4. sezon serialu Rekrut pełen jest wzlotów i upadków. Przynajmniej nie jest nudno. W omawianym odcinku skupiono się mocno na osobistym życiu bohaterów. Mamy Nolana, który stara się odzyskać dobre imię czy też perypetie Nayli. Sprawą odcinka jest zaś morderstwo przyjaciółki Tamary.  Twórcy przyzwyczaili nas do tego, że nie boją się uśmiercać czy poważnie ranić głównych bohaterów i ich bliskich, co udowadnia choćby śmierć Westa na początku sezonu. Nie jest więc zaskoczeniem to, że tym razem padło na nastoletnią podopieczną Lucy. Jej śmierć pozwala nam głębiej wejść w psychikę tej postaci, a także lepiej poznać jej przeszłość i przebyte traumy. Zdecydowanie jest to duży plus tego odcinka. 
fot. materiały prasowe
Na minus wypada wątek Lucy i młodego asystenta prokuratora. Jak już wspominałem przy okazji omawiania poprzedniego odcinka, za bardzo to wszystko trąci powtórką z Lopez i Wesleyem, a na dodatek niepotrzebnie miesza w i tak już popapranej relacji bohaterki z Bradfordem. Dajcie im już spokój! Znacznie lepiej jest, jeśli chodzi o Naylę i jej partnera. To, czego dowiadujemy się w tym odcinku, może postawić życie bohaterki na głowie, na szczęście w pozytywny sposób. Bardzo mnie to cieszy, bo mało kto w tym serialu zasługuje na szczęście i odrobinę wytchnienia jak Harper. Całkiem zgrabnie, choć w moim odczuciu znów nieco za szybko, rozwiązano sprawę męża Bailey. Po cichu liczyłem na to, że wreszcie dostaniemy złoczyńcę sezonu, jednak próżne to nadzieje. Mimo to bardzo przyjemnie oglądało się, jak ten dupek dostaje to, na co zasługuje. Mierżą mnie manipulanci... Podsumowując: Rekrut to wciąż sympatyczny serial umiejętnie miksujący humor, powagę i zabawę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj