Wydawnictwo Mucha Comics, wprowadzając na polski rynek gorące serie jak „Chew”, „Fatale” czy „Saga”, postawiło na oryginalne opowieści wychodzące pod banderą przeżywającej lata świetności stajni Image Comics. Tym razem zafundowało wiernym czytelnikom uhonorowaną prestiżową nagrodą Eisnera miniserię „Przebudzenie”, wprost z wydawnictwa Vertigo – odpowiedzialnego za kultowe cykle „Sandman” oraz „Kaznodzieja”. Recenzowany album to zapierająca dech w piersiach nierówna konfrontacja rasy ludzkiej z drapieżnymi mieszkańcami głębin, posiadająca przy tym wyraźny ekologiczny wydźwięk. Za scenariusz „Przebudzenia” odpowiada jeden z najlepszych współczesnych twórców komiksowych, Scott Snyder, a warstwą graficzną zajął się równie uzdolniony rysownik, Sean Murphy. Przygotujcie się na sporą dawkę makabry i podwodnego dramatu przeklętych nieszczęśników.
Nazwisko Snydera jest doskonale znane wszystkim miłośnikom współczesnego amerykańskiego komiksu oraz projektu DC Comics ukrywającego się pod nazwą New 52. Chociaż w branży pojawił się dopiero w 2009, ma na swoim koncie kilka niebywale interesujących tytułów. Jego debiutancka seria „Amerykański wampir” przywróciła wiarę w mroczny obraz krwiopijców, który całkowicie wypaczyły produkty spod znaku „Zmierzchu” Stephenie Meyer. Scenarzysta „Przebudzenia” niebagatelną rolę odegrał w konstrukcji odświeżonego uniwersum Człowieka Nietoperza, wprowadzając do jego perypetii nowego śmiertelnego wroga, Trybunał Sów. W miniserii „Gates of Gotham” Snyder perfekcyjnie nakreśla genezę powstania Gotham City, przy sporym udziale trzech potężnych rodów – Wayne'ów, Cobblepotów i Elliotów. Istnym dynamitem w jego dotychczasowej karierze był przerażający album „Batman. Śmierć rodziny”, a w szczególności tamtejszy psychopatyczny obraz Jokera terroryzującego bliskich Batmana i zastraszonych mieszkańców Gotham.
Recenzowany komiks rozpoczyna się od krótkiej wizyty w opuszczonej metropolii pochłoniętej przez wody oceaniczne. Momentalnie dostrzegamy sylwetkę egzotycznej dziewczyny unoszącej się nad wodnym krajobrazem na zmyślnej paralotni. Wkrótce poznajemy jej zaskakującego towarzysza – odzianego w metaliczny kombinezon delfina.
Część pierwsza „Przebudzenia” koncentruje się wokół losów doktor Lee Archer, światowej sławy biolog morskiej. Kobieta zostaje zaproszona przez postawnego agenta Astora Cruza z Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego do udziału w tajnych badaniach poświęconych dziwnym dźwiękom dobywającym się z morskiej otchłani. Skuszona ciekawą ofertą, związaną z odzyskaniem syna i przywróceniem jej stanowiska w Amerykańskiej Służbie Oceanicznej, zaciekła bohaterka udaje się do bazy znajdującej się w mroźnej Alasce. Wkrótce naukowcy trafiają na ślad oślizgłych kreatur, a badania ich fizjonomii i zachowania doprowadzą ich do frapujących wniosków. Nieświadomi zbliżającego się niebezpieczeństwa eksploratorzy zmierzą się nie tylko z bezwzględną rasą, ale również własnymi słabościami. Soczysty horror, w którym trup ściele się gęsto, przerywany jest sprawnymi epizodami ukazującymi zabójcze działania okrutnych istot na przestrzeni wieków oraz przenikliwymi reminiscencjami doktor Archer.
Ciąg dalszy rzeczonego albumu to już wizyta w świecie opanowanym przez drapieżne bestie. Minęło dwieście lat od wydarzeń rozgrywających się w pierwszej części komiksu. Ludzkość została zdziesiątkowana, ocaleni ukrywają się w prowizorycznych osadach, ciągle walcząc z wodnymi kreaturami i poszukując - zmniejszających się z godziny na godzinę - zapasów wody pitnej. Główną rolę pełni tutaj waleczna Leeward, która pojawiła się w prologu „Przebudzenia”. Wraz ze swym wiernym kompanem, delfinem Pluskiem, próbuje radzić sobie w ponurej rzeczywistości. Przypadkowo trafia na ślad radiowej transmisji Lee, mającej doprowadzić do ostatecznego tryumfu nad syrenami. Zaczyna się fascynujący wyścig z czasem. Najlepiej prezentują się tutaj zacięte walki powietrzne i wodne oraz przewrotne zakończenie, choć trzeba przyznać, iż Snyder nie ustrzegł się kilku drobnych błędów, a występ niektórych postaci jest nazbyt epizodyczny.
Sean Murphy po mistrzowsku wywiązał się z postawionego zadania. Jego ilustracje charakteryzują się niezwykłą dynamiką, precyzją w konstruowaniu postaci (słowa uznania za Meelsa, przypominającego udane skrzyżowanie złoczyńców z uniwersum Człowieka Pająka – Kravena Łowcy i Sępa), krwiożerczych syren oraz spektakularnych pojedynków. Zdolny rysownik widowiskowo zaprezentował kolejne lokalizacje, a sporą rolę odgrywa wzorowa kolorystyka – dominujące barwy to błękit, jasna zieleń, pomarańcz i purpura.
"Przebudzenie" czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem, a nagłe zmiany narracyjne i czasowe znacząco wpływają na końcową ocenę dzieła. Należy podkreślić, że w komiksie wiele się dzieje, pojawia się mnóstwo interesujących i (niestety) nie do końca wykorzystanych postaci oraz twistów fabularnych. Snyder umiejętnie wykorzystał motywy charakterystyczne dla produkcji typu „Wodny świat” czy „Mad Max”, rasowego horroru, wnikliwej fantastyki naukowej (kłania się „Otchłań” Jamesa Camerona) i opowieści podróżniczej. Słowem – zasłużony Eisner AD 2014 za najlepszą miniserię.