Kim byłby doktor Mieczysław Wezół bez swojej żony, Doroty? Może mniej by się bał wszystkiego? Może byłby mniej stłamszony? Może bardziej by korzystał z życia? Trudno odpowiedzieć na te pytania - Dorota Wezół (Beata Olga Kowalska) umiejętnie kieruje jego losem, nie wahając się przed użyciem przeróżnych środków. Mieciowi jednak, jak widać, to nie przeszkadza, a przynajmniej się nie skarży - wszak nie od dziś wiadomo, że dzieci, ryby i pantoflarze głosu nie mają. Za to ich żony - owszem. Doktorowa w Wilkowyjach przewija się dosyć często, z mniejszym lub większym wpływem na rzeczywistość tudzież innych niż doktor mężczyzn. Wydawało się, że w obecnym sezonie jej rola była raczej mniej ważna - ale tylko się wydawało. To właśnie ona, a raczej jej środki perswazji, odegrały znaczącą rolę w kwestii Lucy.

[image-browser playlist="591275" suggest=""]
©2013 TVP1 / fot. K. Wellman

Wszystko za sprawą jej dalszej rodziny, Jędrzeja, pracownika prokuratury. To ona sprowadziła go na tajną naradę w Wilkowyjach i tylko sobie znanym sposobem wyperswadowała to i owo. Potem wystarczyło, by Czerepach przejął resztę inicjatywy, czego efektem był główny wątek odcinka. Rozpoczął się on na plebanii, by potem uderzyć w naprawdę wyższe sfery. Wyszło z tego coś bardziej w klimacie kina politycznego, jednak oczywiście z domieszką Rancza. Mniej było powodów do szczerego śmiechu, ale to nie przeszkadzało - oglądało się całkiem przyjemnie, zwłaszcza w momencie targów Kozioła i Czerepacha. W moim odczuciu Senator pokazał, że ma też i dobrą stronę, że nawet stosując gierki i machinacje może uzyskać coś pożytecznego, robiąc to z naprawdę niezłą klasą. Nie wiem, na ile takie zachowanie oddaje prawdziwy stan rzeczy, nigdy wszak nie pertraktowałem z politykami w Warszawie, jednak ja taki obraz polityki kupuję.

Tak samo (albo jeszcze bardziej) przekonują wątki miłosne z tego epizodu. Od komediowej strony były chyba najmocniejszymi. Czy to Michałowa i Japycz, czy to Duda i jego kobiety, czy Halina i magister - na wszystkie było aż miło patrzeć, słuchać wymiany zdań/śliny/śniadań pomiędzy bohaterami. Brylowali w tym przede wszystkim kochankowie, a scena ich koziołowego pożegnania powinna przejść do klasyki. Japycz i Michałowa też dali radę - chociaż wszystko zaprezentowano z wielkim puszczeniem oka do widza. I o to chodzi!

Miłym akcentem było załamanie Staśka. Ten nieporadny policjant o gołębim sercu miał nie lada problem. Dopiero Klaudia w iście mocny sposób postawiła go na nogi - i dała tym samym powód do uśmiechu dla widza. Co prawda w scenie z tajniakami chyba poszło wszystko w banał i zbyt wielką prostotę, jednak całościowo wypadło poprawnie. Wróciła też i Monika, tym razem jako siostra Lucy. I, jak widać było po zakończeniu, znów trochę namieszała, co pewnie będzie punktem wyjścia do 13, ostatniego odcinka sezonu.

[image-browser playlist="591276" suggest=""]©2013 TVP1 / fot. K. Wellman

W tym epizodzie Ranczo zwolniło… i nie. Pod względem szalonych perypetii mieliśmy naprawdę spokój (jak na ten serial), za to pod względem wyjaśnień - wiele się dowiedzieliśmy. Pytanie teraz, czy to tylko cisza przed burzą? Czy może czeka nas spokojny finał otwierający drogę do kolejnej serii? Jak sobie przypominam, ostatni sezon podobnie się skończył. Szkoda by było, żeby ten rozpęd, który Ranczo brało przez kilka ostatnich odcinków, gdzieś zaginął.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj