Sarah Shahi to aktorka obdarzona naprawdę dobrą ekranową charyzmą. Każdy, kto oglądał Person of Interest, doskonale to wie. Nic więc dziwnego, że to ona jest największą zaletą Reverie. Tutaj nawet nie chodzi o jej aktorski warsztat i jakość kreacji, ale o fakt, że momentalnie można kupić ją w tej roli. Szybko nadaje postaci wiarygodności i wzbudza sympatię, czyli w pilocie mamy to, co najważniejsze: od razu można polubić główną bohaterkę tego serialu. Nie obyło się bez skaz na scenariuszu, bo jest to kobieta z pewnymi emocjonalnymi traumami (retrospekcje trochę kuleją pod względem logicznym i emocjonalnym), z którymi radzi sobie alkoholem i używkami. Problemem staje się to, że przez wydarzenia serialu ot tak to porzuca. Zostało to przeprowadzona zbyt szybko i z pozbawienie wiarygodności. Sam pomysł na serial jest naprawdę dobry. Oto Mara, która pracowała jako negocjatorka w policji. Teraz ma wchodzić do wirtualnego świata, by wyciągać stamtąd ludzi, którzy nie chcą sami wyjść. Mamy więc schemat, na którym mogą być bazowane sprawy poszczególnych odcinków. A ma to potencjał, ponieważ świat Reverie naturalnie przypomina Inception. Wydaje się nawet, że inspirację są tutaj odczuwalne. W Reverie można robić wszystko, a to popis dla speców od efektów specjalnych i scenarzystów, by zaskakiwać nas kreatywnymi pomysłami. Tych w pilocie jest niestety jak na lekarstwo, bo pierwsza ofiara proponuje historię ckliwą, banalną i zbyt oczywistą. Nie ma w tym jakichś zaskoczeń, ale jest zbyt dużo poważnych, emocjonalnych rozmów, które wydają się dziwnie sztuczne i pozbawione tego serca, które powinno oddziaływać na widza. Tak jakby banalność wątku i fabularnych motywacji człowieka w Reverie przyćmiewało to, co mogło, a nawet powinno wybrzmieć w tej historii. Trudno ocenić, czy taki schemat będzie kontynuowany w kolejnych odcinkach, więc trzeba mieć nadzieję, że tam będą lepsze pomysły i sprawniej przemyślany scenariusz. Wbrew pozorom nie jest to tzw. procedural, czyli serial oparty tylko na sprawach rozpisanych na pojedyncze odcinki. Pilot szybko zasiewa ziarna sprawiające, że nabiera on znaczenia i intryguje bardziej, niż zasadniczo powinien. Czuć, że niespodzianka związana z wpływem Reverie na Murę jest czymś, co może mieć związek z większą fabułą tego sezonu. A powiązanego tego z tajnymi planami rządowej agencji jest już kropką nad i. Cliffhanger zdecydowanie, mówiąc kolokwialnie, robi tutaj robotę. Reverie cierpi trochę na przypadłość seriali, w których chce się wepchnąć do pilota dużo różnych rzeczy, a gdzieś po drodze gubi się to, co najważniejsze. Trzeba jednak spojrzeć z dystansem na poszczególne elementy, a one wyraźnie pokazują potencjał na dobrą serialową rozrywkę z ciekawym pomysłem. Czekam na więcej.
fot. Sergei Bachlakov/NBC
+21 więcej
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj