Kraina Kwiatu i Mchu to drugi tom sagi autorstwa Briana Jacques'a. Tym razem opuszczamy bezpieczne mury Czerwonego Opactwa, by poznać dzieje Marcina Wojownika.
W Krainie Kwiatu i Mchu wyruszamy w awanturniczą podróż po zupełnie nowych zakamarkach świata. Powstanie tego tomu jest, moim zdaniem, bardzo zręcznym zabiegiem. Przede wszystkim możemy odpocząć od poprzedniej części. Historie w zasadzie nie są ze sobą powiązane i można spokojnie zacząć przygodę z tą sagą właśnie od recenzowanej pozycji. Poza tym możemy bliżej poznać wielbionego w 1. części Marcina Wojownika.
Ten prequel zapewnia nam nową grupę bohaterów – zarówno dobrych, jak i złych. Jednak Jacques dalej pozostaje wierny konwencji i uważa, że gatunki, które jedzą mięso, są złe. Można mu to wybaczyć. Tym razem czarnym charakterem jest Żbiczyca o imieniu Czartyca – samozwańcza i bardzo okrutna królowa.
Nasz bohater podróżuje po Mchukwiacie, żeby odnaleźć zaginionego ojca. W międzyczasie wplątuje się w działalność ruchu oporu i poznaje kilkoro wiernych i dzielnych towarzyszy, którzy razem z nim będą dzielić przygodowe dole i niedole. Dwie myszy i kret wyruszają na klasyczną wyprawę, by odnaleźć prawowitego władcę krainy.
Ten tom pokazuje, że Jacques nie odcina kuponów sukcesu pierwszej części, tylko stara się czytelnikom dać z siebie jeszcze więcej. Cytując klasyka: "Ma to plusy dodatnie i plusy ujemne". Dalej mamy dwa wątki – jeden to wspomniana wyprawa, drugi jest nieco bardziej polityczny, bo dotyczy walki z uzurpatorką Czartycą. To wszystko opowiedziane jest z kilku, zmieniających się co jakiś czas, punktów widzenia. Akcja dalej jest bardzo wartka i dobrze się to czyta, ale… Autor naszpikował tę książkę taką ilością szeroko pojętego literackiego dobra, że można się po prostu pogubić. Ten tytuł, mimo że przeznaczony dla młodszego czytelnika, wymaga uwagi i koncentracji. Przez jakiś czas nie byłam do końca przekonana, czy mi się to podoba, ale postanowiłam dać mu szansę. Później było już tylko lepiej.
Czego można spodziewać się po tej książce? Jest w niej wszystko to, za co kochamy klasyczne fantasy – piękna przygoda, wierna kompania, odważni wojownicy, epickie walki i wiele innych.
Twórczość Briana Jacquesa jest tylko z pozoru dla dzieci. Dorośli czytelnicy także będą się dobrze bawić. Trzeba dodać, że w porównaniu z Bitwą o Rudy Mur jest mniej przemocy.
Trzymam kciuki za kolejne tomy. Obyśmy nie musieli na nie długo czekać.