Siódmy sezon Raya Donovana dobiegł końca. Była to bardzo nierówna seria. Na szczęście finałowa odsłona prezentuje zadowalający poziom.
Najnowszy sezon
Raya Donovana przepełniony był niepotrzebnymi wątkami i zmarnowanymi postaciami. Konkluzja jednak naprawia popełnione wcześniej błędy, dając nam opowieść skupiającą się jedynie na motywie przewodnim. Historia zatacza koło i wracamy do momentu, kiedy to wszystko się zaczęło. Siostra Raya zostaje zgwałcona przez Sullivana, a następnie zachodzi w ciążę. Nie znajdując wsparcia u własnego ojca, decyduje się popełnić samobójstwo. Kluczowa dla całej koncepcji fabularnej wydaje się tutaj rozmowa Raya z Mickeyem, podczas której ten pierwszy zarzuca swojemu rodzicielowi, że zostawił dzieci na pastwę drapieżników. To bardzo sugestywny dialog podkreślający to, co najważniejsze w obu postaciach. Czy po czymś takim Mickey ma szansę na odkupienie? Czy może wydarzyć się cokolwiek, co zmieni nasze postrzeganie tego bohatera?
Mimo bezkompromisowej postawy Raya Mickey nie przechodzi metamorfozy. Fajnie, że twórcy nie zdecydowali się tutaj na typowy dla hollywoodzkich produkcji kierunek, kiedy to pod wpływem szoku, postać wątpliwa moralnie nagle przechodzi na stronę dobra. W
Rayu Donovanie nic takiego się nie dzieje. Mickey zabiera pieniądze i rusza dalej szerzyć chaos. Wkrótce popełnia brzemienny w skutkach błąd, wynikiem czego kolejna bliska mu osoba staje się ofiarą. Teraz bohater będzie musiał żyć ze świadomością wielkiej krzywdy wyrządzonej swojej wnuczce. O ile w poprzednich sezonach najstarszy Donovan był generatorem wątków humorystycznych i z reguły dało się go lubić, to teraz ocena jego zachowania jest raczej jednoznaczna. To z jego winy Donovanowie są tym, kim są. Gdyby odpowiednio dbał o rodzinę w przeszłości, być może chłopcy nie staliby się ofiarami pedofila, a Bridget wciąż by żyła. Twórcy wyraźnie podkreślają tę zależność w bieżącym odcinku. Dzięki temu przesłanie finału brzmi odpowiednio donośnie.
Ostatni epizod siódmego sezonu to też szekspirowska konfrontacja pomiędzy dwiema zwaśnionymi rodzinami. Sullivanowie stają do walki z Donovanami. Losy obu familii były ze sobą powiązane już od dawna, co obrazują nam wprowadzone kilka epizodów temu retrospekcje. Donovanowie pełnili jednak rolę pomagierów Sullivanów. Załatwiali ich sprawy, sprzątali u nich w domach, opiekowali się ich dziećmi. Ray jako nestor całej familii nie miał innego wyboru, jak ugiąć kolano przed władzą Jima. Teraz rachunki zostają wyrównane, a krzywdy pomszczone. Zemsta Raya jest satysfakcjonująca, choć przewidywalna. Sekwencja z zakopywaniem tajemniczych zwłok nie działa przez to jak należy. Przecież od początku było wiadomo, kto znajduje się w worku. Twórcy już w pierwszych minutach dają nam do zrozumienia, że Ray zamorduje Jima, co nieco odziera historię z elementu zaskoczenia.
Dobrze, że serial na potrzeby finałowej fabuły porzuca mniej atrakcyjne wątki poboczne. Wszystko koncentruje się na rozgrywce z Sullivanami. Na polu bitwy stają Daryll, Brendan i Smitty. Jedynie Terry majaczy gdzieś w tle. Jego wątek w najnowszym sezonie jest nudny i schematyczny. Niestety, w finale to się nie zmienia. Nie tylko postać Terry’ego zostaje zmarnowana. Dzieje się to również z Arthurem. Terapeuta początkowo pełnił funkcję spowiednika Raya. Później scenarzyści uznali, że wizyty Donovana u lekarza nie współgrają z wydarzeniami, w które wmieszał się Ray. Portretujący Arthura
Alan Alda nie mógł jednak ot tak zniknąć z serialu. Scenarzyści postanowili więc zagrać chorobą Parkinsona i w cudowny sposób zestawić go z Terrym. Tak powstał swoisty
bromance, który nie miał w sobie ani humoru, ani dramatyzmu. Przegadany wątek generujący co odcinek niepotrzebne dłużyzny. Twórcy ewidentnie zmarnowali potencjał tych dwóch postaci.
Na szczęście pozostałe rozwiązania działają jak należy, dzięki czemu konkluzję siódmej serii trzeba uznać za udaną. Dobrze, że opowieść nie rozmieniła się na drobne i skupiła na tym, co zawsze w serialu było najważniejsze. Ray wreszcie konfrontuje się ze swoim ojcem. Podczas szczerej rozmowy trafia w sedno, jednak nawet to nie jest w stanie zmienić postawy Mickeya. Ciekawe, czy w kolejnym sezonie najstarszy Donovan będzie szukał odkupienia, czy znów da się pochłonąć przez żądzę bogactwa? Na odpowiedź przyjdzie nam nieco poczekać.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h