Rekrut finalizuje ciągły wątek z seryjnym mordercą, kontynuując problem relacji z gangsterem. Jak wyszło?
Rekrut w 4. sezonie oferuje o wiele więcej ciągłości, która sprawniej była prowadzona niż do tej pory. Co samo sobie staje się grą sprzeczności, gdy spojrzymy na po raz kolejny pospiesznie finalizowany wątek z finału poprzedniego sezonu w premierze najnowszego. Jednak już w kolejnym odcinku rozpoczęto wątki ciągłe, które cały czas były prowadzone i rozwijane z sukcesem i pożytkiem dla warstwy rozrywkowej serialu. 7. odcinek to zakończenie zaledwie jednego z kilku, czyli tego o seryjnym mordercy, który może mieć związek ze strażakami. To samo w sobie jednocześnie było udanym pretekstem do pogłębienia relacji Nolana z nową dziewczyną i pokazania, że ta para to strzał w dziesiątkę. Nie tylko dzięki udanej chemii na ekranie, ale też poprzez fabularne detale, które nadają im większej wiarygodności i uroku.
Sam wątek seryjnego mordercy był zaskakujący w 6. odcinku, gdy podejrzany okazał się przyjacielem Bailey. Jednak 7. odcinek poszedł w inną stronę, więc twist okazał się udany, bo zbito widzów z tropu w prosty sposób: morderca zdecydował się sam zabić. Fakt jednak, że dostajemy podwójny twist i okazuje się, że był ofiarą prawdziwego zabójcy to dodatkowy plus dający chlubę scenarzystom. Nie jest on może niezwykle oryginalny, ale dobrze prowadzony i świadomie używający zasad gatunku do budowania rozrywki. W tym aspekcie nieudana staje się scena, w której morderca będący przyjacielem zabitego nagle ni stąd ni zowąd decyduje się wziąć na celownik Nolana. W tym momencie wydaje się to nieusprawiedliwione fabularnie i sztucznie wymuszone. Zbyt mocno przypomina to podejście z premier sezonów, bo gdzieś zapadła decyzja, że czas kończyć wątek, ale nie rozwija się to naturalnie.
Przyznać trzeba, że twórcy mimo tego potknięcia wyciągnęli z tego maksimum. Starcie Nolana z seryjnym mordercą ma napięcie, emocje i wyczuwalną stawkę. Nolan nie jest supergliną, który wychodzi z tego bez szwanku. Konflikt jest wyrównany, a walka o życie to motyw nadzwyczajnie tutaj zaakcentowany. Dlatego też wyszło to zaskakująco dobrze.
Problem mam z wątkiem Wesleya, który dobrze się sprawdzał przez jakiś czas, ale ten odcinek wszedł na dziwne rejony absurdu. Jako prawnik robił wszystko, co gangster chciał, więc sytuacja, w której zbir bezmyślnie leje go kijem, bo doprowadził do aresztowania świadka, jest idiotyczna. Co więcej scenarzyści nawet zwracają uwagę na głupie zachowanie przestępcy, co jedynie pogłębia problem, bo tym samym dostajemy jedynie wymuszone i przyspieszone dojrzewanie Wesleya do decyzji o tym, że potrzebuje pomocy. Niestety, ale takim sposobem czarny charakter został ogłupiony, a sytuacja pozostawia niesmak.
Dobrze też wypada wątek Chen i Bradforda, którzy zajmują się dość niecodzienną sprawą rywalizacji bogatych kobiet. Jest to wątek, do jakiego
Rekrut przyzwyczaił: lekki, zabawny i niezobowiązujący. Jest trochę humoru i uroczej absurdalności, w jakiej ten serial się lubuje.
Rekrut bawi, dostarcza rozrywki i nie rozczarowuje. Pomimo drobnych mankamentów poziom tego sezonu pozostaje tak samo dobry.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h