Agnieszka Pilaszewska kontynuuje krucjatę w zniszczeniu jakiejkolwiek sympatii do postaci Anki. Bohaterka serialu, której losy śledzimy od początku, w czwartym sezonie stała się irracjonalną idiotką, by teraz dalej brnąć w tę stronę, pokazując, co się dzieje, gdy pomysłu brak. Zachowanie Anki jest absurdalne - kobieta ma dwójkę dzieci, nowo otwartą restaurację, więc wakacje z dwóch tygodni przedłuża sobie do dwa miesiące. Przez ten czas kompletnie olewa córkę, która walczyła o dostanie się na studia, i swój interes, który zostawiła w bardzo niekompetentnych rękach. Zachowuje się ponownie jak skończona idiotka i dzieciak, a widzimy ją tylko w jednej końcowej scenie. Czy po tak głupich decyzjach Anka może być zdziwiona, że córka jest na nią wściekła? W tym miejscu następuje kompletna sprzeczność, bo Majka sama mówi, że jej matka zachowuje się jak nierozgarnięta gówniara. Pozostaje mi jedynie bić brawo scenarzystce, która coraz bardziej pogrąża ten serial.

To samo tyczy się wątku Andrzeja i Beatki. Przez pierwsze trzy sezony wszystko miało sens - zwłaszcza ich kłótnie, które dostarczały śmiechu. W czwartej serii Pilaszewska pokazała nam brak pomysłu i pójście w kierunku okropnej wtórności. I to też jest obecne w premierze piątej serii. Sprzeczki Beatki i Andrzeja ponownie są naciągane, bezsensowne i zupełnie nieśmieszne. Brak pomysłu na rozwój bohaterów jest boleśnie odczuwalny.

[image-browser playlist="588525" suggest=""]

Wspomnianym wcześniej absurdem jest zostawienie pieczy nad restauracją Wandzie, która niczego nie wie ani o prowadzeniu interesu, ani o kuchni. Dlaczego Anka nie zostawiła biznesu w rękach kucharza, który pracuje z nią od lat i ma pojęcie, co robić, by klienci byli zadowoleni? Zgodnie z oczekiwaniami wszędzie panuje totalny chaos, który nie daje nam pozytywnych wrażeń. Większość scen i pomysłów to bardzo żenujące, nieprzemyślane, oklepane i sztampowe zagrania, jakich w tym serialu wcześniej nie widzieliśmy.

Niczego dobrego nie mogę powiedzieć także o Poli. Bohaterka nadal jest niepoważną, niedojrzałą i zadufaną w sobie kobietą, która od czterech sezonów zachowuje się w każdej scenie tak samo. Problem w tym, że po takim czasie trzeba dać nam coś nowego, by odnowić zainteresowanie. Wątek jej ciąży, który naturalnie był przewidywalny od dawien dawna, nie spełnia tej roli. Odgrywanie tego samego tylko w mniej smacznej formie zaczyna męczyć.

Przepis na życie powinien był zakończyć się wraz z tragicznym czwartym sezonem. Pomyśleć, że miałem nadzieję, iż w piątej serii twórcy wyciągną wnioski z błędów. Tak się jednak nie stało, a pod wieloma względami jest jeszcze gorzej. Czas włączyć zasadę "trzech odcinków" i prawdopodobnie pożegnać się na dobre z tym serialem.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj