Castle ma dość siedzenia w domu, szczególnie gdy jego kuchnia okupowana jest przez Pi, który z radością serwuje wszystkim swoje koktajle zdrowotne. O ile Martha jest w stanie zaakceptować jego obecność, o tyle "Mr. C" ma pewne opory. Ratunkiem okazuje się być zabójstwo gwiazdy popularnej opery mydlanej, w którego rozwiązaniu Castle ma ochotę pomóc Ryanowi i Esposito. Powrót na stare śmieci bez obecności Beckett nie jest jednak tak łatwy, jakby mogło mu się wydawać, i nie wszyscy witają go z otwartymi ramionami. Kiedy na posterunku nieoczekiwanie pojawia się Kate wraz z agentką McCord i odbiera sprawę swojej starej ekipie, zaczyna być gorąco.

Mimo że przy sprawie odcinka pracują wszyscy nasi ulubieni bohaterowie, to bardziej muszą oni rywalizować niż współpracować. Ten format nie do końca się sprawdza, bo zawsze któraś z postaci zostaje zaniedbana - tym razem trafiło na Beckett. W zamierzeniu trzeci epizod szóstego sezonu miał skupić się na Esposito i Ryanie, którzy nie byli zbytnio eksploatowani w premierze, ale nawet z dodatkiem Ricka ich poczynania nie wzbudzają specjalnego zainteresowania. Humorystyczny element tego odcinka należy zdecydowanie do Ryana, ale zabawnych wstawek i tekstów jest nadspodziewanie mało.

[video-browser playlist="634722" suggest=""]

Zagadka morderstwa nie przysparza też żadnych szczególnych emocji. Można nawet rzec, że jest zwyczajnie nudna. Wydawało się, że sprawa, w którą angażuje się NYPD, biuro Prokuratora Generalnego i jeszcze CIA, musi być porywająca, a jej zakończenie powinno być zaskakujące. Niestety jest zupełnie odwrotnie. Brakuje jakiegoś zwrotu akcji; czegoś, co utrzymałoby napięcie i klimat do samego końca. Mało dynamicznie jest zarówno w kwestiach osobistych, jak i zawodowych relacji bohaterów.

Najciekawszym elementem odcinka jest jego końcówka. Twórcy Castle po raz kolejny zmieniają dynamikę serialu i prawdopodobnie zdecydują się powrócić do jego początków. Format, jaki zaprezentowano w premierze, był odświeżający i interesujący, ale niestety niemożliwy do kontynuowania na dłuższą metę. Zresztą zapewne nawet by się nie sprawdził, ponieważ już te początkowe trzy odcinki pokazują, że bez wsparcia Beckett i Ricka, duet Espsito-Ryan dużo traci, a o relacje Castle'a i Kate trzeba zadbać, by nadal była między nimi chemia, za którą tę parę uwielbiamy.

Dobrze by było też, gdyby scenarzyści powrócili do rodzinnych wstawek, bo to Castle zawsze wyróżniało na tle innych procedurali. Wątek Pi jest zabawny, ale nie sprawdza się jako jedyny element humorystyczny, a Alexis i Martha to postacie z potencjałem, o ile tylko dostają coś konkretnego do zagrania. Ten niemrawy, pozbawiony tempa i mało ciekawy epizod trzeba twórcom wybaczyć, bo końcówka zapowiada, że już  w następnym będzie działo się o wiele więcej. Jeśli jestem w stanie zaufać jakiemuś serialowi, mimo że licznik wybija już szósty sezon, to na pewno jest nim Castle.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj