"Przytłaczało mnie, kiedy byłem dzieckiem. Gdy zadzierałem głowę, widziałem wieże połączone mostami – tak wysoko w powietrzu, że na sam widok ściskało mnie w żołądku. Sieć tych podniebnych dróg rzucała na niższe partie Lunapolis skomplikowany wzór cieni, jakby ponad nami mieszkał gigantyczny pająk. (…) Zarówno w metalu, jak i w kamieniu odbijał się blask czerwonego słońca i czasem, zwłaszcza pod wieczór, wyglądało to tak, jakby całe miasto broczyło krwią."

Wyobraźcie sobie, że jesteście mieszkańcami Lunapolis, ostatniej metropolii na samotnej planecie. Nie narodziliście się zwykłym, "ludzkim" sposobem, o nie. Duszoinżynierowie z Ekwilibrium lub Principium za stosowną opłatą wyposażali was w odpowiedni zestaw genów. Talent artystyczny, telepatia, a może losowy zestaw cech? Do wyboru, do koloru. Można także poprawiać swój wygląd i osobowość przez kolejne genozmiany. Ale ostrożnie, bo tylko Przedksiężycowi wiedzą, kto przetrwa Skok, a kto zostanie odrzucony. Przedksiężycowi, tajemnicze quasi-bóstwa spoczywające w kamiennej Studni, decydują o wszystkim – choćby o tym, jakie wynalazki są godne ludzkości, a jakie mają w zamknięciu oczekiwać czasów ostatecznych. Przede wszystkim, kto ostatecznie osiągnie Przebudzenie – a zostało do niego niewiele ponad 50 lat.

Prawdziwa makabra zaczyna się wtedy, gdy odkrywamy, że przeszłość nie popadła w zapomnienie. Niegodni Przebudzenia nieszczęśnicy egzystują w "podświatach", odrzuconych przez kolejne Skoki – w przeszłych wersjach Lunapolis, gdzie czeka ich tylko degeneracja, szybkie starzenie i śmierć. Im dalej w przeszłość, tym szybciej wszystko ulega zniszczeniu. Można niby dostać się do światów niższych przez budynek centralnego Archiwum, ale kto z "aktualnego"miasta chciałby się bratać z odrzuconymi?

Wkraczamy do Lunapolis niejako u kresu czasu – miasto się kurczy, ludzi coraz mniej, Skoki następują po sobie w okresie kilku tygodni (a w przeszłości zdarzał się jeden Skok na dwa-trzy pokolenia). Atmosfera ogólnego niepokoju rodzi dwie reakcje: jedni próbują za wszelką cenę dostosować się, by przetrwać kolejny Skok, inni buntują się przeciwko zastanemu porządkowi i pragną pomóc odrzuconym. I jeszcze w tym wszystkim pojawia się przybysz z gwiazd, zadziwiająco podobny do ziemskich śmiertelników…

Przeczytałam dwa tomy za jednym zamachem, gorączkowo galopując przez kolejne rozdziały. Uwielbiam takie opowieści: o wymyślonych miastach, ich władcach, grzechach, ukrytych sekretach. Nagroda im. Janusza Zajdla za pierwszy tom to jedno, ale Anna Kańtoch potrafi zaczarować niezwykłym klimatem i fascynującym światem przedstawionym. Trochę fantasy, trochę kryminału, nutka steampunku, szczypta kryminału – bardzo, bardzo na tak. Oczekuję niecierpliwie na tom trzeci – mam przeczucie, że historia dopiero się zaczyna…

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj