Nowy odcinek serialu Rekrut zaskoczył mnie przemyślanymi wątkami. Chodzi konkretnie o "sprawę tygodnia", czyli porwanie przez nastolatka policyjnego helikoptera i wysłanie Nolana i Chen na serię pozornie niezwiązanych ze sobą zadań. Całość jest oparta na schemacie podróży bohatera, wywodzącej się z Campbellowskiego Bohatera o tysiącu twarzy. Sama książka jest zresztą wymieniana przez bohaterów, a ów schemat omawiany. To jeden ze szczytowych momentów tego serialu. Na tyle mocny, że właściwie przyćmiewa całą resztę odcinka. Serial dotyka poważnych spraw - takich jak choćby popsuty system sądowniczy w USA, przesiąknięty do cna rasizmem - i umiejętnie łączy to z przeszłością Aarona. Widzimy tutaj wyraźnie budującą się drogę, jaką będzie musiał przebyć najnowszy rekrut policji LA, i cel, do której ta wiedzie. Czuję, że razem z Wesleyem i Johnem stworzą ciekawe trio idealistów. Zwłaszcza że po raz kolejny wspomniano o tym, że prawdziwy morderca, za którego Aaron siedział, wciąż jest na wolności. Oby twórcy rozsądnie zagrali tą kartą.
fot. materiały prasowe
Najsłabszym punktem tego epizodu jest sprawa, którą prowadzi Bradford. Nie jest zła, ale po prostu niknie pod pozostałymi wątkami. Choć trzeba przyznać, że całkiem nieźle pokazuje drogę, jaką przeszedł Tim jako mentor. Wiemy też, jaki wpływ miała na niego Lucy. Podsumowując: mamy tu jeden z najlepszych odcinków Rekruta w tym sezonie, który pokazuje, że twórcy mają jeszcze całkiem sporo dobrych pomysłów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj