Eryk (Ben Aldridge) i Andrew (Jonathan Groff) zabierają swoją adoptowaną córkę na krótki wypad poza miasto – do malowniczo położonej chatki nad jeziorem. To miejsce w lesie, gdzie nie ma Internetu czy zasięgu telefonicznego, taka oaza spokoju odcięta od cywilizacji. Od najbliższych sąsiadów dzieli ich pięć kilometrów piaszczystej drogi, z której dawniej korzystali drwale. Pewnego dnia na ich posesji pojawia się czwórka uzbrojonych nieznajomych – jednym z nich jest nauczyciel Leonard (Dave Bautista). Biorą rodzinę na zakładników i opowiadają im przerażające rzeczy o końcu świata. Twierdzą też, że zagładę może powstrzymać poświęcenie członka rodziny. Mając ograniczony dostęp do świata zewnętrznego, bohaterowie muszą podjąć dramatyczną decyzję. Czy uwierzą nieznajomym i dokonają wyboru, czy odmówią im i doprowadzą do potencjalnej apokalipsy? Pukając do drzwi jest adaptacją powieści autorstwa Paula G. Tremblaya pod tytułem Chatka na krańcu świata, która została wyróżniona Nagrodą Brama Stokera. Reżyser M. Night Shyamalan ją jedynie nieznacznie zmodyfikował i sprawił, że zyskała jego charakterystyczny sznyt narracyjny. Co ciekawe, nie ma tutaj żadnego wprowadzenia – akcja od razu rusza z kopyta. Widz jest jedynie obserwatorem tych wydarzeń i wie tyle samo, co zaskoczona rodzina. Musi zdecydować – albo uwierzy czterem nieznajomym, którzy znienacka wtargnęli do domu bohaterów, albo stanie po stronie mężczyzn, którzy muszą dokonać wyboru. A decyzja nie jest taka oczywista. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że grupa, która przybyła, to banda świrów przypominająca sektę. Jednak Shyamalan co rusz podrzuca pewne subtelne znaki, które budzą wątpliwości. Najciekawsze jest to, że twórca trzyma nas do końca w niepewności. Dopiero w ostatnich minutach dowiadujemy się, jaka jest prawda i czy dobrze obraliśmy stronę w tym konflikcie. Produkcja Pukając do drzwi – mimo tego, że jest uznana za horror – ucieka od przemocy i nadmiernej ekspozycji krwi. Za każdym razem, gdy dzieje się coś groźnego, kamera odwraca się w drugą stronę. Nie pokazuje nam zmasakrowanych ciał, wiszącego mięsa czy bryzgającej krwi. Shyamalan jest bardzo subtelny w tej kwestii i woli operować niedomówieniami. Nie zmienia to faktu, że poczucie grozy towarzyszy tej produkcji w każdej minucie. Pojawia się w momencie, gdy zbudowany jak góra Bautista wyłania się z lasu, i trzyma aż do napisów końcowych. Reżyser bardzo dobrze sobie to wszystko rozplanował. Obsadził w rolach napastników aktorów nieoczywistych, ale też nieobliczalnych. Widzowi łatwo jest uwierzyć, że są oni rozchwiani emocjonalnie, a przez to zdolni do wszystkiego. Przełamuje też wizerunek niektórych aktorów. Widz, podobnie jak Eryk i Andrew, ma problem z uwierzeniem w to, że zbudowany jak strongman Johne jest zwykłym nauczycielem, który dorabia sobie wieczorami za barem, a uzbrojona i bardzo roztrzęsiona Sabrina (Nikki Amuka-Bird) jest na co dzień pielęgniarką ratującą życie pacjentów w szpitalu. Każda z zaprezentowanych postaci ma skrupulatnie wymyśloną historię, która jest nam prezentowana wraz z rozwojem fabuły. Również głowni bohaterowie (w szczególności Andrew) mają pewien bagaż doświadczeń, który jest nam przedstawiany, byśmy mogli zrozumieć ich nastawienie.  
fot. materiały prasowe
Shyamalan jest mistrzem tworzenia mrocznych historii – gdzieś tam daleko tli się w nich małe światełko nadziei. Czasami zdarzało mu się niepotrzebnie przekombinować z pewnymi elementami, np. w Osadzie czy Zdarzeniach. Tu na szczęście jest inaczej. Może dlatego, że tekst nie jest w 100% jego autorstwa i trzymał się tego, co wymyślił Paul G. Tremblay? Dużą siłą Pukając do drzwi jest to, że wywołuje klaustrofobiczne uczucie. Wszystko rozgrywa się praktycznie wewnątrz drewnianej chaty. Widz, podobnie jak więzieni bohaterowie, czuje, że nie ma dokąd uciec. Operator Jarin Blaschke pięknie prowadzi kamerę i podbija zdjęciami klimat grozy. Nie ma tutaj zbyt wielu szybkich, dynamicznych cięć. Jest statycznie, ale to wystarczy, byśmy siedzieli na krawędzi fotela. Shyamalan dostarcza nam ciekawą produkcję. Widz może zastanawiać się, jakby sam postąpił na miejscu głównych bohaterów. Co musiałoby się wydarzyć, byśmy uwierzyli czterem nieznajomym przybyszom? Jaka klęska na świecie musiałaby mieć miejsce, byśmy wzięli na serio historię o nadchodzącej apokalipsie? Pukając do drzwi jest kolejnym przykładem tego, że Shyamalan potrafi ciekawie prowadzić historię i zaintrygować widza. Mam nadzieję, że będzie to robić częściej.      
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj