Nie mogę odmówić twórcom Riverdale sprawnego prowadzenia intrygi. To jak ojciec Jugheada bez większych problemów przyznaje się do wszystkiego, co tylko mu mówią, niby miałoby wskazywać na koniec historii. Trochę smutny, emocjonalny z uwagi na to, jak życie Jugheada i jego ojca się zmieniało w ostatnim czasie. Jednocześnie ten serial przyzwyczaił już do tego, by nie wierzyć od razu we wszystko. Fakt, że F.P. tak łatwo, wręcz banalnie zgadza się na wszystko jest po prostu podejrzany. Dobrze więc, że to miało wpływ na rozwój śledztwa w tym odcinku. Odkrycie prawdy same w sobie nie jest chyba zaskakujące. Ojciec Jasona zabił go za zdradę rodzinnych wartości. Tak to można pokrótce podsumować. Co jak co, ale ta rodzina od początku była na szczycie podejrzanych, więc pytanie bardziej polegało nie na "czy ktoś z tej rodziny", ale "kto?". Przyznaję, że bardziej obstawiałem matkę, która sprawiała wrażenie tej bardziej bezwzględnej i mrocznej. Ojciec zawsze był w jej tle. Ale jak to mówią... cicha woda brzegi rwie. Dobrze działa scena, w której bohaterowie oglądają śmierć Jasona. Widzimy tylko ich emocjonalne reakcje, a sami nic nie wiemy. Widzowie są trzymani w niepewności do ostatniej chwili. A dzięki temu napięcie utrzymywane jest na wysokim poziomie. Nie brak w tym odcinku klimatu. Scen nakręcony w ciekawej, intrygującej atmosferze. Czy to motywy związane z Jugheada i ojcem, czy też z odkryciem zwłok mordercy Jasona. Fakt, że w grę wchodzi handel narkotykami rozwija całą intrygę w ciekawym kierunku. Być może kulisy śmierci Jasona są ciut większe niż tylko odrzucenie władzy i rodzinnych wartości, ale zdrada w kwestii interesów. Bo cóż innego mogło popchnąć ojca do morderstwa? Liczę, że to jeszcze zostanie rozbudowane w finale. Wątki osobiste mają się dobrze. Niepotrzebną komplikacją okazuje się powrót matki Archiego. Z jednej strony plus widzieć w tej roli Molly Ringwald, która przecież była wręcz ikoną kina młodzieżowego kilka dekad temu, ale z drugiej strony pod względem emocji nie ma to większego wpływu. Przynajmniej nie czuć tego w rozwoju postaci Archie'ego i jego ojca. Lepiej jest u Veroniki, która słusznie zrywa romans z Archie'em i skupia się na rodzinnym problemie. Pojawienie się jej ojca może być ciekawe, bo postać ma potencjał. W sumie w tym wszystkim najsłabiej wygląda związek Jugheada z Betty. Jest momentami przedramatyzowany, a przez to też kiczowaty. Trochę razi, choć nie brak w nim emocji. Lubię Riverdale za dobry klimat, ciekawą historię i sympatyczne postacie. Daleko temu do wybitności, ale przyjemna rozrywka na równym poziomie w tym pierwszym sezonie jak najbardziej została zbudowana.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj