Konwencja Queen of the South nie uległa zmianie w 3. sezonie, nadal oferując rozrywkę utrzymaną w bardzo podobnym stylu. Jednak rozwój Teresy Mendozy jest tutaj kluczowy do tego, by powiedzieć, że serial nie stoi w miejscu. Ewolucja fabularna i rozwój samej bohaterki pozwala wyrwać go z wód monotonni, w których na tym etapie mógłby zacząć się topić. Dlatego teraz, gdy Teresa jest na pierwszym etapie samodzielności i budowania własnego imperium narkotykowego, to nadaje serialowi charakteru. Jednocześnie trochę w to wszystko trudno uwierzyć, że Teresa prowadzi tak lukratywną operację, mając jednego żołnierza. Biorąc pod uwagę fakt, że Camilla i jej ludzie ją ścigają, oraz rzeczywistość branży, w której działa, to zaczyna przypominać żart. Trudno w to uwierzyć, zaakceptować i przejść z tym do porządku dziennego. Wydaje się to naciągane i niedopracowane. Da się przymknąć oko, bo ogląda się dobrze, ale jednak w obliczu nowych informacji o fabule, to powinno już wyglądać inaczej. Twórcy tym razem wybrali się na Maltę, gdzie kręcili zdjęcia w lokacji. To był strzał w dziesiątkę, bo to nadaje tym odcinkom wyrazu, charakteru i unikalnego klimatu. To pozwala wciągnąć się w opowieść i śledzić poczynania Teresy z zainteresowaniem i emocjami. Zwłaszcza gdy dochodzi do sceny, w której bohaterka zostaje odkryta przez ludzi Camilli. Pościg po ulicach Malty to najlepsza i najbardziej ekscytująca scena akcji, jaką ten serial kiedykolwiek pokazał. Czuć przemyślenie tematu, poprawę jakości i dobrą realizację. W tym wszystkim trudno przyjąć z aprobatą niektóre sytuacje. Głównie tyczy się to gubernator Camilli (i jej córki), której zachowanie jest sztuczne i nieprzekonujące. Tak jak mogłem ją kupić jako szefową kartelu, tak tutaj wyraźne odtwarzane tego samego wzorca się nie sprawdza. Czuć, jakby sama bohaterka była zagubiona, a wszyscy spiskują przeciwko niej, na czele z generałem i przyszłym teściem jej córki. To pokazuje, że ta postać może mimo wszystko odejść w niepamięć lub mieć mniej istotną rolę, bo jej działania w obu odcinkach nie mają już tego samego charakteru i mocy, pomimo ważnego znaczenia. Na tle generała, Kolumbijczyków i Jiméneza jej rola wypada mizernie. Takim dowodem na to, dającym nieprawdopodobną satysfakcję, jest końcowa scena z De La Peną, który w tym konflikcie stanął po stronie Teresy. Tak naprawdę to w tym momencie, gdy bohaterka dostaje mocnego sojusznika i zaczyna otaczać się ludźmi, którzy ją obronią, zaczyna się prawdziwe tworzenie kartelu. Nie jest to już partyzanckie, mało przekonujące działanie kobiety, która nie do końca wie, co robi, lub nie jest świadoma zagrożenia. Jeśli twórcy pójdą za ciosem, będzie dobrze. Powrót Jamesa i jego wyjaśnienia to zabieg prosty, ale skuteczny. Jego dylemat związany z przekroczeniem pewnej wewnętrznej moralnej granicy jest zrozumiały i sensownie przedstawiony. Nie zrozumcie mnie źle, to jest sztampa i klisza jakich wiele, ale w tym aspekcie i w tym momencie zostaje przedstawiona prawidłowo. Tak, że można uwierzyć w jego wyjaśnienia i złożenie ślubu lojalności wobec Teresy. Na uwagę też zasługuje Pote, którego siła, lojalność i wręcz ojcowska opiekuńczość wobec Teresy jest godna pochwały i całkiem intrygująca. W obu odcinkach ta relacja jest sercem serialu i to ona pokazuje coś, w co można uwierzyć. W emocje, których czasem brakuje w tej fabule. Queen of the South utrzymuje dobrą jakość, stawiając kolejny krok w ewolucji przyszłej królowej narkotykowego świata. Nie wszystko jest wiarygodne, a wątek Camilii i jej córki wydaje się zbyteczny, ale ogląda się to dobrze. Ma to swój styl i charakter.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj