Fabuła The Inner World zabiera nas na odległą planetę zwaną Asposią, która jest zbudowana wyłącznie z ziemi. Zamieszkuje ją spokojny i niewadzący nikomu lud, którego istnienie jest uzależnione od wiatru zapewniającego mieszkańcom powietrze i energię. Swego czasu na planetę "dmuchało" z trzech różnych źródeł, niestety z niewyjaśnionych przyczyn dwa z nich zanikły. Gdy to nastąpiło, na Asposii pojawiła się wredna i wstrętna rasa wężopodobnych Basylianów. Uprzykrzali oni żywot Asposian poprzez polowanie na mieszkańców ziemnej planety i zamienianie ich w kamienie.

Ostatnim źródłem wiatru opiekuje się opat Conroy, który wychowuje również Roberta – naszego protagonistę. Robert, który przez całe swoje życie nie opuszczał mieszkania opiekuna, dziwnym zbiegiem okoliczności wypada na zewnątrz, rozpoczynając swoją (i naszą) przygodę. Fabuła oraz bohaterowie The Inner World są przedstawieni w pokręcony i absurdalny sposób. Świat, w którym przyjdzie się nam poruszać, również nie należy do najnormalniejszych. Twórcy gry balansują na granicy absurdu i czarnego humoru, udanie prowadząc całość bez przeginania w którymkolwiek kierunku.

Humor jest niewątpliwie czynnikiem wzbogacającym The Inner World. Chwile podczas gry, w których uśmiech ciśnie się na twarz, nie należą do rzadkich. Zabawnych jest wiele elementów, poczynając od samego sposobu mówienia i poruszania się Roberta, na zagadkach i dialogach kończąc. Absurd przelewający się na lewo i prawo również jest mocnym punktem, ale w przypadku zagadek potrafi nieco napsuć krwi (o tym za chwilę).

Zagadek, ponieważ mamy do czynienia z rzeczoną wcześniej przygodówką point & click. I to pełną gębą. Robert porusza się po dwuwymiarowych planszach, odszukując różnego rodzaju przedmioty, wykorzystując je w czasami osobliwy sposób oraz tworząc ich kombinacje i połączenia. W The Inner World napotykamy jednak elementy, które nieco burzą obraz klasycznej gry tego gatunku i są rozwiązaniami dość rzadko spotykanymi. Pierwszym z nich jest autosave - jedyna możliwość zapisania stanu gry. Autosave’y są raczej kojarzone z grami dynamicznymi, do których The Inner World nie należy (co absolutnie nie jest jego wadą). Druga rzecz to podświetlanie punktów, z którymi nasz bohater może wejść w interakcję. Osoby szukające spokojnej rozrywki przyklasną pomysłowi, ale niektórzy mogą odebrać to za zbyt daleko idące ułatwienie.

Pomijając jednak ten fakt - zagadki bywają naprawdę trudne i frustrujące. Jak to w przygodówkach bywa, do przodu posuwamy się poprzez umiejętne korzystanie z przedmiotów i łączenie ich. Należy pamiętać o absurdalnym sosie, w jakim twórcy podali nam grę, który powoduje, że czasami naprawdę niełatwo jest wpaść na prawidłowy tok myślenia prowadzący do rozwiązania zagadki. Z drugiej jednak strony ukończenie takiego zadania jest bardzo satysfakcjonujące.

Grafika jest naprawdę ładna. Z ekranu spływają ręcznie rysowane tła oraz kolorowe i pokracznie wesołe postacie. Nie można też zbyt wiele zarzucić warstwie dźwiękowej – dubbing jest w porządku (choć postacie potrafią być odgrywane nierówno, to można się do tego przyzwyczaić), a w tle przygrywa muzyka doskonale uzupełniająca całość.

The Inner World prezentuje się zatem jako miła i sympatyczna gra, która potrafi wciągnąć i rozbawić, ale też - niestety - poirytować. Gdyby zagadki udało się bardziej zrównoważyć, można by było tej trzeciej cechy uniknąć. Na szczęście nie występuje ona na tyle często, by przyćmiła zalety. The Inner World za niską cenę zapewnia bardzo przyjemnie spędzony przed monitorem czas.

PLUSY: + humor, + interesująca fabuła i bohaterowie, + ładne wykonanie. MINUSY: - bywa trudna, - kilka niezrozumiałych rozwiązań.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj