Rick i Morty zaskakują pomysłowością z epizodu na epizod. W ostatnich odcinkach przed przerwą otrzymaliśmy kolejną dawkę świetnych przygód. W jednej z nich główną rolę odegrał rzadko spotykany duet Jerry'ego i Ricka, co wiązało się z wielką dozą humoru. Odcinek 5. kręci się wokół tajemniczego spisku związanego z ciasteczkami z wróżbą. Po tym, jak Jerry otrzymał zatrważającą przepowiednię stosunku z własną matką, świat ojca Mortiego stanął na głowie. Wraz z Rickiem postanowili zrobić wszystko, byleby oszukać przeznaczenie. I to właśnie ten motyw skradł cały odcinek. Mogliśmy zobaczyć w akcji nietuzinkowy duet teścia i zięcia, którego powinno być zdecydowanie więcej, ponieważ dobrze się to ogląda. Rick niczym Inspektor Gadżet imponował podczas wtargnięcia do wielkiej korporacji sterującej wróżbami. Natomiast Jerry usilnie starając się nie wypełnić przepowiedni, otrzymał najpotężniejszą moc – stał się nieśmiertelny. Gdy dwie tak skrajne osobowości łączą siły, humor jest wszechobecny, a całość po prostu ciekawa. Historia sama w sobie zbudowała odciek, ale ukazanie, jak ciężko wyrwać się z sideł okrutnego losu to dodatkowa gratka. A wszystko pod przykrywką absurdalnej przepowiedni – seksu z rodzicielką.
fot. materiały prasowe
+5 więcej
W 6. epizodzie otrzymujemy zupełnie inny klimat opowieści. Chociaż Jerry w pewnym momencie rzeczywiście ma szansę zaistnieć, ta przygoda zdecydowanie należy do Ricka. Ekscentryczny naukowiec tym razem musiał zmierzyć się poniekąd z własnymi ambicjami, ale przede wszystkim rozwiązać problem przylotu na Ziemię dinozaurów. Nie były to byle jakie zwierzęta, ale istoty uważające się za najmądrzejsze w kosmosie. I to właśnie ten aspekt najmocniej wybrzmiał w odcinku. Doskonale wiemy, że Rick Sanchez podaje się za największy umysł we wszechświecie, dlatego też spotkanie wysoko rozwiniętych istot było najlepszym bodźcem do rozżarzenia zawiści w naukowcu. A to przyczyniło się do urozmaicenia historii, powodując, że jeszcze lepiej się ją oglądało. Szkoda tylko, że odcinek zamknął ze sobą ciągnący się problem zepsutego portalu i międzywymiarowej szczeliny. Można by było ten wątek lepiej rozwinąć – pociągnąć do końca sezonu oraz wymyślić na to fajniejsze rozwiązanie. Jednak zobaczenie Ricka Sancheza prowadzącego Oscary na pewno rekompensuje ten szkopuł. 5. i 6. odcinek naprawdę ciekawie się ogląda. Są to epizody, które nie męczą, a ich wątki rzeczywiście wciągają. Humor na przyzwoitym poziomie, więc można czerpać przyjemność z oglądania. Miejmy nadzieję, że kolejne odcinki utrzymają dobry poziom 6. sezonu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj