Ray Donovan dużo czasu poświęca relacji Raya (Liev Schreiber) i Abby (Paula Malcomson). Z tego wątku wyciągnięto już i tak dużo w 1. sezonie, a teraz jest to już po prostu naciągane, męczące i strasznie odtwórcze. Rozumiem skupienie się na tym w poprzedniej serii, gdy poznawaliśmy bohaterów, ale po co dalej wałkować to samo? Początek tej serii sugerował zmianę, którą przyjąłem z ochotą. Wolałem obserwować próbę odbudowy tego małżeństwa, bo to byłoby bardziej interesujące, świeższe i mające potencjał na niezły wątek dramatyczny z emocjami. A zamiast tego scenarzyści Raya Donovana brną w zaparte, ciągnąc coś, co przestało sprawiać frajdę już pod koniec ubiegłej serii. Bohaterowie w tym równaniu zaczynają drażnić chaotycznymi, nieprzemyślanymi i dziwacznymi decyzjami. Odnoszę wrażenie, że jest to kontynuowane trochę na siłę, bo to serial stacji kablowej, więc ma być depresyjnie, ultrarealistycznie i broń Boże z happy endem. Szczególnie Abby nie wie, czego chce, i mota się przez oba odcinki raz w jedną, raz w drugą stronę. Ten wątek stoi wyraźnie poniżej poziomu całego serialu.
Rozumiem, że Ray Donovan to człowiek po traumatycznym przejściu, ma wiele problemów i trudno mu sobie z nimi radzić. Tylko problem w tym leży taki, że jego stosunek do żony jest bardzo niejasno nakreślony. Jego decyzje o kolejnych zdradach nie są poparte mocnymi argumentami, a atmosfera w małżeństwie zmienia się jak w kalejdoskopie. Oczywiście, że to wszystko ma drugie dno - wiele czynników wpływa na zachowanie obojga, ale jak już chce się tworzyć taką historię, to trzeba wiarygodniej nakreślić wszelkie motywacje i zachowania. Niech wątek tego małżeństwa się zakończy, bo staje się zwykłym zapychaczem.
[video-browser playlist="633341" suggest=""]
A to, że Ray Donovan ma problemów mnóstwo i nie radzi sobie z nimi, widzieliśmy podczas rodzinnej imprezy. Chyba można było się tego spodziewać, że umieszczenie wszystkich Donovanów pod jednym dachem nie zakończy się najlepiej. I cały ten chaos wypada całkiem dobrze, bo wyraźnie kreśli różnice pomiędzy poszczególnym członkami, pogłębia rozłam i kieruje wydarzenia na mroczniejsze tory. Zwłaszcza gdy jeszcze weźmiemy wątek Darylla (Pooch Hall), który ładnie pokazuje, kto i w jaki sposób zniszczył tę rodzinę. To działa wyśmienicie, bo buduje emocje i podkreśla wszelkie traumy i lęki poszczególnych osób.
Sprawą zawodową Raya w obu epizodach jest Marvin, który nadal kontynuuje swój związek z Bridget (Kerris Dorsey). Można powiedzieć, że scenarzyści prowadzą tę historię na poziomie serialu - jest soczyście, poważnie i momentami brutalnie, a Ray pokazuje, w czym jest tak dobry. Problem w tym, że gdy słyszę o zmianie decyzji prawnika, która wyraźnie sprowokuje gangstera Cookiego do agresywnych działań, robi się banalnie i przewidywalnie. Gdy oglądam ostatnią, przesłodzoną scenę jazdy autem, od razu pojawia się świadomość, że to zaraz zostanie brutalnie ucięte. Schematy ograny, ale mimo wszystko umiejętnie wykorzystany, zwłaszcza że jego finalizacja jest zaskakująca - nie spodziewałem się aż takiego rozwiązania.
Czytaj również: Hayley Atwell gościnnie w serialu "Agenci T.A.R.C.Z.Y."
Ray Donovan to nadal serial bardzo dobry, lecz jego niektóre elementy w tych 2 odcinkach nie sprawiają tak należytego wrażenia, jak powinny. Jednak końcówka 8. epizodu zapowiada bardzo wielkie emocje w finałowych odsłonach sezonu.