Za nami kolejne dwa odcinki Rekruta. Jak tym razem wypadają losy naszej policyjnej ekipy z LA? Oceniam
4. sezon
Rekruta jest pełen sprzeczności. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że twórcy sami nie wiedzą, który wątek powinni przeciągać, a który zamknąć jak najszybciej. Super, że mamy jakąś konkretną ciągłość w tym sezonie, jednak brak mi tu jakiegoś przewodniego motywu, przynajmniej jeśli chodzi o wątki kryminalne, bo personalne życie bohaterów to zupełnie osobna sprawa. Wciąż z tyłu głowy mam myśl, że odkąd Nolan skończył swoje szkolenie jako tytułowy rekrut, twórcy nie wiedzą, w którą stronę pójść.
Motyw przewodni pierwszego z omawianych odcinków, czyli terrorysty wywodzącego się z grupy tzw. "suwerennych obywateli", naprawdę trzyma w napięciu. Przez większość odcinka mamy gęstą atmosferę, emocje. Szkoda, że tak pobieżnie przedstawiony jest temat wspomnianego wyżej ruchu, gdyż w USA stanowi on poważny problem i przydałoby się lepiej go naświetlić ku przestrodze. A i widz spoza Stanów mógłby się dowiedzieć czegoś więcej, co na pewno pomogłoby dodać temu odcinkowi głębi.
Pozostałe elementy obu odcinków to domykanie kilku istniejących już wątków, na dobre i na złe. Najsłabiej znów wypada to, co dzieje się między Elijah i Wesleyem, Twórcy grają tu zbyt ostrożnie, nie pozwalają widzowi zbyt długo się martwić o bezpieczeństwo adwokata i jego rodziny. Po śmierci Wesleya w pierwszym odcinku tego sezonu, co prawda spowodowanej odejściem aktora z obsady, liczyłem na nieco większą odwagę w scenariuszu, jednak zbudowanie napięcia, po czym totalnie pogrzebanie go w ciągu 2o minut, wypadło fatalnie. Nieco pozytywnie nastawia płynne przejście w potencjalny powrót gangu La Fiery, ale wątpię, żeby do czegoś doszło.
Zdecydowanie natomiast promienieje Tim Bradford. Moja ulubiona postać z tego serialu dostaje wreszcie swoje 5 minut, jeśli chodzi o budowanie jego postaci. W końcu dowiadujemy się, czemu jest taki, jaki jest. Przyznam, że o lepsze wytłumaczenie nie mógłbym prosić. Jego traumatyczna przeszłość, wewnętrzne zmagania, by nie być takim samym, jak jego prześladowca... To wszystko sprawiło, że nabrałem jeszcze więcej sympatii i zrozumienia dla tej postaci. Wreszcie do mnie dotarło, czemu się z nim tak utożsamiam. Mam tylko nadzieję, że to dopiero początek rozwoju tej postaci i doczekamy się wreszcie zamknięcia, pozytywnego lub nie - ale jakiegokolwiek, jego relacji z Lucy.
A skoro o relacjach mowa, to cliffhangera stawiającego pod znakiem zapytania związek Bailey i Nolana się nie spodziewałem
Rekrut to wciąż dobry serial, choć przez obyczajową część cierpi nieco ta akcyjna. Wierzę, że twórcom jednak uda się znaleźć znów równowagę. Cieszę się, że dalej trzymają natomiast poziom humoru i nie mogę doczekać się wyników wyborów na nowego reprezentanta związku zawodowego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h