Muszę przyznać, że najnowszy odcinek Rekruta to bardzo pozytywne zaskoczenie. Spodziewałem się szybkiego zamiatania pod dywan dopiero co rozpoczętych wątków, a tu okazuje się, że jest szansa na nowy motyw przewodni, który dodatkowo będzie dość interesujący. Oby ten trend utrzymał się jak najdłużej. Sprawa odcinka jest niebanalna - otóż w środku miasta rozbija się mały samolot pasażerski, w którym policjanci znajdują porzucone sztabki złota i odciski palców prowadzące do kogoś, kto powinien być za kratkami. Cała intryga jest poprowadzona bardzo dobrze, bez pośpiechu. Dodatkowo dzięki całej sytuacji wracają na ekran dawno niewidziane twarze. Więcej nie powiem, żeby nie zepsuć Wam niespodzianki. Dodam tylko, że wypada to naturalnie.
fot. materiały prasowe
Na pochwałę zasługuje też wątek Bailey i jej męża, który doczekał się, delikatnie mówiąc, ciekawego rozwoju. Sądziłem, że już w tym odcinku zobaczymy szybkie rozwiązanie. A jednak się myliłem.  Opowieść wchodzi na kompletnie niespodziewane tory. Mam nadzieję, że nie będzie to tylko zapychacz. Zwłaszcza że całość od kilku już odcinków budowana jest na kolejny istotny etap w życiu Nolana. Całkiem nieźle wypadają też wątki osobiste bohaterów - z jednym tylko zastrzeżeniem. Nowy bohater, który pojawia się w życiu Lucy, to kopia niemal 1:1 tego, co było między Angelą i Wesleyem. Nie dość, że twórcy mogą skomplikować relacje między Chen a Bradfordem, to jeszcze serwują nam odgrzewanego kotleta i powtarzanie schematów. Przesadzają w kombinowaniu w tej relacji, nie dają nam żadnego mocnego rozwiązania wątku. Podsumowując: jest to naprawdę solidny odcinek, który pokazuje, że serial ma bardzo dobre momenty. Oby nie było to chwilowe. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj