problemów przez głupie próby ich naprawienia. Na plus postawa mam Jesusa, które prezentują się tutaj bardzo wiarygodnie. Co prawda, obie są tolerancyjne, tego nie da się ukryć, ale ich reakcja na całą sytuację wydaje się po prostu prawidłowa, prawdziwa. Gdzieś w tle jest Mariana i jej relacja z dawnym kolegą. Zdecydowanie najgorszy element odcinka, który nie potrafi zaciekawić, a jej obiekt uczuć jedynie irytuje.
Powraca też główny wątek The Fosters, jakim jest przeszłość Callie. Dostaje on coraz więcej ekranowego czasu. Twórcy stopniowo, ale systematycznie prezentują nam kolejne elementy układanki i, jak na razie, nic tutaj nie jest przewidywalne. Postać Liama okazuje się być kimś, kto skrzywdził Callie do tego stopnia, że ona śmiertelnie boi się związku - bez względu na to, czy z Wyattem, czy z Brandonem, który wyjawia jej swoje uczucia. Udaje się tutaj pobudzić ciekawość, gdyż intryga powoli nabiera rumieńców.
The Fosters tym razem zapewnia nam spokojniejszy odcinek, który nie był aż tak emocjonujący jak poprzednie. ABC Family pokazuje, że gatunek seriali familijnych jeszcze nie umarł i jak umiejętnie się do tego podejdzie, to można zaprezentować niegłupie historie, które będą gwarantem dobrej rozrywki.